XXXI Niedziela w ciągu roku – A

Ml 1,14b-2,2b. -10

Ja jestem potężnym Królem a imię moje będzie wzbudzać lęk między narodami. Teraz zaś do was, kapłani, odnosi się następujące polecenie: Jeśli nie usłuchacie i nie weźmiecie sobie do serca tego, iż macie oddawać cześć memu imieniu, mówi Pan Zastępów, to rzucę na was przekleństwo i przeklnę wasze błogosławieństwo, a przeklnę je dlatego, że sobie nic nie bierzecie do serca. Wy zaś zboczyliście z drogi, wielu doprowadziliście do sprzeniewierzenia się Prawu, zerwaliście przymierze Lewiego, mówi Pan Zastępów. A przeto z mojej woli jesteście lekceważeni i macie małe znaczenie wśród całego ludu, ponieważ nie trzymacie się moich dróg i stronniczo udzielacie pouczeń. Czyż nie mamy wszyscy jednego Ojca? Czyż nie stworzył nas jeden Bóg? Dlaczego oszukujemy jeden drugiego, znieważając przymierze naszych przodków?

 

1Tes 2,7b-9.13

A jako apostołowie Chrystusa mogliśmy być dla was ciężarem, my jednak stanęliśmy pośród was pełni skromności, jak matka troskliwie opiekująca się swoimi dziećmi. Będąc tak pełni życzliwości dla was, chcieliśmy wam dać nie tylko naukę Bożą, lecz nadto dusze nasze, tak bowiem staliście się nam drodzy. Pamiętacie przecież, bracia, naszą pracę i trud. Pracowaliśmy dniem i nocą, aby nikomu z was nie być ciężarem. Tak to wśród was głosiliśmy Ewangelię Bożą. Dlatego nieustannie dziękujemy Bogu, bo gdy przyjęliście słowo Boże, usłyszane od nas, przyjęliście je nie jako słowo ludzkie, ale – jak jest naprawdę – jako słowo Boga, który działa w was wierzących.

 

Mt 23,1-12

Wówczas przemówił Jezus do tłumów i do swych uczniów tymi słowami: Na katedrze Mojżesza zasiedli uczeni w Piśmie i faryzeusze. Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich nie naśladujcie. Mówią bowiem, ale sami nie czynią. Wiążą ciężary wielkie i nie do uniesienia i kładą je ludziom na ramiona, lecz sami palcem ruszyć ich nie chcą. Wszystkie swe uczynki spełniają w tym celu, żeby się ludziom pokazać. Rozszerzają swoje filakterie i wydłużają frędzle u płaszczów. Lubią zaszczytne miejsca na ucztach i pierwsze krzesła w synagogach. Chcą, by ich pozdrawiano na rynkach i żeby ludzie nazywali ich Rabbi. Otóż wy nie pozwalajcie nazywać się Rabbi, albowiem jeden jest wasz Nauczyciel, a wy wszyscy braćmi jesteście. Nikogo też na ziemi nie nazywajcie waszym ojcem; jeden bowiem jest Ojciec wasz, Ten w niebie. Nie chciejcie również, żeby was nazywano mistrzami, bo jeden jest tylko wasz Mistrz, Chrystus. Największy z was niech będzie waszym sługą. Kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony.

Biada gorszycielom …

Wiele we współczesnym kościele mówi się na temat zgorszenia dawanego przez księży, wiele słyszy się ostrej i nieraz bardzo pryncypialnej krytyki. Z wypiekami na policzkach czytamy o skandalach seksualncyh czy malwersacjach finansowych wśród księży, czy nawet biskupów. I jest w tym na pewno sporo przykrej prawdy i ludzkiej racji. Niewątpliwie można znaleźć księży którzy swoją postawą gorszą i powodują skandal. Nikt z ludzi nie jest wolny od mozłiwości popełnienia zła, nie ma (poza Maryją) tych, którzy są niepokalani. Uzasadnione są więc słowa proroka Malachiasza kiedy mówi w imieniu Pana: „Wy zaś zboczyliście z drogi, wielu doprowadziliście do sprzeniewierzenia się Prawu, zerwaliście przymierze, mówi Pan Zastępów. A przeto z mojej woli jesteście lekceważeni …„.

