XXVII Niedziela w ciągu roku – C

Ha 1,2-3; 2,2-4

Dokądże, Panie, wzywać Cię będę – a Ty nie wysłuchujesz? Wołać będę ku Tobie: Krzywda [mi się dzieje]! – a Ty nie pomagasz? Czemu każesz mi patrzeć na nieprawość i na zło spoglądasz bezczynnie? Oto ucisk i przemoc przede mną, powstają spory, wybuchają waśnie. Odpowiedział Pan tymi słowami: Zapisz widzenie, na tablicach wyryj, by można było łatwo je odczytać. Jest to widzenie na czas oznaczony, lecz wypełnienie jego niechybnie nastąpi; a jeśli się opóźnia, ty go oczekuj, bo w krótkim czasie przyjdzie niezawodnie. Oto zginie ten, co jest ducha nieprawego, a sprawiedliwy żyć będzie dzięki swej wierności.

2Tm 1,6-8.13-14

Z tej właśnie przyczyny przypominam ci, abyś rozpalił na nowo charyzmat Boży, który jest w tobie przez włożenie moich rąk. Albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy i miłości, i trzeźwego myślenia. Nie wstydź się zatem świadectwa Pana naszego ani mnie, Jego więźnia, lecz weź udział w trudach i przeciwnościach znoszonych dla Ewangelii według mocy Boga! Zdrowe zasady, któreś posłyszał ode mnie, miej za wzorzec w wierze i miłości w Chrystusie Jezusie! Dobrego depozytu strzeż z pomocą Ducha Świętego, który w nas mieszka.

Łk 17,5-10

Apostołowie prosili Pana: Przymnóż nam wiary. Pan rzekł: Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, powiedzielibyście tej morwie: Wyrwij się z korzeniem i przesadź się w morze, a byłaby wam posłuszna. Kto z was, mając sługę, który orze lub pasie, powie mu, gdy on wróci z pola: Pójdź i siądź do stołu? Czy nie powie mu raczej: Przygotuj mi wieczerzę, przepasz się i usługuj mi, aż zjem i napiję się, a potem ty będziesz jadł i pił? Czy dziękuje słudze za to, że wykonał to, co mu polecono? Tak mówcie i wy, gdy uczynicie wszystko, co wam polecono: Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać.

Gdyby wiara wasza była jak ziarno gorczycy

Rzeczywiście, gdyby wiara moja była chociażby jak ziarno gorczycy mógłbym góry przenosić … Ale niestety nie jest i dlatego niejednokrotnie tak bardzo cierpię, bo nie umiem zaufać Bogu, bo za bardzo liczę na własne siły, na moje koneksje, znajomości i układy, na mój spryt i przebiegłość… I co więcej, uważam się za wierzącego, za kogoś, komu należy się szacunek i takie lub inne „Boże usługi”. Nie ma we mnie pokory sługi, ani wiary dziecka. Nie ma we mnie radości i prostoty. Jest nadal skomplikowane balansowanie pomiędzy dobrem, a złem, pomiędzy obowiązkiem, a przykazaniem, pomiędzy tym co muszę, a tym co mogę… I dlatego za Habbakukiem powtarzam: „Dokądże, Panie, wzywać Cię będę – a Ty nie wysłuchujesz? Krzywda [mi się dzieje]! – a Ty nie pomagasz?

Zastanawiam się więc uczciwie i rzeczowo; dlaczego moja wiara jest taka słaba i mała? Zastanawiam się coraz bardziej i dochodzę do wniosku, że jest to wynik zaniedbania i lekceważenia z mojej strony. Ja jej po prostu nie rozwijam, nie pielęgnuję. Uznałem ją –już kiedyś, dawno temu- za coś gotowego, za coś, w co zostałem wyposażony i coś, co jest statyczne. A przecież wiara jest jak ziarno i domaga się troski, rozwoju, pielęgnacji, doglądania, pogłębiania. Wiara nie jest meblem, który się raz kupiło i postawiło pod ścianą. Wiara jest rzeczywistością dynamiczną i zarazem osobistą. To ja mam ją rozwijać, to ja mam ją pogłębiać, to ja mam czynić ją żywą i znaczącą w moim życiu. A skoro odłożyłem ją –jak świąteczne ubranie- na półkę i używam tylko od czasu do czasu, „na niedzielę” lub rzadziej, „od święta” to czemu się dziwię, że zbutwiała, że stała się przykrótka i po prostu mi „nie leży”?

