Oczyszczeni wodą Chrztu Świętego
Wizja ezechielowej świątyni, z której wnętrza wypływa źródło cudownej rzeki i uzdrowienie chorego przy sadzawce Betesda mają wspólny mianownik: są zapowiedzią wód Chrztu świętego, które podobnie jak w prorockiej wizji staną się potężne i będą mieć lecznicze właściwości. Oczywiście należy rozumieć te prawdy w sensie alegorycznym. Wody Chrztu świętego stają się źródłem życia dla ochrzczonego, leczą jego duchowy paraliż, nawadniają i użyźniają całe obszary życia. Te wody mają cudowne właściwości, nie tylko obmywają, ale i otwierają duszę człowieka na łaskę (por. Hbr 1, 22; Ez 36, 24-25). Jednak ostatecznym wypełnieniem proroctwa Ezechiela jest wizja apokaliptyczna (por. Ap 22, 1).
W Pierwotnym Kościele, na zakończenie Wielkiego Postu, w Wigilię Paschalną udzielano Chrztu Świętego katechumenom, którzy przygotowywali się do niego przez dłuższy czas. Dlatego też ostatni okres Wielkiego Postu był wykorzystywany jako najbardziej odpowiedni do ponownego przypomnienia duchowego znaczenia i symboliki związanej z obrzędem Chrztu.
Ale jest też w dzisiejszej Ewangelii inne zdanie, które przykuwa moją uwagę. Jest to skarga człowieka chorego: Panie, nie mam człowieka… (por. J 5, 7) Jakże wielu ludzi w dzisiejszych czasach wypowiada ze skargą to samo zdanie. Żyjemy w tłumie, a jednocześnie jesteśmy tacy samotni. Iluż ludzi przygniecionych cierpieniem i opuszczonych mogłoby powtórzyć za chorym z dzisiejszej Ewangelii: „Panie, nie mam człowieka!!!”
Dlaczego tak jest? Dlaczego w tej globalnej wiosce, jaką jest współczesny świat jest tylu ludzi samotnych, wyrzuconych na margines życia? Czyż każdy z nas jest skazany tylko i wyłącznie na siebie samego, mimo tak wielkich komunikacyjnych udogodnień i nieustannych zapewnień płynących z krzykliwych humanitarnych sloganów, że człowiek to brzmi dumnie? Dotykamy bardzo smutnej prawdy, w której współczesny człowiek z bólem i wyrzutem nadal bezskutecznie woła: „Panie, nie mam człowieka!”
Czy i między ochrzczonymi, braćmi Chrystusa – nie jest tak samo?