Nie zamierzam na pewno bronić przewrotnych, zachłannych, nieuczciwych, złych księży, bo i po co … oni sami dają świadectwo o sobie i oni sami poniosą odpowiedzialność za popełnione grzechy i za wyrządzone krzywdy, za skandal i zgorszenie, które wywołali. Jest w tym wszystkim jednak i pewne niebezpieczeństwo. Dopóki widzę zło i obłudę (nie tylko zresztą księży, ale i innych wśród których się obracam) i ubolewam nad tym, nie jest to jeszcze takie złe i niebezpieczne. Zawsze -widząc zło- mogę zapytać: „a jaki ja jestem, jak się obronić przed takim zachowaniem, jak nie wpaść w fałsz i obłudę?” I wtedy zło popełniane przez innych nie dotyka mnie, a nawet jest okazją do mojego nawrócenia czy trwania w dobrym. Ale !!!!! No właśnie ale … jest  też  taka możliwość, że zło popełniane przez innych, a szczególnie tych którzy są na świeczniku, powoduje, że ja sam się usprawiedliwiam myśląc, czy nawet mówiąc: „jeśli on (mój proboszcz, ksiądz, którego poznałem, szef, teściowa tu …… wstaw inne, właściwe określenie) jest TAAAAAAKI, to ja na tym tle wypadam całkiem nieźle i nie nie muszę się wcale wysilać ani niczym przejmować. Mogę spać spokojnie i nadal robić to co robię nawet jeśli jest to grzech”. Jestem usprawiedliwiony i nie muszę chodzić do kościoła, czy do spowiedzi, starać się zmianę swojego życia, nie muszę podejmować żadnych wysiłków w moim własnym życiu …. bo mój proboszcz popełnia TAAAKIE grzechy!!! Taka postawa jest ogromnie niebezpieczna, bo prowadzi nie tylko do zaniedbania swojego własnego nawrócenia, ale usypia moją wolę i moje sumienie nieraz na lata. Powoduje również, ze porównując się z TAAAKIM ZŁYM KSIĘDZEM ja  sam się usprawiedliwiam i nie robię nic. To jest właśnie to o czym mówi Chrystus ostrzegając swoich uczniów: „Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich nie naśladujcie. Mówią bowiem, ale sami nie czynią. Wiążą ciężary wielkie i nie do uniesienia i kładą je ludziom na ramiona, lecz sami palcem ruszyć ich nie chcą.

Nie ma tu nigdzie pochwały ani usprawiedliwienia moich osobistych grzechów. Chrystus nie mówi nigdzie, że przewrotność i zakłamanie faryzeuszów, uczonych w Piśmie i kapłanów usprawiedliwiają moje grzechy i dyspensują mnie z wysiłku czynienia dobrze. Wprost przeciwnie mówi wyraźnie: „Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą …”, bo to co polecają jest dobre i pochodzi od Boga, a fakt że sami nie zachowują tego czego uczą, będzie dla nich powodem do kary.

Mówiąc najogólniej, nigdy i w żadnym przypadku złe postępowanie innej osoby, nawet najbardziej eksponowanej i najwyżej postawionej nie może być dla mnie usprawiedliwieniem mojej podłości, zła przeze mnie wyrządzonego, czy grzechu przeze mnie popełnionego. Każdy będzie odpowiadał za swoje własne grzechy i za spowodowany tymi grzechami skandal i zgorszenie. Na pewno zły i grzeszny ksiądz, odpowie za swoje postępowanie i wyrządzone zło i zgorszenie, które wywołał, ale jego grzechy wcale nie usprawiedliwią mnie i nie anulują moich grzechów. Warto o tym pamiętać, oskarżając i szafując pryncypialne wyroki …

 

Homilia alternatywna

Nie chodzę do kościoła bo ….

