Niedziela Palmowa – rok A

Poświęcenie palm i procesja

Mt 21:1-11

Gdy się przybliżyli do Jerozolimy przyszli do Betfage na Górze Oliwnej, wtedy Jezus posłał dwóch uczniów i rzekł im: Idźcie do wsi, która jest przed wami, a zaraz znajdziecie oślicę uwiązaną i źrebię z nią. Odwiążcie je i przyprowadźcie do Mnie! A gdyby wam kto co mówił, powiecie: Pan ich potrzebuje, a zaraz je puści. Stało się to, żeby się spełniło słowo Proroka: Powiedzcie Córze Syjońskiej: Oto Król twój przychodzi do Ciebie łagodny, siedzący na osiołku, źrebięciu oślicy. Uczniowie poszli i uczynili, jak im Jezus polecił. Przyprowadzili oślicę i źrebię i położyli na nie swe płaszcze, a On usiadł na nich. A ogromny tłum słał swe płaszcze na drodze, inni obcinali gałązki z drzew i ścielili na drodze. A tłumy, które Go poprzedzały i które szły za Nim, wołały głośno: Hosanna Synowi Dawida! Błogosławiony Ten, który przychodzi w imię Pańskie! Hosanna na wysokościach! Gdy wjechał do Jerozolimy, poruszyło się całe miasto, i pytano: Kto to jest? A tłumy odpowiadały: To jest prorok, Jezus z Nazaretu w Galilei.

lub

J 12:12-16

Nazajutrz wielki tłum, który przybył na święto, usłyszawszy, że Jezus przybywa do Jerozolimy, wziął gałązki palmowe i wybiegł Mu naprzeciw. Wołali: Hosanna! Błogosławiony, który przychodzi w imię Pańskie oraz Król izraelski! A gdy Jezus znalazł osiołka, dosiadł go, jak jest napisane: Nie bój się, Córo Syjońska! Oto Król twój przychodzi, siedząc na oślęciu. Z początku Jego uczniowie tego nie zrozumieli. Ale gdy Jezus został uwielbiony, wówczas przypomnieli sobie, że to o Nim było napisane i że tak Mu uczynili.

Msza Święta

Iz 50:4-7

Pan Bóg Mnie obdarzył językiem wymownym, bym umiał przyjść z pomocą strudzonemu, przez słowo krzepiące. Każdego rana pobudza me ucho, bym słuchał jak uczniowie. Pan Bóg otworzył Mi ucho, a Ja się nie oparłem ani się cofnąłem. Podałem grzbiet mój bijącym i policzki moje rwącym Mi brodę. Nie zasłoniłem mojej twarzy przed zniewagami i opluciem. Pan Bóg Mnie wspomaga, dlatego jestem nieczuły na obelgi, dlatego uczyniłem twarz moją jak głaz i wiem, że wstydu nie doznam.

Flp 2:6-11

On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej. Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich i podziemnych. I aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest PANEM – ku chwale Boga Ojca.

 

*******************************************************

słowa Ewangelisty

+ słowa Chrystusa

*******************************************************

EWANGELIA DŁUŻSZA Mt 26, 14 – 27, 66

Męka naszego Pana Jezusa Chrystusa według św. Mateusza

Zdrada Judasza

Jeden z Dwunastu, imieniem Judasz Iskariota, udał się do arcykapłanów i powiedział:

Co chcecie mi dać, a ja wam Go wydam.

A oni wyznaczyli mu trzydzieści srebrników. Odtąd szukał sposobności, żeby Go wydać.

Przygotowanie Paschy

W pierwszy dzień Przaśników przystąpili do Jezusa uczniowie i zapytali Go:

Gdzie chcesz, żebyśmy Ci przygotowali Paschę do spożycia?

On odrzekł:

+. Idźcie do miasta, do znanego nam człowieka i powiedzcie mu: Nauczyciel mówi: Czas mój jest bliski; u ciebie chcę urządzić Paschę z moimi uczniami.

Uczniowie uczynili tak, jak im polecił Jezus i przygotowali Paschę.

Wyjawienie zdrajcy

Z nastaniem wieczoru zajął miejsce u stołu razem z dwunastu uczniami. A gdy jedli, rzekł:

+. Zaprawdę powiadam wam: jeden z was Mnie zdradzi.

Zasmuceni tym bardzo, zaczęli pytać jeden przez drugiego:

Chyba nie ja, Panie?

On zaś odpowiedział:

+. Ten, który ze Mną rękę zanurza w misie, on Mnie zdradzi. Wprawdzie Syn Człowieczy odchodzi, jak o Nim jest napisane; lecz biada temu człowiekowi, przez którego Syn Człowieczy będzie wydany. Byłoby lepiej dla tego człowieka, gdyby się nie narodził.

Wtedy Judasz, który Go miał zdradzić, powiedział:

Czy nie ja, Rabbi?