I dlatego w moim stosunku do Boga jestem letni i nijaki, w moim stosunku do człowieka, jestem egoistyczny i zachłanny, jestem obojętny i pokrętny w moim życiu codziennym i stale się tylko domagam i żądam, skarżę i narzekam. Rok za rokiem mija bezpowrotnie, a w moim życiu nic się nie zmienia, bo wiara mis się sfilcowała, bo zjadły ją mole codziennych trosk, grzechów i upadków. A wiara to przecież wierność i zaufanie, a w moim życiu nie ma, ani jednego ani drugiego. Jest tylko pokrętne kombinowanie, jakby tu wyjść na swoje. I dlatego proszę razem z Apostołami:

Panie, przymnóż mi wiary, umocnij moją nadzieję
i miłość uczyń prawdziwą, a nie egoistyczna, nie obłudną.

W naszym życiu religijnym zadowalamy się bardzo często jedynie powierzchownym rytuałem czy rutynowym odmówieniem paciorka. Ale czy to wystarczy?

Czy taka rutyna i powierzchowny rytuał to rzeczywiście modlitwa? Czy jest to na pewno spotkanie z Bogiem? Czy to jest właśnie pogłębiona i autentyczna wiara?

„Przewodnik dla mających kłopoty ze Spowiedzią.”

Podziwiam autora, że podjął się tak trudnego zadania jak napisanie poradnika o spowiedzi. Z własnych doświadczeń wiem, że jest rzeczą niezwykle trudną, by taka lektura usatysfakcjonowała każdego czytelnika. Do dziś nie spotkałam poradnika czy opracowań, które odpowiedziałby na moje potrzeby podczas przygotowań do sakramentu spowiedzi. Dzieje się tak, ponieważ każdy człowiek jest zupełnie inny, jest na innym etapie rozwoju duchowego, ma inny „rodzaj duchowości”, inne problemy, inne otoczenie. Doceniam poradnik Księdza Kazimierza za to, że nie jest on sztywnym, szablonowym zbiorem pytań do rachunku sumienia. Wskazówki zawarte w poradniku otwierają na myślenie, analizowanie i uświadamiają czytelnikowi jak wiele od niego zależy, żeby spowiedź była dobra. To nie samo wyznanie grzechów, ale spełnienie wszystkich pięciu warunków daje owoc. Dobra spowiedź powinna nas przemieniać, powinna coraz lepiej kształtować nasze sumienia – i w tym temacie ciekawa analiza Księdza Kazimierza o zbyt „szerokim” i zbyt „skrupulatnym” sumieniu.

Przemyślenia zawarte w książce w większości nie są dla mnie nowe, są zebranymi pouczeniami Księdza Kazimierza, które mogłam usłyszeć podczas doświadczenia spowiedzi przez kilka ostatnich lat. Otrzymywałam powyższe słowa w różnych kontekstach i okresach swojego życia. Były dla mnie drogą do rozwoju, do kształtowania swojego sumienia. Spotkania z Księdzem Kazimierzem w konfesjonale (w Kaplicy Pojednania) uświadomiły mi, że spowiedź to nie tylko wyznanie grzechów, to spotkanie z lekarzem: szukanie diagnozy i wdrażanie leczenia (przy współpracy z Bożą Łaską). W Kaplicy Pojednania jest przestrzeń na szczerą rozmowę, na prawdziwy dialog.

Ufam, że książka przemówi do wielu sumień – jak nie od razu w całości, to może we fragmentach, a przeczytane słowo będzie kiełkowało i ewoluowało.

Z pewnością każdemu czytelnikowi przyda się „Dodatek – materiały do rachunku sumienia”, które wskazują miejsca badania sumienia, a nie zawężają rachunku sumienia do pytań.
Dziękuję za kolejne wspaniałe rekolekcje z książką.


Dostępne jest jeszcze kilkanaście egzemplarzy pierwszej i drugiej części, „Mów do ludzkich sumień” i „Mów do ludzkich sumień – 2. Wiara i nauka, a Prawda”.
Wszystkie książki można również zamówić na stronach internetowych odpowiednio:
http://mow.kazania.org/
http://www.mow2.kazania.org/
http://www.mow3.kazania.org

 

 

 

 

 

 

 

 

Z ofiar złożonych przy tej okazji pomagamy dwóm organizacjom:

  • „Dada Maisha Chekechea Centre”, czyli szkole dla sierot w Morogoro w centralnej Tanzanii,
    oraz
    „Centre Humanitaire de Santé pour les Enfants Pauvres”, czyli szpitalikowi dla dzieci w Moroni na wyspach Komorach, na Oceanie Indyjskim.

XXVI Niedziela w ciągu roku – C

 

Pierwsze Czytanie                                                       Am 6, 1a. 4-7

Lekkomyslność bogaczy

Czytanie z Księgi proroka Amosa.

To mówi Pan wszechmogący:

« Biada beztroskim na Syjonie i dufnym na górze Samarii. Leżą na łożach z kości słoniowej i wylegują się na dywanach; jedzą jagnięta z trzody i cielęta ze środka obory. Fałszywie śpiewają przy dźwiękach harfy i jak Dawid obmyślają sobie instrumenty do grania. Piją czaszami wino i najlepszym olejkiem się namaszczają, a nic się nie martwią upadkiem domu Józefa. Dlatego teraz ich poprowadzę na czele wygnańców, a zniknie krzykliwe grono hulaków ».