Stale powracający temat i problem … zgorszenia spowodowanego przez tych, którzy powinni przewodzić i być wzorem. Bardzo ostre słowa w pierwszym czytaniu: „Wy zboczyliście z drogi, wielu doprowadziliście do sprzeniewierzenia się Prawu, … A przeto z mojej woli jesteście lekceważeni i macie małe znaczenie wśród całego ludu, ponieważ nie trzymacie się moich dróg i stronniczo udzielacie pouczeń … „. I jeszcze mocniejsze słowa krytyki z ust samego Pana Jezusa, wobec przywódców Ludu Bożego: „Mówią bowiem, ale sami nie czynią”. Ale przecież nie tylko wobec nich, bo i wobec wszystkich, którzy przedkładają wygodę, własną chwałę i pychę, urządzanie się i kumoterstwo, koniunkturę i zaszczyty ponad Prawdę. Chrystus krytykując uczonych w Piśmie i faryzeuszów, wytyka raczej postawę i krytykuje zachowanie pełne pychy i cwaniactwa, a nie osoby. Tak samo, jak faryzeusze i uczeni w Piśmie mogą się zachowywać i inni, w tym na pewno współcześni księża.

Chrystus nie potępia samych kapłanów, ale jakby przestrzega, że są pewne stanowiska, pewne funkcje, które predysponują do wynoszenia się, do pychy. Chce jakby przestrzec przed szukaniem tytułów, zaszczytów, próżnej chwały („nie pozwalajcie nazywać się Rabbi … nie chciejcie, żeby was nazywano mistrzami”). To nie o same tytuły i zaszczyty chodzi, ale o to co się za nim kryje, czego naprawdę szukają ci, którzy je noszą, piastują, celebrują. Ojciec św. Jan Paweł II nie był wielki przez samo to, ze był Papieżem. On pokazał, że wielkość człowieka w czym innym niż w tytułach, zaszczytach i godnościach. Czy Jemu Chrystus mógłby coś zarzucić dlatego, że pozwolił nazywać się Ojcem? Za tytułem musi iść pewna postawa. To nie tytuły piętnuje Chrystus, ale postawę pychy, zarozumialstwo i obłudę.

Ale takie postawy i takie zachowania, pycha i obłuda spotykane są niestety często i to zarówno wśród tych, którym oddano pieczę nad Kościołem, jak i wśród Ludu Bożego. Pycha i szukanie własnej chwały, robienie interesów na Bogu i wykorzystywanie wiary do swoich prywatnych, małostkowych celów, to niestety częste przywary wyznawców Chrystusa. I nadal tak trudno nam zrozumieć te bulwersujące słowa: „Największy z was niech będzie waszym sługą. Kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony.” Sam Chrystus jest doskonałym wzorem do naśladowania w tym względzie. On będąc naprawdę największym spośród ludzi, będąc Bogiem-Człowiekiem stał się naszym sługą. On naprawdę i do końca się poniżył, aby przez Ojca zostać wywyższonym Tylko, że takie postawy nie są modne we współczesnym świecie. liczy się raczej cwaniactwo, pycha, podkreślanie własnych zasług i tytuły … Ojcze, Magistrze, Dyrektorze, Kierowniku, Prezydencie, panie Pośle, panie Ministrze … A o poniżeniu nie ma mowy, bo któż by był aż tak głupi, żeby nie wykorzystać wszystkich przywilejów i uprawnień stanowiska? Dlaczegóż miałby się ktoś uniżać i nie pokazać innym swojej nad nimi przewagi? Zobaczmy tylko dookoła nas samych … przypatrzmy się tylko naszemu własnemu zachowaniu …

Czy my wszyscy aby nie zapominamy Kto naprawdę jest naszym Mistrzem i Nauczycielem, i komu należy się chwała i uwielbienie? Czy my sami wobec innych nie zachowujemy się właśnie w taki, pyszałkowaty i wyniosły sposób? Kto się wywyższa ….

Pokora nie jest dzisiaj w modzie,

a biznes można zrobić i na samym Panu Bogu …

ale na jak długo???

01.11. Uroczystość Wszystkich Świętych

kzyż

 

Wprowadzenie do Mszy Świętej

Akt Pokutny i uznanie własnej grzeszności na początku każdej Mszy Świętej nie jest katem upokorzenia, ale prawdy. Uznajemy, że jeszcze nie jesteśmy święci, że do świętości dążymy, że jest to możliwe jedynie dzięki odkupieńczej Ofierze Jezusa Chrystusa , w której uczestniczymy. Wyznajmy więc nasze grzechy i prośmy o wstawiennictwo tych, którzy już są błogosławieni w Królestwie Niebieskim.

