IX Niedziela w ciągu roku – A

Pwt 11:18.26-28

Weźcie przeto sobie te moje słowa do serca i duszy. Przywiążcie je sobie jako znak na ręku. Niech one będą wam ozdobą między oczami. Widzicie, ja kładę dziś przed wami błogosławieństwo i przekleństwo. Błogosławieństwo, jeśli usłuchacie poleceń Pana, waszego Boga, które ja wam dzisiaj daję – przekleństwo, jeśli nie usłuchacie poleceń Pana, waszego Boga, jeśli odstąpicie od drogi, którą ja wam dzisiaj wskazuję, a pójdziecie za bogami obcymi, których nie znacie.

Rz 3:21-25a. 28

Ale teraz jawną się stała sprawiedliwość Boża niezależna od Prawa, poświadczona przez Prawo i Proroków. Jest to sprawiedliwość Boża przez wiarę w Jezusa Chrystusa dla wszystkich, którzy wierzą. Bo nie ma tu różnicy: wszyscy bowiem zgrzeszyli i pozbawieni są chwały Bożej, a dostępują usprawiedliwienia darmo, z Jego łaski, przez odkupienie które jest w Chrystusie Jezusie. Jego to ustanowił Bóg narzędziem przebłagania przez wiarę mocą Jego krwi. Sądzimy bowiem, że człowiek osiąga usprawiedliwienie przez wiarę, niezależnie od pełnienia nakazów Prawa.

Mt 7:21-27

Nie każdy, który Mi mówi: Panie, Panie!, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie. Wielu powie Mi w owym dniu: Panie, Panie, czy nie prorokowaliśmy mocą Twego imienia i nie wyrzucaliśmy złych duchów mocą Twego imienia, i nie czyniliśmy wielu cudów mocą Twego imienia? Wtedy oświadczę im: Nigdy was nie znałem. Odejdźcie ode Mnie wy, którzy dopuszczacie się nieprawości! Każdego więc, kto tych słów moich słucha i wypełnia je, można porównać z człowiekiem roztropnym, który dom swój zbudował na skale. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i uderzyły w ten dom. On jednak nie runął, bo na skale był utwierdzony. Każdego zaś, kto tych słów moich słucha, a nie wypełnia ich, można porównać z człowiekiem nierozsądnym, który dom swój zbudował na piasku. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i rzuciły się na ten dom. I runął, a upadek jego był wielki .

Dwie budowy

Tak w pierwszym czytaniu z Księgi Powtórzonego Prawa, jak i w Ewangelii dzisiejsza Liturgia Słowa stawia przed nami dwie możliwości: albo – albo. Mojżesz mówi wprost do narodu wybranego: „Kładę dzisiaj przed wami błogosławieństwo albo przekleństwo„. Albo będziecie słuchać głosu Boga i postępować za nim uczciwie i szczerze, albo będziecie Mu się sprzeciwiać i pójdziecie za obcymi bogami i bożkami. Wybór należy do was. I od was zależy, czy w życiu waszym spotka was błogosławieństwo, czy przekleństwo.

Podobnie i Jezus w dzisiejszej ewangelii mówiąc o dwóch budowach stawia przed nami także dwie możliwości wyboru drogi życia. Buduję na mocnym fundamencie i dom mojego życia jest trwały, albo buduję na piasku i dom mojego życia nie ma szans na przetrwanie. Wybór należy do każdego z nas.

Dziwimy się, że w naszym życiu tyle nieszczęść i katastrof, tyle porażek i niepowodzeń, a właściwie to dlaczego żaden z nas nie zada sobie prostego pytania: „Na jakim fundamencie budują to moje życie? Za jakimi idę bożkami? Co wybrałem w moim życiu jako podstawową wartość?