Oto słowo Boże.

Psalm responsoryjny Ps 146 (145), 6c-7. 8-9a. 9bc-10 (R.: por. 2)

Refren: Chwal, duszo moja, Pana, Stwórcę swego.
6  On wiary dochowuje na wieki, *
7  uciśnionym wymierza sprawiedliwość,
chlebem karmi głodnych, *
wypuszcza na wolność uwięzionych.

Refren.

8  Pan przywraca wzrok ociemniałym, *
Pan dźwiga poniżonych,
Pan kocha sprawiedliwych, *
9  Pan strzeże przybyszów.

Refren.

Ochrania sierotę i wdowę, *
lecz występnych kieruje na bezdroża.
10 Pan króluje na wieki, *
Bóg twój, Syjonie, przez pokolenia.

Refren.

Drugie czytanie                                                              1 Tm 6, 11-16

Zachować przykazanie nieskalane aż do przyjścia Chrystusa

Czytanie z Drugiego Listu świętego Pawła Apostoła do Tymoteusza.

Ty, o człowiecze Boży, podążaj za sprawiedliwością, pobożnością, wiarą, miłością, wytrwałością, łagodnością. Walcz w dobrych zawodach o wiarę, zdobądź życie wieczne: do niego zostałeś powołany i o nim złożyłeś dobre wyznanie wobec wielu świadków.

Nakazuję w obliczu Boga, który ożywia wszystko, i Chrystusa Jezusa, Tego, który złożył dobre wyznanie za Poncjusza Piłata, ażebyś zachował przykazanie nieskalane bez zarzutu aż do objawienia się naszego Pana, Jezusa Chrystusa. Ukaże je we właściwym czasie błogosławiony i jedyny Władca, Król królujących i Pan panujących, jedyny, mający nieśmiertelność, który zamieszkuje światłość niedostępną, którego żaden z ludzi nie widział ani nie może zobaczyć: Jemu cześć i moc wiekuista. Amen.

Oto słowo Boże.

Śpiew przed Ewangelią                                                  2 Kor 8, 9

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Jezus Chrystusa, będąc bogaty, dla was stał się ubogim,
aby was swoim ubóstwem ubogacić.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Ewangelia                                                                           Łk 16, 19-31

Przypowieść o bogaczu i Łazarzu

+ Słowa Ewangelii według świętego Łukasza.

Jezus powiedział do faryzeuszów:

« Żył pewien człowiek bogaty, który ubierał się w purpurę i bisior i dzień w dzień świetnie się bawił. U bramy jego pałacu leżał żebrak okryty wrzodami, imieniem Łazarz. Pragnął on nasycić się odpadkami ze stołu bogacza; nadto i psy przychodziły i lizały jego wrzody. Umarł żebrak i aniołowie zanieśli go na łono Abrahama. Umarł także bogacz i został pogrzebany.

Gdy w Otchłani, pogrążony w mękach, podniósł oczy, ujrzał z daleka Abrahama i Łazarza na jego łonie. I zawołał: Ojcze Abrahamie, ulituj się nade mną i poślij Łazarza; niech koniec swego palca umoczy w wodzie i ochłodzi mój język, bo strasznie cierpię w tym płomieniu.

Lecz Abraham odrzekł: Wspomnij, synu, że za życia otrzymałeś swoje dobra, a Łazarz przeciwnie, niedolę; teraz on tu doznaje pociechy, a ty męki cierpisz. A prócz tego między nami a wami zionie ogromna przepaść, tak że nikt, choćby chciał, stąd do was przejść nie może ani stamtąd do nas się przedostać.

Tamten rzekł: Proszę cię więc, ojcze, poślij go do domu mojego ojca. Mam bowiem pięciu braci: niech ich przestrzeże, żeby i oni nie przyszli na to miejsce męki.

Lecz Abraham odparł: Mają Mojżesza i Proroków, niechże ich słuchają. Tamten odrzekł: Nie, ojcze Abrahamie, lecz gdyby kto z umarłych poszedł do nich, to się nawrócą.

Odpowiedział mu: Jeśli Mojżesza i Proroków nie słuchają, to choćby kto z umarłych powstał, nie uwierzą ».

Oto słowo Pańskie.


Pycha

Czytając dzisiejszą Ewangelię o bogaczu i Łazarzu warto przypomnieć dwa zdania wypowiedziane przez Chrystusa w innych miejscach w Ewangelii:

„Jezus rzekł: ”Dzieci, ”Jak trudno bogatym wejść do królestwa Bożego”. Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne niż bogatemu wejść do królestwa Bożego” [Mk 10,24-25].

Dlaczego tak jest? Dlaczego tak trudno jest bogatym wejść do Królestwa.

