Tutaj, gdzie obecnie jestem –Rocky Mountain House w zachodniej Kanadzie- dzisiaj nad ranem temperatura osiągnęła -53 stopnie Celsjusza, na kolejną noc zapowiadają do -60 :-). Wiatr ze śniegiem -dmący od dwóch dni- odciął nas od świata. Drogi zawiane zaspami śniegu do 2 metrów głębokości. To jest dopiero zima :-). New and challenging experiences 🙂
Miesiąc: Styczeń 2008
homilia – III Niedziela w ciągu roku – „A”
Iz 8:23b-9:-3
W dawniejszych czasach upokorzył Pan krainę Zabulona i krainę Neftalego, za to w przyszłości chwałą okryje drogę do morza, wiodącą przez Jordan, krainę pogańską. Naród kroczący w ciemnościach ujrzał światłość wielką; nad mieszkańcami kraju mroków światło zabłysło. Pomnożyłeś radość, zwiększyłeś wesele. Rozradowali się przed Tobą, jak się radują we żniwa, jak się weselą przy podziale łupu. Bo złamałeś jego ciężkie jarzmo i drążek na jego ramieniu, pręt jego ciemięzcy jak w dniu porażki Madianitów.
1Kor 1:10-13.17
A przeto upominam was, bracia, w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa, abyście byli zgodni, i by nie było wśród was rozłamów; byście byli jednego ducha i jednej myśli. Doniesiono mi bowiem o was, bracia moi, przez ludzi Chloe, że zdarzają się między wami spory. Myślę o tym, co każdy z was mówi: Ja jestem Pawła, a ja Apollosa; ja jestem Kefasa, a ja Chrystusa. Czyż Chrystus jest podzielony? Czyż Paweł został za was ukrzyżowany? Czyż w imię Pawła zostaliście ochrzczeni? Nie posłał mnie Chrystus, abym chrzcił, lecz abym głosił Ewangelię, i to nie w mądrości słowa, by nie zniweczyć Chrystusowego krzyża.
Mt 4:12-23
Gdy Jezus posłyszał, że Jan został uwięziony, usunął się do Galilei. Opuścił jednak Nazaret, przyszedł i osiadł w Kafarnaum nad jeziorem, na pograniczu Zabulona i Neftalego. Tak miało się spełnić słowo proroka Izajasza: Ziemia Zabulona i ziemia Neftalegou, Droga morska, Zajordanie, Galilea pogan! Lud, który siedział w ciemności, ujrzał światło wielkie, i mieszkańcom cienistej krainy śmierci światło wzeszło. Odtąd począł Jezus nauczać i mówić: Nawracajcie się, albowiem bliskie jest królestwo niebieskie. Gdy Jezus przechodził obok Jeziora Galilejskiego, ujrzał dwóch braci: Szymona, zwanego Piotrem, i brata jego, Andrzeja, jak zarzucali sieć w jezioro; byli bowiem rybakami. I rzekł do nich: Pójdźcie za Mną, a uczynię was rybakami ludzi. Oni natychmiast zostawili sieci i poszli za Nim. A gdy poszedł stamtąd dalej, ujrzał innych dwóch braci, Jakuba, syna Zebedeusza, i brata jego, Jana, jak z ojcem swym Zebedeuszem naprawiali w łodzi swe sieci. Ich też powołał. A oni natychmiast zostawili łódź i ojca i poszli za Nim. I obchodził Jezus całą Galileę, nauczając w tamtejszych synagogach, głosząc Ewangelię o królestwie i lecząc wszelkie choroby i wszelkie słabości wśród ludu.
Cokolwiek uczyniliście …
Kiedy Chrystus przyszedł z Dobrą Nowiną na ziemię ludzie rzeczywiście widzieli w Nim kogoś, kto był dobry, po prostu dobry na co dzień i nie po to, aby Go inni widzieli i chwalili. On widział cierpienie ludzi chorych, potrzeby ludzi ubogich i głodnych, On nie musiał być proszony, błagany, nagabywany. Miał oczy zawsze otwarte na potrzeby ludzi i uzdrawiając, lecząc, karmiąc, czyniąc dobro nie robił nikomu łaski, nie wynosił się, nie poniżał nikogo i nie upokarzał. Rzeczywiście kiedy On przechodził przez ziemię, mieszkańcom kraju mroków zabłysło światło (Mt 4,16). Ewangelia, którą On głosił jest rzeczywiście Dobrą Nowiną o zbawieniu, o wyzwoleniu człowieka. Ewangelia przez Niego głoszona była poparta czynem, Jego dobrym działaniem, Jego dobrocią i miłością do człowieka, która wyrażała się nie w słowach, ale w czynach. On wyzwalał człowieka, przynosząc mu dobrą nowinę, czynił go wolnym przez najprostsze dobre czyny.