Odpowiedział mu:

+. Tak, to ty jesteś.

Ustanowienie Eucharystii

A gdy oni jedli, Jezus wziął chleb i odmówiwszy błogosławieństwo, połamał go i dał uczniom mówiąc:

+. Bierzcie i jedzcie, to jest Ciało moje.

Następnie wziął kielichy i odmówiwszy dziękczynienie dał im, mówiąc:

+. Pijcie z niego wszyscy: bo to jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów. Lecz powiadam wam: Odtąd nie będę już pił z tego owocu winnego krzewu aż do owego dnia, kiedy pić go będę z wami nowy, w królestwie Ojca mojego.

Po odśpiewaniu hymnu wyszli na Górę Oliwną.

Przepowiednia zaparcia się Piotra

Wówczas Jezus rzekł do nich:

+. Wy wszyscy zwątpicie we Mnie tej nocy. Bo jest napisane: Uderzę pasterza, a rozproszą się owce stada. Lecz gdy powstanę, uprzedzę was do Galilei.

Piotr Mu odpowiedział:

Choćby wszyscy zwątpili w Ciebie, ja nigdy nie zwątpię.

Jezus mu rzekł:

+. Zaprawdę powiadam ci: Jeszcze tej nocy, zanim kogut zapieje, trzy razy się Mnie wyprzesz.

Na to Piotr:

Choćby mi przyszło umrzeć z Tobą, nie zaprę się Ciebie.

Podobnie zapewniali wszyscy uczniowie.

Modlitwa i trwoga konania

Wtedy przyszedł Jezus z nimi do ogrodu, zwanego Getsemani, i rzekł do uczniów:

+. Usiądźcie tu, Ja tymczasem odejdę tam i będę się modlił.

Wziąwszy z sobą Piotra i dwóch synów Zebedeusza, począł się smucić i odczuwać trwogę. Wtedy rzekł do nich:

+. Smutna jest moja dusza aż do śmierci; zostańcie tu i czuwajcie ze Mną.

I odszedłszy nieco dalej, upadł na twarz i modlił się tymi słowami:

+. Ojcze mój, jeśli to możliwe, niech Mnie ominie ten kielich. Wszakże nie jak Ja chcę, ale jak Ty.

Potem przyszedł do uczniów i zastał ich śpiących. Rzekł więc do Piotra:

+. Tak, jednej godziny nie mogliście czuwać ze Mną? Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie; duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe.

Powtórnie odszedł i tak się modlił:

+. Ojcze mój, jeśli nie może ominąć Mnie ten kielich i muszę go wypić, niech się stanie wola Twoja.

Potem przyszedł i znów zastał ich śpiących, bo oczy ich były senne. Zostawiwszy ich, odszedł znowu i modlił się po raz trzeci, powtarzając te same słowa. Potem wrócił do uczniów i rzekł do nich:

+. Śpicie jeszcze i odpoczywacie? A oto nadeszła godzina i Syn Człowieczy będzie wydany w ręce grzeszników. Wstańcie, chodźmy; oto się zbliża mój zdrajca.

Pojmanie Jezusa

Gdy On jeszcze mówił, oto przyszedł Judasz, jeden z Dwunastu, a z nim wielka zgraja z mieczami i kijami od arcykapłanów i starszych ludu. Zdrajca zaś dał im taki znak:

Ten, którego pocałuję, to On; Jego pochwyćcie.

Zaraz też przystąpił do Jezusa, mówiąc:

Witaj, Rabbi.

I pocałował Go. A Jezus rzekł do niego:

+. Przyjacielu, po coś przyszedł?

Wtedy rzucili się na Jezusa i pochwycili Go. A oto jeden z tych, którzy byli z Jezusem, wyciągnął rękę, dobył miecza i ugodziwszy sługę najwyższego kapłana, odciął mu ucho. Wtedy Jezus rzekł do niego:

+. Schowaj miecz swój do pochwy, bo wszyscy, którzy za miecz chwytają, od miecza giną. Czy myślisz, że nie mógłbym prosić Ojca mojego, a zaraz wystawiłby Mi więcej niż dwanaście zastępów aniołów? Jakże więc spełnią się Pisma, że tak się stać musi?

W owej chwili Jezus rzekł do tłumów:

+. Wyszliście z mieczami i kijami jak na zbójcę, żeby Mnie pochwycić. Codziennie zasiadałem w świątyni i nauczałem, a nie pojmaliście Mnie. Lecz stało się to wszystko, żeby się wypełniły Pisma proroków.

Wtedy wszyscy uczniowie opuścili Go i uciekli.