Co było powodem obojętności bogacza w dzisiejszej przypowieści? Nie chciwość, nie zachłanność, może nawet nie egoizm (żył pewien człowiek bogaty, który dzień w dzień świetnie się bawił) a skoro się bawił, to nie był skąpy, nie był zachłanny, żył rozrzutnie, a nawet można powiedzieć, że czasami myślał o innych. Znajdując się już w otchłani prosi: »Proszę cię więc, ojcze Abrahamie, poślij go do domu mojego ojca. Mam bowiem pięciu braci: niech ich przestrzeże, żeby i oni nie przyszli na to miejsce męki«.

Nie był więc ani skąpy, ani totalnie samolubny. Co było więc przyczyną jego grzechu? Czy nie była to raczej PYCHA i widzenie wyłącznie w siebie.

Pycha zaś ma tak wiele twarzy, tak wiele przejawów. Pycha może powodować różne choroby:

Ślepotę – i to spowodowało, że nie widział ubogiego Łazarza,
Samozadowolenie – przekonanie, że poza nim świat nie istnieje,
Czasami także chciwość,
pewność siebie – która powoduje arogancję,
fałszywą pobożność na pokaz ‼️ – można czasami nawet Mszę św. odprawiać celebrując raczej siebie i zasłaniając sobą samym Chrystusa,
I kazanie też może być efektem pychy, kiedy centralnym tematem kazania jest kaznodzieja, czyli ja sam.
zarozumiałość – tj. pewność, że tylko i wyłącznie ja się liczę i ja we wszystkim mam rację,
Czasami powoduje egoizm – wszystko mi się należy
I zawsze powoduje egocentryzm – jestem centrum świata

Tak jak pokora jest naczyniem wszystkich cnót, tak PYCHA jest motorem napędowym wszystkich wad i grzechów.

Można by powiedzieć, że innym imieniem pychy jest słowo         JA.

Pycha stroi się w różne szatki, czasami nawet w szatki fałszywej i obłudnej pokory.

Dlaczego bogaci nie wejdą do królestwa niebieskiego? Nie dlatego że są bogaci, ale dlatego że są ślepi. A ślepotę tę powoduje właśnie pycha.

Czym więc jest pycha? W katalogu siedmiu grzechów głównych występuje ona na pierwszym miejscu:

  1. Pycha

To dopiero później pojawiają się

  1. Chciwość
  2. Nieczystość
  3. Zazdrość
  4. Nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu
  5. Gniew
  6. Lenistwo

Co więcej można powiedzieć, że jest to jedyny i ostateczny grzech popełniony przez niektórych aniołów. Aniołowie nie mogą zgrzeszyć ani chciwością (bo mają wszystko), ani nieczystością (bo nie mają ciała), ani nieumiarkowaniem w jedzeniu i piciu (z tego samego powodu). Pycha jednak na pewno powoduje zazdrość i gniew.

Jeśliby ktoś posiadał majętność tego świata i widział, że brat jego cierpi niedostatek, a zamknął przed nim swe serce, jak może trwać w nim miłość Boga?” [1 Jn 3:17]

Beztroscy, pyszni i zadufani w sobie żyją jednak dookoła nas i wydaje się, że dobrze im się powodzi. Niektórzy im nawet zazdroszczą i chcieliby dołączyć za wszelką cenę do ich grona. Przestrogą jest jednak przypowieść z dzisiejszej Ewangelii, a także gorzkie słowa proroka Amosa z pierwszego czytania. « Biada beztroskim na Syjonie i dufnym na górze Samarii. Leżą na łożach z kości słoniowej i wylegują się na dywanach; jedzą jagnięta z trzody i cielęta ze środka obory. Fałszywie śpiewają przy dźwiękach harfy i jak Dawid obmyślają sobie instrumenty do grania. Piją czaszami wino i najlepszym olejkiem się namaszczają, a nic się nie martwią upadkiem domu Bożego”

Zdumiewa arogancja i zadufanie, większości ludzi bogatych. Oczywiście nie można uogólniać, ale trudno jest rzeczywiście znaleźć wśród bogatych tego świata takich, którzy nie byliby zaślepieni swoim bogactwem, a właściwe egocentryzmem i pychą. Skąd my to wiemy?

Dlatego też właśnie Chrystus ostrzega:

Jak trudno bogatym wejść do królestwa Bożego. Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne niż bogatemu wejść do królestwa Bożego”– [Łk 18,24-25]

A czy nie przyszło ci nigdy do głowy, że tym co masz mógłbyś się podzielić i chociaż raz uczynić kogoś szczęśliwym?

Nie? nie przyszło ci to do głowy … No widzisz, bo jesteś pyszny i nie potrafisz zobaczyć dalej jak koniec własnego nosa. No to poczytaj co na ten temat ma do powiedzenia Chrystus, Który był najbardziej POKORNYM z pokornych.