Ap 7,2-14

I ujrzałem innego anioła, wstępującego od wschodu słońca, mającego pieczęć Boga żywego. Zawołał on donośnym głosem do czterech aniołów, którym dano moc wyrządzić szkodę ziemi i morzu: Nie wyrządzajcie szkody ziemi ni morzu, ni drzewom, aż opieczętujemy na czołach sługi Boga naszego. I usłyszałem liczbę opieczętowanych: sto czterdzieści cztery tysiące opieczętowanych ze wszystkich pokoleń synów Izraela: Potem ujrzałem: a oto wielki tłum, którego nie mógł nikt policzyć, z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków, stojący przed tronem i przed Barankiem. Odziani są w białe szaty, a w ręku ich palmy. I głosem donośnym tak wołają: Zbawienie u Boga naszego, Zasiadającego na tronie i u Baranka. A wszyscy aniołowie stanęli wokół tronu i Starców, i czworga Zwierząt, i na oblicza swe padli przed tronem, i pokłon oddali Bogu, mówiąc: Amen. Błogosławieństwo i chwała, i mądrość, i dziękczynienie, i cześć, i moc, i potęga Bogu naszemu na wieki wieków! Amen. A jeden ze Starców odezwał się do mnie tymi słowami: Ci przyodziani w białe szaty kim są i skąd przybyli? I powiedziałem do niego: Panie, ty wiesz. I rzekł do mnie: To ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku i opłukali swe szaty, i w krwi Baranka je wybielili.

1J 3,1-3

Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. Świat zaś dlatego nas nie zna, że nie poznał Jego. Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy. Wiemy, że gdy się objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jakim jest. Każdy zaś, kto pokłada w Nim tę nadzieję, uświęca się, podobnie jak On jest święty.

Mt 5,1-12

Jezus, widząc tłumy, wyszedł na górę. A gdy usiadł, przystąpili do Niego Jego uczniowie. Wtedy otworzył swoje usta i nauczał ich tymi słowami:

Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie.

Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni.

Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię.

Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni.

Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią.

Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą.

Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi.

Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy królestwo niebieskie.

Błogosławieni jesteście, gdy /ludzie/ wam urągają i prześladują was, i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe na was.

Cieszcie się i radujcie, albowiem wasza nagroda wielka jest w niebie. Tak bowiem prześladowali proroków, którzy byli przed wami.

Nie święci garnki lepią

Ale i świętych nie z innej lepią gliny. To nie ludzie nadzwyczajni lub niezwyczajni, żyjący gdzieś daleko w odległych krajach lub zamierzchłych czasach. To nie herosi, idole, prawie anioły, nieosiągalni w swej doskonałości i nieprzystępni w swej świętości. To nasi bliscy, krewni, znajomi … Ludzie szczęśliwi, chociaż pozornie niedorajdy i fajtłapy, nieudacznicy życiowi, którym się nie wiedzie, bo nie umieli się dobrze ustawić, bo zapomnieli, że o swoje trzeba dbać i pilnować interesu, bo nie umieli być sprytni, przebiegli i zaradni, bo na kłamstwo mówili, że to jest kłamstwo, a na zło, że to jest zło. Oni nazywali rzeczy po imieniu i nie byli obłudnymi dyplomatami o podwójnej twarzy. Dla nich rzeczy były i są proste i świat po Bożemu poukładany. To nie ludzi szukający świętego spokoju i unikający kłopotów za wszelką cenę. Święci, to ludzie jak najbardziej normalni, po bożemu normalni, a nie po ludzku.

Szczęśliwi i pełni prostoty w swojej naiwnej uczciwości i rzetelności. Szczęśliwi, bo czystego serca, szczęśliwi, bo ubodzy duchem, łagodni i chociaż czasami płaczący z bezsilności wobec zła, to jednak w ostatecznym rachunku zwycięscy. Pełni miłosierdzia dla cierpiących, ale niemiłosierni dla oszustów i hochsztaplerów, dla karierowiczów i chciwców, głodni sprawiedliwości dla zakłamanych i obłudników. Oni zrozumieli, gdzie są prawdziwe wartości i dlatego są szczęśliwi i błogosławieni. Wprowadzający pokój, ale bez kompromisów i dwulicowości. To ludzie, dla których „tak” znaczyło ”tak”, a „nie” znaczyło po prostu „nie”.