A jak jest z nami? Czy my postępujemy drogą Mistrza? Czasami głosimy piękne słowa o miłości, głosimy Dobrą Nowinę ubogim i jesteśmy przekonani, że naśladujemy Chrystusa. Ale nasze postępowanie nie idzie w parze z naszymi słowami. Jesteśmy ślepi na potrzeby ludzi ubogich. Dajemy się prosić i błagać, każemy innym czekać na naszą dobroć i łaskawość. Czasami udajemy, że nie widzimy. Czasami jesteśmy rzeczywiście ślepi i zapatrzeni tylko w siebie, widzimy tylko nasze własne sprawy i interesy. Czasami lekceważymy sobie innych i nie zwracamy uwagi na ich potrzeby, na ich biedę, bo mamy tyle innych spraw na głowie, bo jesteśmy tacy zapracowani, tacy zabiegani, tacy zajęci. Jeśli już jesteśmy dobrzy, to często po to, aby nas inni widzieli i chwalili. Jeśli już jesteśmy dobrzy, to robimy to ostentacyjnie i na pokaz. Jezus przeszedł przez ziemię dobrze czyniąc. A ponadto mówił wprost: Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych mnie to uczyniliście. ale też : Czegokolwiek nie uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych tego i mnie nie uczyniliście. Czy ja idę przez ziemię śladami Chrystusa, czyniąc dobrze? Bez proszenia, bez łaski, bez wielkich słów i nie na pokaz?
Czy nie lekceważę sobie człowieka stojącego nieraz obok i czekającego na moją pomoc, bo jestem taki zajęty… SOBĄ?
25.01. – Nawrócenie św. Pawła
Dz 22,3-16
Ja jestem Żydem – mówił Paweł- urodzonym w Tarsie w Cylicji. Wychowałem się jednak w tym mieście, u stóp Gamaliela otrzymałem staranne wykształcenie w Prawie ojczystym. Gorliwie służyłem Bogu, jak wy wszyscy dzisiaj służycie. Prześladowałem tę drogę, głosując nawet za karą śmierci, wiążąc i wtrącając do więzienia mężczyzn i kobiety, co może poświadczyć zarówno arcykapłan, jak cała starszyzna. Od nich otrzymałem też listy do braci i udałem się do Damaszku z zamiarem uwięzienia tych, którzy tam byli, i przyprowadzenia do Jerozolimy dla wymierzenia kary. W drodze, gdy zbliżałem się do Damaszku, nagle około południa otoczyła mnie wielka jasność z nieba. Upadłem na ziemię i posłyszałem głos, który mówił do mnie: Szawle, Szawle, dlaczego Mnie prześladujesz? Kto jesteś, Panie? odpowiedziałem. Rzekł do mnie: Ja jestem Jezus Nazarejczyk, którego ty prześladujesz. Towarzysze zaś moi widzieli światło, ale głosu, który do mnie mówił, nie słyszeli. Powiedziałem więc: Co mam czynić, Panie? A Pan powiedział do mnie: Wstań, idź do Damaszku, tam ci powiedzą wszystko, co masz czynić. Ponieważ zaniewidziałem od blasku owego światła, przyszedłem do Damaszku prowadzony za rękę przez moich towarzyszy. Niejaki Ananiasz, człowiek przestrzegający wiernie Prawa, o którym wszyscy tamtejsi Żydzi wydawali dobre świadectwo, przyszedł, przystąpił do mnie i powiedział: Szawle, bracie, przejrzyj! W tejże chwili spojrzałem na niego, on zaś powiedział: Bóg naszych ojców wybrał cię, abyś poznał Jego wolę i ujrzał Sprawiedliwego i Jego własny głos usłyszał. Bo wobec wszystkich ludzi będziesz świadczył o tym, co widziałeś i słyszałeś. Dlaczego teraz zwlekasz? Ochrzcij się i obmyj z twoich grzechów, wzywając Jego imienia!