Czasami mam wrażenie, że nie jest to nawet zła wola, ale jakaś niebezpieczna choroba oczu, ślepota czy katarakta, która nie pozwala widzieć dalej niż czubek własnego nosa. Oni tak bardzo uwierzyli w siłę swoich bogactw, tak bardzo zaufali potędze pieniądza, tak bardzo zaskorupili się w swoim dostatku i dobrobycie, że nie są nawet w stanie dostrzec, że tuż obok, niejako na progu ich domu, „żyje żebrak” – człowiek biedny, samotny, opuszczony, nieudacznik, któremu się nie powiodło. A może jemu nie powiodło się właśnie dlatego, że im powodzi się za dobrze? Tylko, że im to nawet do głowy nie przyjdzie. Oni są tak ślepi i zadufani w sobie, że taka myśl jest im całkowicie i absolutnie obca. Ci bogaci są nawet skłonni nerwowo i brutalnie opędzać się od potrzebujących i biednych, twierdząc, że bieda jest tylko i wyłącznie efektem lenistwa i jeśli ktoś żyje w biedzie, to widocznie sobie na to zasłużył. A słowa takie, jak powyższe są dla nich jedynie wyrazem grubiaństwa i braku kultury osobistej. Spróbujcie powiedzieć coś takiego „w salonach” współczesnego świata, a przykleją wam łatkę – delikatnie mówiąc – grubianina, o ile nie gorszą.

Bogaty jest doskonałym przykładem powiedzenia, że niewielka władza i odrobina dobrobytu zaślepia. Ale tak naprawdę zaślepia pycha zrodzona z bogactwa! Człowiek, który – w bardziej lub mniej uczciwy sposób – dorobił się majątku jest jak szkło, do którego dodano odrobinę srebra. Dopóki szkło jest bez domieszki srebra, jest przeźroczyste i można przezeń zobaczyć świat i innych ludzi, ale jeśli dodać do niego odrobinę srebra, staje się lustrem i można już zobaczyć tylko siebie. Świat i inni ludzie są niewidzialni, niezauważalni.

Nie znaczy to wcale, że bogactwo samo w sobie jest złe i że każdy bogaty jest egoistą czy arogantem, ale jest chyba tak, że trudniej jest mu dostrzec innych i ich potrzeby. Jest chyba tak, że jest on niejako w większym niebezpieczeństwie zadufania i zaślepienia swoim bogactwem, a ostatecznie SOBĄ! O ileż trudniej przychodzi mu się dzielić? O ileż bardziej musi być ostrożnym, aby nie wpaść w pychę i beztroskie nadużywanie dóbr? I ku takim ludziom skierowana jest przestroga dzisiejszej Ewangelii i słowa samego Chrystusa „Jak trudno jest bogatym wejść do królestwa Bożego. … jakże trudno wejść do królestwa Bożego tym, którzy w dostatkach pokładają ufność. Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne niż bogatemu wejść do królestwa Bożego” (Mk 10,23-25). Bo bogactwo samo w sobie nie jest złe, ale kryje się w nim niebezpieczeństwo: skąpstwa, zachłanności, ślepoty, arogancji, beztroski, zadufania … a TO RODZI PYCHĘ.

Biada beztroskim i zadufanym

Ileż to razy mieliśmy okazję się przekonać, że bogactwo, a szczególnie to nieuczciwie i zachłannie zdobywane nie przynosi szczęścia? A chociażby i wybory ostatnich lat pokazują nam stale, że ludzie, którzy zapomnieli, po co zostali wybrani, jako reprezentanci narodu i „oddali się z rozkoszą nabijaniu swoich kies” ostatecznie z kretesem przegrali. I oby tylko tak się to skończyło. Bo jeśli nowe (stare), neo-komunistyczne władze dobiorą się do majątków tych panów, to wcale się nie zdziwię i nawet im przyklasnę. Byłaby to dobra nauczka dla ich beztroski i zadufania. Pokazali bowiem wystarczająco na czym im naprawdę zależało i warto by było ich porozliczać, skoro oni nie zrobili tego w swoim czasie. Ale zostawmy na boku politykę, bo ona ma swoje prawa i swoimi (nie zawsze czystymi i uczciwymi) zasadami się rządzi.

Beztroscy i zadufani w sobie żyją jednak dookoła nas i wydaje się, że dobrze im się powodzi. Niektórzy im nawet zazdroszczą i chcieliby dołączyć za wszelką cenę do ich grona. Przestrogą jest jednak przypowieść z dzisiejszej Ewangelii, a także gorzkie słowa proroka Amosa z pierwszego czytania.