Iluż z tych, którzy tę piękna pieśń -„Błogosławieni” śpiewało kiedyś dla Papieża Jana Pawła II, zrozumiało głębię jej słów? Iluż z tych, którzy jej słuchali, doceniło wartość i znaczenie tego tekstu? A przecież jest to pieśń właśnie o świętych, o wszystkich świętych bezimiennych i nie kanonizowanych, i tych zmarłych z głodu i zimna w czasie ostatniej zimy w Polsce także … i o zamordowanych, bezbronnych dzieciach także, i o tych nienarodzonych, chociaż oni jeszcze nic nie zrozumieli … również…

BŁOGOSŁAWIENI i SZCZĘŚLIWI, chociaż żyli obok nas i byli pogardzani, niezauważani, lekceważeni, wyśmiewani, odsądzani od czci.

BŁOGOSŁAWIENI i SZCZĘŚLIWI … niedoceniani, którym nawet prawa do życia nie przyznano …

BŁOGOSŁAWIENI i SZCZĘŚLIWI … oni już tak … my … jeszcze nie.

 

Homilia alternatywna I

144 tysiące wybranych ?

Czyżby tylko tak niewielka liczba ludzi miała się zbawić? Jeśli wziąć pod uwagę liczbę kanonizowanych i beatyfikowanych przez świętego Papieża Jana Pawła II to chyba już niewiele miejsc wolnych pozostało … Czy się jeszcze załapiemy?

Nie sądzę jednak aby u bram raju stali buchalterzy liczący wchodzących. To tylko w niektórych parafiach, od czasu do czasu proboszczowie liczą wiernych na Mszach św. każąc ministrantom liczyć wchodzących do kościoła. Pan Bóg ma jednak na pewno inne metody i nie używa naszych kalkulatorów czy komputerów.

Św. Augustyn powiedział coś, co można zastosować do tej „Bożej buchalterii”. Jego słowa to: „Przy końcu życia będziemy rozliczani jedynie z miłości„. I -tak na dobra sprawę- to będzie jedyne kryterium wstępu do Królestwa Niebieskiego i jedyny warunek uczestnictwa w życiu wiecznym. Nikt nie będzie tam liczył wchodzących, nikt nie będzie zwracał uwagi na krawat, smoking czy nie wyczyszczone buty, nikomu do głowy nie przyjdzie sprawdzać paszportów, wiz i posiadanej gotówki … Nikt nie będzie pytał czy jesteś ze strefy Schoengen, czy twój paszport jest zielony, niebieski czy czerwony … Jedynym pytaniem będzie: „Czy i jak kochałeś Boga i bliźniego swego?” Czy Twoja miłość była tylko uczuciowo-sentymentalna, czy czynna i konkretna, jak w dzisiejszym kazaniu Chrystusa na Górze Ośmiu Błogosławieństw?

Liczba 144 tysięcy jest zapewne wysoce symboliczna, i pewnym jest też, że Bóg ze swej strony nie nakłada żadnych ograniczeń. On przyszedł na świat zbawić wszystkich, i wszystkich zaprasza, i wszystkich chciałby mieć u siebie. To tylko my, naszym egoizmem, obojętnością, chciwością, zachłannością, nienawiścią, brakiem zrozumienia, lenistwem, małostkowością, pożądliwością i innymi grzechami wykluczamy się z liczby zbawionych..

A tak swoją drogą, to …

do spotkania w niebie, czego i Tobie, i sobie życzę.

 

Wersja druga;

144 tysiące wybranych ?

Każdego roku w Uroczystość Wszystkich Świętych czytamy przepiękny tekst z Apokalipsy św. Jana opisujący liturgię Nowego Jeruzalem. A w nim słowa: „I usłyszałem liczbę opieczętowanych: sto czterdzieści cztery tysiące opieczętowanych ze wszystkich pokoleń synów Izraela: Potem ujrzałem: a oto wielki tłum, którego nie mógł nikt policzyć, z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków, stojący przed tronem i przed Barankiem.