Buduję na piasku uczuć, sentymentów, albo wartości doczesnych i materialnych, przyjemności i egoizmu a dziwię się, że po jakimś czasie całe to moje życie się wali, że tyle w nim niepowodzeń i porażek. Wiarę i sprawy Boże, sprawy najważniejsze odłożyłem na bok, zaniedbałem, zlekceważyłem i dziwię się, że nic mi nie idzie, że wszystko przesypuje mi się przez palce jak piasek, że nic mi się nie udaje … Albo też tłumaczę się „Chciałem dobrze, przecież miałem najlepsze intencje, dlaczego więc wszystko mi się załamuje i rozsypuje?” Ano tak, chciałem dobrze, ale po swojemu, chciałem dobrze, ale bez Boga, bez wiary i bez przykazań, chciałem dobrze, ale po najmniejszej linii oporu … chciałem dobrze, ale … dobrymi chęciami jest wybrukowane piekło … A to przecież nie Pan Bóg mnie karze, to nie Pan Bóg się mści, to nie Pan Bóg zsyła na mnie doświadczenia i kłopoty życiowe. Chciałem sam i bez Niego, to i Pan Bóg uszanował mój wybór. On mi proponował budowę na skale, ja wybrałem piasek, więc czemu mam do Niego pretensje i żal? Wiele razy dawał mi znaki, wskazywał miejsca słabe mojej budowy, upominał, przypominał, ostrzegał, a ja się uparłem i ustawicznie sobie Go lekceważyłem, czemu więc mam do Niego żal?

Oczywiście, nigdy nie jest za późno,
żeby naprawić, zmienić, poprawić to co sknociłem.
Trzeba jednak najpierw uznać, że to ja sknociłem i że muszę wróć
i poprawić budowę mojego życia.

31.05. Święto Nawiedzenia N. M. P.

So 3,14-18

Wyśpiewuj, Córo Syjońska! Podnieś radosny okrzyk, Izraelu! Ciesz się i wesel z całego serca, Córo Jeruzalem! Oddalił Pan wyroki na ciebie, usunął twego nieprzyjaciela: król Izraela, Pan, jest pośród ciebie, nie będziesz już bała się złego. Owego dnia powiedzą Jerozolimie: Nie bój się, Syjonie! Niech nie słabną twe ręce! Pan, twój Bóg jest pośród ciebie, Mocarz – On zbawi, uniesie się weselem nad tobą, odnowi swą miłość, wzniesie okrzyk radości, (jak w dniu uroczystego święta). Zabiorę od ciebie niedolę, abyś już nie nosiła brzemienia zniewagi.

Łk 1,39-56

W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w [pokoleniu] Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę. Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona okrzyk i powiedziała:

Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie. Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana.

Wtedy Maryja rzekła:

Wielbi dusza moja Pana,
i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy.
Bo wejrzał na uniżenie Służebnicy swojej.
Oto bowiem błogosławić mnie będą odtąd wszystkie pokolenia,
gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny.
Święte jest Jego imię –
a swoje miłosierdzie na pokolenia i pokolenia [zachowuje] dla tych, co się Go boją.
On przejawia moc ramienia swego,
rozprasza ludzi pyszniących się zamysłami serc swoich.
Strąca władców z tronu, a wywyższa pokornych.
Głodnych nasyca dobrami, a bogatych z niczym odprawia.
Ujął się za sługą swoim, Izraelem, pomny na miłosierdzie swoje –
jak przyobiecał naszym ojcom – na rzecz Abrahama i jego potomstwa na wieki.

Maryja pozostała u niej około trzech miesięcy; potem wróciła do domu.

Błogosławiona jesteś między niewiastami …

Ewangeliczna narracja pokazuje nam spotkanie Maryi i Elżbiety, dwóch brzemiennych kobiet. Już we wczesnym Kościele spotkanie to było tematem teologicznej refleksji, a scena stała się bardzo popularna przez fakt, że jest ona źródłem wspaniałego hymnu „Magnificat” śpiewanego w nieszporach, ale także źródłem części modlitwy, która wraz z pozdrowieniem anielskim tworzy „Zdrowaś Maryjo”. Scenę tę odnajdujmy również jako jedną z tajemnic Radosnej części Różańca. Samo święto obchodzone było najpierw w XIII wieku wśród franciszkanów. Zostało ono rozszerzone na cały zachodni Kościół w wieku XIV.