Zdumiewa arogancja i zadufanie, większości ludzi bogatych. Oczywiście nie można uogólniać, ale trudno jest rzeczywiście znaleźć wśród bogatych tego świata takich, którzy nie byliby zaślepieni swoim bogactwem. Czasami mam wrażenie, że nie jest to nawet zła wola, ale jakaś niebezpieczna choroba oczu, ślepota czy katarakta, która nie pozwala im widzieć dalej niż czubek własnego nosa. Oni tak bardzo uwierzyli w siłę swoich bogactw, tak bardzo zaufali potędze pieniądza, tak bardzo zaskorupili się w swoim dostatku i dobrobycie, że nie są nawet w stanie dostrzec, że tuż obok, niejako na progu ich domu, „żyje żebrak” – człowiek biedny, samotny, opuszczony, nieudacznik, któremu się nie powiodło. A może jemu nie powiodło się właśnie dlatego, że im powodzi się za dobrze? Tylko, że im to nawet do głowy nie przyjdzie. Oni są tak ślepi i zadufani w sobie, że taka myśl jest im całkowicie i absolutnie obca. Ci bogaci są nawet skłonni nerwowo i brutalnie opędzać się od potrzebujących i biednych, twierdząc, że bieda jest tylko i wyłącznie efektem lenistwa i jeśli ktoś żyje w biedzie, to widocznie sobie na to zasłużył. A słowa takie, jak powyższe są dla nich jedynie wyrazem grubiaństwa i braku kultury osobistej. Spróbujcie powiedzieć coś takiego „w salonach” współczesnego świata, a przykleją wam łatkę –delikatnie mówiąc- grubianina, o ile nie gorszą.

Bogaty jest doskonałym przykładem powiedzenia, że niewielka władza i odrobina dobrobytu zaślepia. Człowiek, który -w bardziej lub mniej uczciwy sposób- dorobił się majątku jest jak szkło, do którego dodano odrobinę srebra. Dopóki szkło jest bez domieszki srebra, jest przeźroczyste i można przezeń zobaczyć świat i innych ludzi, ale jeśli dodać do niego odrobinę srebra, staje się lustrem i można już zobaczyć tylko siebie. Świat i inni ludzie są niewidzialni, niezauważalni.

Nie znaczy to wcale, że bogactwo samo w sobie jest złe i że każdy bogaty jest egoistą czy arogantem, ale jest chyba tak, że trudniej jest mu dostrzec innych i ich potrzeby. Jest chyba tak, że jest on niejako w większym niebezpieczeństwie zadufania i zaślepienia swoim bogactwem. O ileż trudniej przychodzi mu się dzielić? O ileż bardziej musi być ostrożnym, aby nie wpaść w pychę i beztroskie nadużywanie dóbr? I ku takim ludziom skierowana jest przestroga dzisiejszej Ewangelii i słowa samego Chrystusa „Jak trudno jest bogatym wejść do królestwa Bożego. … jakże trudno wejść do królestwa Bożego tym, którzy w dostatkach pokładają ufność. Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne niż bogatemu wejść do królestwa Bożego” (Mk 10,23-25). Bo bogactwo samo w sobie nie jest złe, ale kryje się w nim niebezpieczeństwo: skąpstwa, zachłanności, ślepoty, arogancji, beztroski, zadufania …

Chroń mnie Panie przed niebezpieczeństwem bogactwa.

Otwórz moje oczy na potrzeby innych, abym posiadając nie zapomniał,

że najlepszą rzeczą jaką mogę zrobić z tym co posiadam,

jest dzielenie się tym z innymi.

 

A wszystko czym się nie podzieliłem z innymi

będzie mi ciążyć nieznośnie w dniu Sądu Ostatecznego.

cegła …

Młody, zdolny urzędnik, któremu dobrze wiodło się w życiu jechał szybko swoim nowym Jaguarem.

Przyglądał się dzieciakom wyglądającym zza rzędu samochodów i nawet zwolnił, bo wydawało mu się, że coś zauważył. Kiedy przejeżdżał obok, dzieciaki się schowały. W zamian za to zobaczył jak cegła uderza w drzwi jego nowiutkiego Jaguara. Gwałtownie wcisnął hamulec i wycofał szybko w miejsce skąd wyleciała cegła. Zły wyskoczył z samochodu, złapał najbliżej stojącego chłopca przycisnął do samochodu i potrząsając krzyczy:

„Co to ma znaczyć szczeniaku, czy widzisz co zrobiłeś? To jest nowiutki samochód i ta cegła będzie cię drogo kosztowała !!!”

Chłopak płacząc odpowiada:

„Proszę mi pomóc proszę Pana … bardzo proszę, przepraszam, ale nie wiedziałem już co mam zrobić”.

I dodaje: „rzuciłem ta cegłę, bo nikt nie chciał się zatrzymać … „

Ze łzami w oczach zwiesza głowę i pokazuje na leżącego obok za samochodem innego chłopaka.

I dodaje: „To jest mój starszy brat. On jest inwalidą i spadł z wózka, a ja nie umiem go podnieść bo jest za ciężki dla mnie.”