Z jednej strony mam tutaj rzeczywiście liczbę 144 tysiące, która ma znaczenie raczej symboliczne i może być odczytywana jako; symbol doskonałości, powszechności zbawienia, czy po prostu wyraz przekonania że członkowie wszystkich pokoleń Narodu Wybranego (12 pokoleń po 12 tysięcy) zostaną zbawieni. Z drugiej jednak strony już w następnym zdaniu autor niejako zaprzecza samemu sobie mówiąc: „Potem ujrzałem: a oto wielki tłum, którego nie mógł nikt policzyć, z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków …”. Czy więc będzie to rzeczywiście niepoliczalny tłum, czy tylko 144 tysiące jak chcą np. Świadkowie Jehowy, czy Mormoni?

Czyżby tylko tak niewielka liczba ludzi miała się zbawić? Jeśli wziąć pod uwagę liczbę kanonizowanych i beatyfikowanych przez świętego Papieża Jana Pawła II, to chyba już niewiele wolnych miejsc w niebie pozostało … Czy się jeszcze załapiemy?

Nie sądzę jednak aby u bram raju stali buchalterzy liczący wchodzących. To tylko raz do roku w parafiach proboszczowie każą ministrantom liczyć wchodzących do kościoła. Pan Bóg ma jednak na pewno inne metody i nie używa naszych kalkulatorów czy komputerów.

Bóg na pewno chce zbawić wszystkich, chociaż z drugiej strony pewne jest i to, że nie wszyscy będą zbawieni, bo sam Chrystus mówi wielokrotnie o tych, którzy sami skazali się na wieczne potępienie

Św. Augustyn powiedział coś, co można zastosować do tej „Bożej buchalterii”. Jego słowa to: „Przy końcu życia będziemy rozliczani jedynie z miłości„. I -tak na dobra sprawę- to będzie jedyne kryterium wstępu do Królestwa Niebieskiego i jedyny warunek uczestnictwa w życiu wiecznym. Nikt nie będzie tam liczył wchodzących, nikt nie będzie zwracał uwagi na krawat, smoking czy nie wyczyszczone buty, nikomu do głowy nie przyjdzie sprawdzać paszportów, wiz i posiadanej gotówki … Nikt nie będzie pytał czy jesteś ze strefy Schoengen, czy twój paszport jest zielony, niebieski czy czerwony … Jedynym pytaniem będzie: „Czy i jak kochałeś Boga i bliźniego swego?” Czy Twoja miłość była tylko uczuciowo-sentymentalna, a więc egoistyczna, czy raczej czynna i konkretna, nastawiona na drugiego człowieka, jak w dzisiejszym kazaniu Chrystusa na Górze Ośmiu Błogosławieństw?

Liczba 144 tysięcy jest zapewne wysoce symboliczna, i pewnym jest też, że Bóg ze swej strony nie nakłada żadnych ograniczeń. On przyszedł na świat zbawić wszystkich, i wszystkich zaprasza, i wszystkich chciałby mieć u siebie. To tylko czy my sami, naszym egoizmem, zatwardziałością, pychą obojętnością, chciwością, zachłannością, nienawiścią, brakiem zrozumienia, lenistwem, małostkowością, pożądliwością i innymi grzechami nie wykluczamy się z liczby zbawionych..

A tak swoją drogą, to …

do spotkania w niebie, czego i Tobie, i sobie życzę.

Homilia alternatywna II

W książce Bruno Ferrero „Czy jest tam ktoś? Krótkie opowiadania dla ducha” znalazłem takie oto krótkie opowiadanie:

Pewien mistrz murarski pracował wiele lat w wielkim zakładzie budowlanym. Kiedyś jednak od prezesa tegoż zakładu otrzymał interesujące zamówienie na wybudowanie wspaniałej willi według własnego projektu i uznania. Mógł wybrać najpiękniejsze miejsce i nie przejmować się żadnymi kosztami. Wszystkie koszty miały być pokryte z funduszy zakładu.

Prace rozpoczął natychmiast. Wykorzystując jednak pokładane w nim bezgraniczne zaufanie, jakim go obdarzono, pomyślał sobie, że może użyć starych surowców z odzysku oraz zatrudnić mniej wykwalifikowanych robotników, aby w ten sposób zagarnąć dla siebie nieuczciwie zaoszczędzone pieniądze. I tak w krótkim czasie wybudował zamówioną willę, ale jej jakość daleka była od tego, co mógłby zrobić gdyby był uczciwy i rzetelny.