lub
Dz 9,1-22
Szaweł ciągle jeszcze siał grozę i dyszał żądzą zabijania uczniów Pańskich. Udał się do arcykapłana i poprosił go o listy do synagog w Damaszku, aby mógł uwięzić i przyprowadzić do Jerozolimy mężczyzn i kobiety, zwolenników tej drogi, jeśliby jakichś znalazł. Gdy zbliżał się już w swojej podróży do Damaszku, olśniła go nagle światłość z nieba. A gdy upadł na ziemię, usłyszał głos, który mówił: Szawle, Szawle, dlaczego Mnie prześladujesz? Kto jesteś, Panie? – powiedział. A On: Ja jestem Jezus, którego ty prześladujesz. Wstań i wejdź do miasta, tam ci powiedzą, co masz czynić. Ludzie, którzy mu towarzyszyli w drodze, oniemieli ze zdumienia, słyszeli bowiem głos, lecz nie widzieli nikogo. Szaweł podniósł się z ziemi, a kiedy otworzył oczy, nic nie widział. Wprowadzili go więc do Damaszku, trzymając za ręce. Przez trzy dni nic nie widział i ani nie jadł, ani nie pił. W Damaszku znajdował się pewien uczeń, imieniem Ananiasz. Ananiaszu! – przemówił do niego Pan w widzeniu. A on odrzekł: Jestem, Panie! A Pan do niego: Idź na ulicę Prostą i zapytaj w domu Judy o Szawła z Tarsu, bo właśnie się modli. I ujrzał w widzeniu, jak człowiek imieniem Ananiasz wszedł i położył na nim ręce, aby przejrzał. Panie – odpowiedział Ananiasz – słyszałem z wielu stron, jak dużo złego wyrządził ten człowiek świętym Twoim w Jerozolimie. I ma on także władzę od arcykapłanów więzić tutaj wszystkich, którzy wzywają Twego imienia. Idź – odpowiedział mu Pan – bo wybrałem sobie tego człowieka za narzędzie. On zaniesie imię moje do pogan i królów, i do synów Izraela. I pokażę mu, jak wiele będzie musiał wycierpieć dla mego imienia. Wtedy Ananiasz poszedł. Wszedł do domu, położył na nim ręce i powiedział: Szawle, bracie, Pan Jezus, który ukazał ci się na drodze, którą szedłeś, przysłał mnie, abyś przejrzał i został napełniony Duchem Świętym. Natychmiast jakby łuski spadły z jego oczu i odzyskał wzrok, i został ochrzczony. A gdy go nakarmiono, odzyskał siły. Jakiś czas spędził z uczniami w Damaszku i zaraz zaczął głosić w synagogach, że Jezus jest Synem Bożym. Wszyscy, którzy go słyszeli, mówili zdumieni: Czy to nie ten sam, który w Jerozolimie prześladował wyznawców tego imienia i po to tu przybył, aby ich uwięzić i zaprowadzić do arcykapłana? A Szaweł występował coraz odważniej, dowodząc, że Ten jest Mesjaszem, i szerzył zamieszanie wśród Żydów mieszkających w Damaszku.
Mk 16,15-18
I rzekł do nich: Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony. Tym zaś, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą: w imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą, i ci odzyskają zdrowie.
Dlaczego mnie prześladujesz?
Czyż Pan Bóg zawsze musi używać nadzwyczajnych środków, żeby do nas dotrzeć? Czyż musi się to zawsze dokonywać przez rzucenie nas na ziemię? Czy zawsze najpierw muszę być oślepionym, aby odzyskać wzrok i zobaczyć moje błędy? Czy zawsze najpierw muszę zaryć nosem w ziemię, żeby się opamiętać?
Szawle, Szawle … dlaczego mnie prześladujesz? – te słowa również i ja mógłbym usłyszeć, gdybym tylko dobrze nadstawił uszu. I stale – jak Szaweł – jestem przekonany, że robię dobrze, że żyję uczciwie i honorowo, że nie mam sobie nic do wyrzucenia … jak faryzeusz i hipokryta …
Tylko czy nawet te nadzwyczajne środki, to ustawiczne przypominanie mi kim jestem i jakie jest moje powołanie i miejsce w życiu … czy to wszystko daje takie same efekty jak w życiu Szawła? Czy potrafię wyciągnąć z tego radykalne i ostateczne wnioski i przemienić się w Pawła? Czy nadal jednak nie wracam do swoich dawnych zajęć i błędów, do swojego dawnego życia i pewności siebie?
Panie !!!
ileż razy będziesz jeszcze musiał mnie powalić na ziemię i oślepić,
abym w końcu przejrzał i powstał, abym się nawrócił?
Dz 22,3-16 (lub Dz 9,1-22); Mk 16,15-18
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!”
Misyjny nakaz Chrystusa jest skierowany nie tylko do Apostołów i ludzi takich jak święty Paweł, a głoszenie Ewangelii dokonuje się nie przez wielkie kazania i piękne mowy. Bardzo często „jedyną Ewangelią, jaką wielu usłyszy i będzie mogło przyjąć jest przykład naszego życia” – mawiał brazylijski biskup Halder Camara. Czy ktoś widząc moje życie nawróci się czy zgorszy, przyjmie Chrystusa, czy raczej Go odrzuci? Nie cuda są ważne, ale autentyczność świadectwa dawanego w codzienności. Głosić Dobrą Nowinę to być dobrym na co dzień, a nie pięknie się wyrażać i głosić płomienne kazania. Czego nam dzisiaj naprawdę brakuje to autentycznych świadków Chrystusa na miarę św. Pawła, na miarę Jana Pawła II.
przykład myślenia pseudo-racjonalnego …
Na stronie internetowej www.claudia.kobieta.pl znalazłem (przez przypadek) taki oto przykład pseudo-racjonalnego rozumowania:
Czy do seksu potrzebna jest miłość?