Maryja po Zwiastowaniu, wiedząc, że sama została Matką Zbawiciela, postanowiła odwiedzić swoją krewną Elżbietę. Opuszcza więc Nazaret w Galilei i -w kilkudniowej podróży, najprawdopodobniej na piechotę- udaje się na południe do Judei. Pismo św. nie wymienia nazwy miejscowości, w jakiej mieszkała Elżbieta. Niektórzy proponowali Jerozolimę, inni Hebron, ale wydaje się, że było to najprawdopodobniej -leżące w odległości 8 kilometrów na zachód od Jerozolimy- Ain Karim.

Spotkanie to pozostaje w całej tradycji Kościoła wspaniałym przykładem wzajemnej miłości i szacunku, ale także szczególnym wyrazem troski o dziecko. Jest to spotkanie oczywiście pierwszym objawieniem się Chrystusa. Skąd Elżbieta wiedziała o fakcie Zwiastowania? Jak dowiedziała się ona o tym, że oto „Matka mojego Pana przychodzi do mnie„? Chrystus jeszcze przed swoim narodzeniem staje się znany jako Zbawiciel, jako Odkupiciel i Mesjasz. I co ciekawe -po Maryi i Józefie właśnie Elżbieta jest tą, która jako trzecia wie o niezwykłym wydarzeniu i tajemnicy Wcielenia. Jest też to spotkanie okazją do wyśpiewania przez Maryję pięknego hymnu: „Uwielbia dusza moja Pana …„.

Uczmy się -z przykładu dwóch kobiet z dzisiejszej ewangelii- wzajemnego szacunku i pokory, ale także umiejętności przyjmowania Boga w nas samych, w naszym życiu, w naszej codzienności.

Zauważmy także, ze Maryja przynosi Chrystusa współczesnemu, zabieganemu i zatroskanemu człowiekowi i sama przychodzi z pomocą tam, gdzie ta pomoc jest potrzebna. Maryja nigdy nie zasłania Chrystusa sobą, Ona Go „odsłania”, ukazuje i przynosi światu i człowiekowi, jako Jedynego Zbawiciela świata.

Sto Zabobonów …

TOLERANCJA. Tyle co znoszenie. Nazywamy “tolerancyjnym” człowieka, który toleruje, to jest znosi innych, ich poglądy, ich sposób życia itp. Tolerancja jest wypróbowanym sposobem współżycia w łonie tego samego społeczeństwa różnych grup ludzi, różniących się pod względem światopoglądu*, względnie zasadniczych tez politycznych. W tej dziedzinie tolerancja jest pożyteczną dyrektywą ustrojową. Ale z tą tolerancją związanych jest kilka zabobonów.

Jeden z nich polega na pojmowaniu tolerancji jako reguły bezwzględnej, od której nie ma wyjątków. Wtedy rozumie się przez tolerancję także znoszenie kogoś, kto obraża innych, ich uczucia itp. Skądinąd niektórzy pojmują tolerancję tak szeroko, że żądają znoszenia nawet tych, którzy chcą siłą obalić tolerancyjny ustrój. Mamy wtedy do czynienia z dwoma zabobonami: żadna tolerancja nie uprawnia nikogo do obrażania innych, a tolerancja, która toleruje swoich własnych wrogów, nie może się ostać. Stąd niektóre konstytucje, np. konstytucja Republiki Federalnej Niemiec, zawierają przepis pozwalający rządowi zabronić działalności partii, której zasady i praktyka są sprzeczne z tolerancyjnymi zasadami tejże konstytucji. Na tej podstawie, po otrzymaniu wyroku trybunału konstytucyjnego, zabroniono w Niemczech zarówno partii neonazistowskiej jak i komunistycznej.