„Czy mógłby mi Pan pomóc go posadzić na wózku, bo on się pokaleczył” – prosi zapłakany maluch.

Poruszony, młody urzędnik, nie wie co powiedzieć, podnosi inwalidę na wózek i czuje jak w gardle rośnie mu wzruszenie i wstyd. Kiedy usadowił już inwalidę na wózku i obejrzał, uspokoił się trochę widząc, że poza drobnymi zadrapaniami nic mi się nie stało.

Wtedy rozpromieniony maluch uśmiechając się rozbrajająco mówi:

„Dziękuję bardzo i niech Bóg Panu wynagrodzi”.

Zaszokowany zbytnio tym co przeżył, młody urzędnik nie wie co powiedzieć i patrzy zdumiony za oddalającymi się dzieciakami. Wraca wolno do swojego Jaguara. Szkoda poczyniona przez cegłę jest znaczna, ale … postanawia jej nie naprawiać, bo słyszy jakiś cichy głos w swojej głowie mówiący:

Nie pędź przez życie tak szybko, aby ktoś musiał aż cegłą rzucać, aby zwrócić na siebie uwagę.

Pan Bóg szepcze w naszym wnętrzu i mówi do naszego serca. Ale kiedy nie masz czasu i ochoty Go słuchać musi rzucić w ciebie cegłą, abyś zwolnił, zatrzymał się i posłuchał, co ma ci do powiedzenia.

Do ciebie należy wybór : posłuchać go czy nie ?

sprawiedliwy świat ….

W książce „Reconsidérer la richesse” (Przemyśleć na nowo bogactwo) wydanej w 2004 roku, autor Patrick Viveret podaje ciekawe spostrzeżenia dotyczące rozdziału bogactw w zglobalizowanym świecie. I tak np. pisze min.:

225 największych fortun świata zgromadziło tysiąc miliardów (czyli jeden bilion) dolarów, a więc tyle ile <b>roczny dochód uboższej połowy ludzkości</b> (ponad 3,5 miliarda ludzi).

Trzech (3) najbogatszych ludzi na świecie ma więcej niż dochód narodowy 48 najuboższych krajów świata.

Aby zapewnić wszystkim ludziom ubogim (na całym świecie) najbardziej fundamentalne potrzeby życiowe (jedzenie, wodę pitną, podstawowe wykształcenie i opiekę medyczną) potrzeba rocznie około 40 miliardów dolarów, ale jednocześnie corocznie tylko na reklamę wydaje się 10-rotnie więcej czyli 400 miliardów dolarów.

Ciekawa jest też tabela zestawiająca wielkość niektórych wydatków we współczesnym świecie w miliardach dolarów rocznie:

Zbrojenia na świecie – 780 mld

Narkotyki – 400 mld

Alkohol (tylko w Europie) – 105 mld

Papierosy (tylko w Europie) – 50 mld

Rozrywki i wypoczynek (tylko w Japonii) – 35 mld

Pożywienie dla piesków i kotków w USA i w Europie – 17 mld

Zaspokojenie głodu na świecie – 13 mld

Zużycie perfum w USA i w Europie – 12 mld

Na lody w Europie wydaje się – 11 mld

Zapewnienie dostępu do wody dla wszystkich ludzi na świecie – 9 mld

Zakup kosmetyków tylko w USA – 8 mld

Zapewnienie wszystkim dzieciom na świecie podstawowej edukacji – 6 mld

Warto zauważyć, że dla zapewnienia wszystkim ludziom na świecie podstawowych potrzeb ludzkich (żywność, woda i szkoła, bez opieki medycznej) potrzeba rocznie 28 miliardów $, czyli niewiele ponad połowę tego co wydaje się w Europie na papierosy, lub niewiele więcej niż wydaje się w USA i Europie na kosmetyki i perfumy.

Na pożywienie dla piesków i kotków w USA i w Europie wydaje się dwa razy więcej niż potrzeba na zapewnienie bieżącej wody dla wszystkich, którzy jej jeszcze nie mają (na całym świecie).

Sama tylko Polska wydaje rocznie na zbrojenia 14 razy tyle co roczny budżet Stolicy Apostolskiej. I po co krzyczeć o kosztach papieskich wizyt?

Na lody w Europie wydaje się rocznie 11 miliardów $ czyli prawie dwa razy więcej niż potrzeba aby wszystkim dzieciom na świecie zapewnić podstawowe wykształcenie.

To jest „sprawiedliwy i równy” świat. Dlaczego w tym względzie nikt nie domaga się równych praw dla wszystkich. Dlaczego parlamenty „jaśnie oświeconych krajów” nie biją na alarm, że pogwałcone zostają podstawowe prawa ludzkie?