Pół wieku temu – przynajmniej oficjalnie – by pójść do łóżka, wymagany był ślub. Dziś wiele Polek przyznaje, że zbędne bywa nawet… uczucie. Na naszych łamach po raz pierwszy pytamy otwarcie: czym dla nas jest ten najbardziej intymny z aktów?
Czy aby pójść do łóżka, trzeba się zakochać? Jeszcze niedawno każda z nas pewnie powiedziałaby: tak! Seks sauté to gimnastyka. Nierząd! Dziś jednak wiele odpowiada inaczej. Nie tylko dlatego, że dopuszczamy do głosu swoje potrzeby, ale też… stać nas na szczerość. Bardzo dziękujemy za nią naszym bohaterkom. Otwarcie opowiedziały, co tak naprawdę kieruje je do sypialni. Co najczęściej? Oczywiście miłość. Dla wielu droga do łóżka musi dodatkowo prowadzić przez ołtarz. Ale są też kobiety, dla których szał ciał to dopiero impuls do miłości, nie jej zwieńczenie. I rośnie liczba tych, które rozkosze duszy oraz ciała wybierają osobno. W końcu to dobra z różnych półek: seks ma podłoże hormonalne, może być spełniany z wieloma, nawet obcymi, osobami. Miłość, emocjonalna, kieruje się ku jednej. On bywa zaspokajany w kwadrans, ona trwa długo. Jak mawia Woody Allen: seks bez miłości to puste doświadczenie. Ale ze wszystkich pustych doświadczeń to jedno z najlepszych… A jak to jest z nami?
I trochę poniżej bardzo jednoznaczną odpowiedź:
UPRAWIAM SEKS, BO MUSZĘ
DAREK, 36 lat, pracownik naukowy
Nie zgadza się na zdjęcie ani na spotkanie. – W grę wchodzi tylko anonimowa rozmowa telefoniczna – zaznacza. W słuchawce słyszę jego sympatyczny głos.
– Jestem uzależniony od seksu. Dlaczego? Kiedyś nie miałem pojęcia, teraz wreszcie to wiem. W dzieciństwie nie byłem kochany. Matka karała mnie emocjonalnym chłodem, potrafiła za karę nie odzywać się do mnie przez kilka dni. Nie potrafiłem sobie z tym poradzić – przyznaje Darek, mąż i ojciec dwójki dzieci. Jego problemy zaczęły się dwadzieścia pięć lat temu, od masturbacji, potem pojawiła się fascynacja pornografią. Żądał od żony częstych i wymyślnych zbliżeń. Nie mógł znieść, jeśli tego nie dostawał. Zaczęły się skoki w bok (żona do dzisiaj nie wie). – Przyznałem się jej tylko do masturbacji i oglądania pornografii. Płakała, pytała, czy ją zdradzam. Skłamałem, że nie. Rodzina jest dla mnie oparciem, nie mogę jej stracić – mówi. Jaka jest prawda? Darek nawet nie wie, ile kobiet już zaliczył. Za wszelką cenę i z byle kim dąży do odbycia stosunku. – Korzystam z płatnego seksu: odwiedzam agencje towarzyskie, zaliczam przydrożne prostytutki – przyznaje. Gdy dopada go głód, nic się nie liczy. Musi go za wszelką cenę zaspokoić. – Niektórzy onanizują się w biurowej toalecie albo szukają chętnych na numerek w bramach, knajpach. Też miałem swoje dno. Kiedyś pojechałem z dziećmi do miasta. Zostawiłem je w aucie na parkingu i wybrałem się do agencji. Zatrzymałem się przed drzwiami i resztkami woli powstrzymałem przed wejściem – wspomina. Wtedy zrozumiał, że nie chce już tak dalej żyć. Postanowił się leczyć. Korzysta z pomocy psychologa, chodzi na mitingi prowadzone przez Anonimowych Uzależnionych od Seksu ( www.slaa.pl ). O czym marzy? – By przejść od nałogu do miłości, kochać się bez przymusu – mówi z nadzieją w głosie.
Ilu ludzi przyzna się do takiej gehenny uzależnienia? A wszystko zaczyna się tak niewinnie … od bezpiecznego seksu dla nastolatków …
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.