Kiedy dom został ukończony, w czasie wydanego na tę okoliczność przyjęcia, wręczył swojemu prezesowi klucze do posiadłości. Prezes jednak zwrócił mu je natychmiast i z uśmiechem powiedział :

„Ten dom jest naszym podziękowaniem dla ciebie za rzetelną pracę. Niech będzie wyrazem naszego poważania i szacunku dla ciebie i twojej pracy.”

Autor opowiadania dodaje na zakończenie: „Twoje dni są cegłami, z których budujesz dom swojej wieczności.

W dniu dzisiejszym warto byłoby zadać sobie pytanie: „A jaki dom na wieczność buduję sobie ja?” Święci których dzisiaj czcimy wybudowali na pewno domy trwałe, ufundowane na skale, jaką jest Chrystus. Cegłami, których używali były: cichość, czystość serca, ubóstwo, sprawiedliwość, miłosierdzie i pokój. I otrzymali nagrodę życia wiecznego. Czy ja jednak nie buduję domu na piasku swoich uczuć i kaprysów, a w dodatku używając kiepskich materiałów, oszukując i kantując. A czy cegłami których używam nie są przypadkiem: spryt, cwaniactwo, obłuda, cynizm i pycha?

Przed laty, podczas pogrzebu usłyszałem bardzo wstrząsające zdanie: „Jakie życie taka śmierć, jaka śmierć taka wieczność”. Kiedy myślę o życiu tych tysięcy świętych, których dzisiaj wspominamy, to widzę niemalże namacalnie, że ich wieczność wpisana była w ich codzienne życie. W codzienności budowali dla siebie wieczność i otrzymali „nagrodę wielką w niebie”. Święci to nie tylko mistrzowie życia duchowego, ale na pewno także „mistrzowie budowlani”, którzy wybudowali sobie wiecznotrwały dom.

A jak to jest w moim wypadku. Jaką nagrodę ja otrzymam? Zgodnie z z powiedzeniem: „Jakie życie taka wieczność”, moją wieczność kształtuję już dzisiaj. Jakąż więc wieczność sobie przygotowuję?

  1. Modlitwa wiernych

Wstęp – Z pokorą i ufnością prośmy Boga, Który jedynie jest święty, aby dopuścił nas do uczestnictwa w swej chwale, w Królestwie Niebieskim, abyśmy Go kiedyś ujrzeli takim jakim jest …

1 – Za Kościół pielgrzymujący, aby jego pasterze; biskupi i kapłani prowadzili lud Boży do światłości życia wiecznego, – „Ciebie prosimy”

2 – Za tych, którzy oddalili się od Chrystusa, aby z pomocą świętych orędowników i patronów odnaleźli drogę powrotną do owczarni Chrystusowej, – „Ciebie prosimy”

3 – Za chorych i cierpiących, aby zjednoczeni z cierpieniami Chrystusa dostrzegli i uznali odkupieńczą wartość swojego cierpienia, – „Ciebie prosimy”

4 – Za umierających, aby w Miłosierdziu Bożym odnaleźli ukojenie i pocieszenie w ostatnim momencie ziemskiego życia, – „Ciebie prosimy”

5 – Za Kościół oczekujący w czyśćcu z tęsknotą na ostateczne spotkanie z Bogiem, aby wsparty naszymi modlitwami dostąpił zbawienia wiecznego, – „Ciebie prosimy”

Zakończenie – Miłosierny Boże wejrzyj na Miłość i Mękę swojego Syna Jezusa Chrystusa i wybacz nam nasze winy, abyśmy mogli razem z Nim uczestniczyć w Twojej chwale, gdzie żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen

  1. Słowo „przed rozesłaniem”

Ofiara Odkupieńcza Jezusa Chrystusa, w Której uczestniczyliśmy jest zadatkiem i zapowiedzią naszego zbawienia. Idźmy i głośmy naszym codziennym życiem tę radosną nowinę.

Kazanie w formacie .pdf

Źródło wszelkiego bytu …

Gdzieś za zasłoną rzeczywistości materialnej, u jej fundamentów, u jej podstaw istnieje niematerialne ISTNIENIE, Ostateczna Przyczyna i Źródło wszelkiego istnienia, Stwórca, za Którym tęsknimy, Którego szukamy, Którego pragniemy, w Którym „żyjemy, poruszamy się i jesteśmy”.