Inny, znacznie groźniejszy zabobon, to przenoszenie tolerancji z dziedziny światopoglądu do nauki*. Co prawda i w nauce pewna tolerancja jest w zasadzie pożyteczna, bo pozwala na rozwijanie nowych myśli, ale ta tolerancja ma granice. Wprawdzie nie w tym znaczeniu, by zabraniano ludziom bronić poglądów oczywiście fałszywych, względnie sprzecznych ze stanem nauki, ale w tym, że odmawia im się subwencji itp. Oto przykład: gdyby ktoś chciał bronić dzisiaj teorii Pto-lemeusza (według której Słońce obraca się wokoło Ziemi), nikt by mu tego w krajach tolerancyjnych nie zabronił, ale wątpić należy, czy znalazłby instytut astronomiczny, gdzie pozwolono by mu wykładać to głupstwo, a tym mniej fundusz naukowy, który finansowałby jego “badania”. Powodem przenoszenia tolerancji ze światopoglądu do nauki jest zazwyczaj sceptycyzm*.

Patrz: demokracja, nauka, relatywizm, sceptycyzm, wolność.
Sto zabobonow JM Bochenski

A jeszcze większe zamieszanie powstaje, jeśli przeniesiemy tolerancję z dziedziny światopoglądu do dziedziny moralności. Wtedy szeroko rozumiana tolerancja przymusza nas żeby zaakceptować wszelkie możliwe i niemożliwe postawy moralne z morderstwem włącznie. NO bo czemu jedne postawy mogą być akceptowane i tolerowane a inne nie? Jakie są granice wyznaczające postawy tolerowalne od nietolerowalnych?

Uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa – A

Pwt 7:6-11

Ty bowiem jesteś narodem poświęconym Panu, Bogu twojemu. Ciebie wybrał Pan, Bóg twój, byś spośród wszystkich narodów, które są na powierzchni ziemi, był ludem będącym Jego szczególną własnością. Pan wybrał was i znalazł upodobanie w was nie dlatego, że liczebnie przewyższacie wszystkie narody, gdyż ze wszystkich narodów jesteście najmniejszym, lecz ponieważ Pan was umiłował i chce dochować przysięgi danej waszym przodkom. Wyprowadził was mocną ręką i wybawił was z domu niewoli z ręki faraona, króla egipskiego. Uznaj więc, że Pan, Bóg twój, jest Bogiem, Bogiem wiernym, zachowującym przymierze i miłość do tysiącznego pokolenia względem tych, którzy Go miłują i strzegą Jego praw, lecz który odpłaca każdemu z nienawidzących Go, niszcząc go. Nie pozostawia bezkarnie tego, kto Go nienawidzi, odpłacając jemu samemu. Strzeż przeto poleceń, praw i nakazów, które ja tobie polecam dzisiaj pełnić.

1 J 4:7-16

Umiłowani, miłujmy się wzajemnie, ponieważ miłość jest z Boga, a każdy, kto miłuje, narodził się z Boga i zna Boga. Kto nie miłuje, nie zna Boga, bo Bóg jest miłością. W tym objawiła się miłość Boga ku nam, że zesłał Syna swego Jednorodzonego na świat, abyśmy życie mieli dzięki Niemu. W tym przejawia się miłość, że nie my umiłowaliśmy Boga, ale że On sam nas umiłował i posłał Syna swojego jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy. Umiłowani, jeśli Bóg tak nas umiłował, to i my winniśmy się wzajemnie miłować. Nikt nigdy Boga nie oglądał. Jeżeli miłujemy się wzajemnie, Bóg trwa w nas i miłość ku Niemu jest w nas doskonała. Poznajemy, że my trwamy w Nim, a On w nas, bo udzielił nam ze swego Ducha. My także widzieliśmy i świadczymy, że Ojciec zesłał Syna jako Zbawiciela świata. Jeśli kto wyznaje, że Jezus jest Synem Bożym, to Bóg trwa w nim, a on w Bogu. Myśmy poznali i uwierzyli miłości, jaką Bóg ma ku nam. Bóg jest miłością: kto trwa w miłości, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim.