W swej encyklice „Caritas in Veritate” Papież Benedykt XVI przypomina:

W wielu ubogich krajach utrzymuje się i grozi pogłębieniem się krańcowa niepewność życia, jako konsekwencja braku żywności: głód zbiera jeszcze mnóstwo ofiar pośród tylu współczesnych Łazarzów, którym nie zezwala się, jak postulował Paweł VI, by zasiedli przy stole bogacza. (Populorum Progressio, n. 47)

Głód zależy nie tyle od niewystarczających zasobów materialnych, ile raczej od niewystarczających zasobów społecznych, spośród których najważniejszy jest natury instytucjonalnej. To znaczy, brakuje struktury instytucji ekonomicznych, będących w stanie zarówno zagwarantować regularny i odpowiedni z punktu widzenia wyżywienia dostęp do pokarmu i wody, jak i stawić czoło pilnym sytuacjom związanym z pierwszymi potrzebami oraz prawdziwymi kryzysami żywnościowymi …

W Encyklice „Sollicitudo Rei Socialis” Papież Jan Paweł II pisał:

Dziś, gdy kwestia społeczna nabrała wymiarów światowych, owa miłość preferencyjna oraz decyzje, do jakich pobudza, nie mogą nie obejmować wielkich rzesz głodujących, żebrzących, bezdomnych, pozbawionych pomocy lekarskiej, a nade wszystko nie mających nadziei na lepszą przyszłość; nie można nie brać pod uwagę istnienia tych rzeczywistości. Niezauważenie ich oznaczałoby upodobnienie się do „bogatego smakosza”, który udawał, że nie dostrzega żebraka Łazarza leżącego u bramy jego pałacu (por. Łk 16, 19-31).” (n. 42)

A iluż to dzisiejszych „smakoszy” trwoni krocie na rzeczy drugo- i trzeciorzędne, na bzdury, na modne ciuchy, na rozpustę i udaje, że nie ma u ich drzwi Łazarza, który umiera z głodu? Aby nakarmić wszystkich umierających z głodu na całym świecie potrzeba 13 miliardów dolarów rocznie. Jednocześnie bogate społeczeństwa zachodu wydają corocznie ponad 35 miliardów dolarów na jedzenie dla piesków i kotków. Dlaczego nie zaproszą umierających z głodu współczesnych Łazarzów do stołu? Czyż ich ślepota jest nieuleczalna? Czy i ja nie należę do nich?

Mów do ludzkich sumień – 3

Trzecia książka z serii „Mów do ludzkich sumień” z podtytułem „Przewodnik dla mających kłopoty ze spowiedzią jest pomyślana raczej jako katechizm dla dorosłych. Książkę można zamówić na stronie: http://www.mow3.kazania.org

Miłosierdzie Boże jest skierowane przede wszystkim do człowieka, który udręczony jakimś szczególnie bolesnym doświadczeniem, albo przygnieciony ciężarem popełnionych grzechów utracił wszelką nadzieję w życiu i skłonny jest ulec pokusie rozpaczy. Takiemu człowiekowi ukazuje się łagodne oblicze Chrystusa, a promienie wychodzące z Jego Serca padają na grzesznika, oświecają go i rozpalają, wskazują drogę i napełniają nadzieją”. – Św. Jan Paweł II

Wszystko zależy tego, po co przychodzisz do Spowiedzi. Jeśli przychodzisz tam tylko po to, żeby szukać usprawiedliwienia lub akceptacji swoich grzechów, to na pewno nie spotkasz tam Miłosierdzia Bożego.

Przez publikację tej książeczki pragniemy pomóc tym wszystkim, którzy mają jakiekolwiek kłopoty z Sakramentem Pokuty, który jest jednocześnie Sakramentem Pojednania, to znaczy Sakramentem spotkania z Bożym Miłosierdziem. Najlepszym sposobem pomocy jest wyjaśnienie podstawowych faktów i – niestety – obalenie niektórych mitów oraz wyprostowanie wielu błędów związanych z tym sakramentem.

Spowiedź jest niewątpliwie najtrudniejszym i najbardziej wymagającym Sakramentem i to zarówno dla spowiednika (szafarza), jak i dla penitenta (grzesznika). Jest też zarazem sakramentem najpiękniejszym, bo jest sakramentem odrodzenia, odbudowania miłości zrujnowanej przez mój grzech. Jednakże to odrodzenie miłości może się dokonać jedynie w atmosferze całkowitej szczerości i ufności. Szafarz (spowiednik) musi zrozumieć, że jest jedynie szafarzem, czyli pośrednikiem, a nie właścicielem Bożego Miłosierdzia. Ale też penitent musi przyjąć i uznać, że Bożego Miłosierdzia nie da się oszukać ani wymusić, że jedynym sposobem jego doświadczenia jest pokorne uznanie swoich grzechów, odrzucenie ich i poddanie się przemieniającej mocy Łaski Bożej.

Dopóki nie uświadomisz sobie, że jesteś chory nie możesz być uleczony! A uleczenie może się dokonać TYLKO w Sakramencie Pojednania!