Mt 11:25-30

W owym czasie Jezus przemówił tymi słowami: Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie. Wszystko przekazał Mi Ojciec mój. Nikt też nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn, i ten, komu Syn zechce objawić. Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie.

Przyjdźcie do mnie wszyscy …

W naszej codzienności szukamy raczej, jak być silnym i pewnym siebie. Stawiamy na tych, którzy nie ustępują, nie poddają się, umieją walczyć o swoje. Mamy szacunek dla mocnych i podziwiamy ludzi sukcesu. Cichych i pokornych uważamy za fajtłapów i niedorajdów życiowych. Bezkrytyczna i ślepa gloryfikacja człowieka mocnego, cywilizacja sukcesu stworzyła model współczesnego supermana. Model współczesnego człowieka, to ktoś pewny siebie – nazywamy go wtedy „asertywnym”, to człowiek liczący na własne siły – mówimy, że jest zdecydowany, człowiek który wszystko wie, a przynajmniej robi wrażenie, że wie wszystko – mówimy wtedy, że jest wykształcony i obyty w świecie. A najczęściej jest to też człowiek wrzaskliwy, zwracający uwagę tylko na siebie i w końcu pełen pychy. Świat współczesny ma mnóstwo takich idolów, a środki masowego przekazu co rusz podsuwają nam nowe wzorce. Piękne, eleganckie, przebiegłe i drapieżne kobiety. Dobrze ubrani i zaradni, zdecydowani panowie, aktorzy, sportowcy, podróżnicy, biznesmeni, politycy …. Cała gama wzorców, mocnych ludzi, supermanów, ludzi sukcesu.

A ja oglądając takie medialne idole, zastanawiam się: „Jak Chrystus czułby się wśród nich? Jak oni przyjęliby słowa Chrystusa: «uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem»?” Popatrzyliby na Niego z politowaniem, uśmiechnęli się lekceważąco i pewno – tak, jak Grecy Pawłowi na Areopagu – odpowiedzieliby z pobłażaniem: „Posłuchamy Cię innym razem.

Ludzie cisi, pokorni, nie rzucający się w oczy, czasami niezdecydowani lub zakłopotani to dla nas ciamajdy, fajtłapy, nieudacznicy, życiowe niedorajdy. Pogardzamy nimi, nie mamy do nich szacunku, nie mamy do nich ani zaufania, ani nie liczymy na nich, bo są za słabi, głupi, prości, niepozbierani, niezaradni. Patrzymy na nich z pobłażaniem i politowaniem, uśmiechamy się ironicznie i drwiąco … Nie są ani eleganccy, ani dobrze i gustownie ubrani, nie skrapiają się drogimi perfumami i nie spędzają całych dni i nocy „na robieniu biznesu”. Nie należą do elity, nie mają mocnych pleców i wpływowych znajomych. W świecie i cywilizacji sukcesu po prostu się nie liczą.

A ja spotykając takich ludzi, zastanawiam się: „Jak Chrystus czułby się wśród nich? Jak oni przyjęliby sława Chrystusa: «uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem»?” Popatrzyliby na Niego z miłością, uśmiechnęli się ze zrozumieniem i radością, i pewno -jak Zacheusz i celnik – odpowiedzieliby pokornie: „Panie nie jestem godzien„.

Czy wobec tego co powyżej, można powiedzieć, że chrześcijaństwo to smutna religia słabych prostaczków, nieokrzesanych fajtłapów i życiowych nieudaczników?

A przecież „Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców, wybrał to, co niemocne, aby mocnych poniżyć …”(1Kor 1:27). Proszę Cię więc Panie … „uczyń serca nasze według Serca twego”. Nie pozwól mi być zarozumiałym i pewnym siebie, uchroń mnie od pychy i samozadowolenia.