Jezus przed Wysoką Radą

Ci zaś, którzy pochwycili Jezusa, zaprowadzili Go do najwyższego kapłana, Kajfasza, gdzie zebrali się uczeni w Piśmie i starsi. A Piotr szedł za Nim z daleka, aż do pałacu najwyższego kapłana. Wszedł tam na dziedziniec i usiadł między służbą, aby widzieć, jaki będzie wynik. Tymczasem arcykapłani i cała Wysoka Rada szukali fałszywego świadectwa przeciw Jezusowi, aby Go zgładzić. Lecz nie znaleźli, jakkolwiek występowało wielu fałszywych świadków. W końcu stanęli dwaj i zeznali:

On powiedział: Mogę zburzyć przybytek Boży i w ciągu trzech dni go odbudować.

Wtedy powstał najwyższy kapłan i rzekł do Niego:

Nic nie odpowiadasz na to, co oni zeznają przeciwko Tobie?

Lecz Jezus milczał. A najwyższy kapłan rzekł do Niego:

Poprzysięgam Cię na Boga żywego, powiedz nam: Czy Ty jesteś Mesjaszem, Synem Bożym?

Jezus mu odpowiedział:

+. Tak, Ja Nim jestem. Ale powiadam wam: Odtąd ujrzycie Syna Człowieczego, siedzącego po prawicy Wszechmocnego i nadchodzącego na obłokach niebieskich.

Wtedy najwyższy kapłan rozdarł swoje szaty i rzekł:

Zbluźnił. Na cóż nam jeszcze potrzeba świadków? Oto teraz słyszeliście bluźnierstwo. Co wam się zdaje?

Oni odpowiedzieli:

Winien jest śmierci.

Wówczas zaczęli pluć Mu w twarz i bić Go pięściami, a inni policzkowali Go i szydzili:

Prorokuj nam, Mesjaszu, kto Cię uderzył?

Piotr zapiera się Jezusa

Piotr zaś siedział zewnątrz na dziedzińcu. Podeszła do niego jedna służąca i rzekła:

I ty byłeś z Galilejczykiem Jezusem.

Lecz on zaprzeczył temu wobec wszystkich i rzekł:

Nie wiem, co mówisz.

A gdy wyszedł ku bramie, zauważyła go inna i rzekła do tych, co tam byli:

Ten był z Jezusem Nazarejczykiem.

I znowu zaprzeczył pod przysięgą:

Nie znam tego Człowieka.

Po chwili ci, którzy tam stali, zbliżyli się i rzekli do Piotra:

Na pewno i ty jesteś jednym z nich, bo i twoja mowa cię zdradza.

Wtedy począł się zaklinać i przysięgać:

Nie znam tego Człowieka.

I w tej chwili kogut zapiał. Wspomniał Piotr na słowo Jezusa, który mu powiedział: Zanim kogut zapieje, trzy razy się Mnie wyprzesz. Wyszedł na zewnątrz i gorzko zapłakał.

Wydanie Jezusa Piłatowi

A gdy nastał ranek, wszyscy arcykapłani i starsi ludu powzięli uchwałę przeciw Jezusowi, żeby Go zgładzić. Związawszy Go zaprowadzili i wydali w ręce namiestnika Poncjusza Piłata.

Koniec zdrajcy

Wtedy Judasz, który Go wydał, widząc, że Go skazano, opamiętał się, zwrócił trzydzieści srebrników arcykapłanom i starszym i rzekł:

Zgrzeszyłem, wydawszy krew niewinną.

Lecz oni odparli:

Co nas to obchodzi? To twoja sprawa.

Rzuciwszy srebrniki do przybytku, oddalił się, potem poszedł i powiesił się. Arcykapłani zaś wzięli srebrniki i orzekli:

Nie wolno kłaść ich do skarbca świątyni, bo są zapłatą za krew.

Po odbyciu narady kupili za nie pole garncarza na grzebanie cudzoziemców. Dlatego pole to aż po dziś dzień nosi nazwę Pole Krwi. Wtedy spełniło się to, co powiedział prorok Jeremiasz: Wzięli trzydzieści srebrników, zapłatę za Tego, którego oszacowali synowie Izraela. I dali je za Pole Garncarza, jak mi Pan rozkazał.

Jezus przed Piłatem

Jezusa zaś stawiono przed namiestnikiem. Namiestnik zadał Mu pytanie:

Czy Ty jesteś królem żydowskim?

Jezus odpowiedział:

+. Tak, Ja nim jestem.

A gdy Go oskarżali arcykapłani i starsi, nic nie odpowiadał. Wtedy zapytał Go Piłat:

Nie słyszysz, jak wiele zeznają przeciw Tobie?

On jednak nie odpowiadał mu na żadne pytanie, tak że namiestnik bardzo się dziwił.

Jezus odrzucony przez swój naród

A był zwyczaj, że na każde święto namiestnik uwalniał jednego więźnia, którego chcieli. Trzymano zaś wtedy znacznego więźnia, imieniem Barabasz. Gdy się więc zebrali, spytał ich Piłat:

Którego chcecie, żebym wam uwolnił, Barabasza czy Jezusa, zwanego Mesjaszem?

Wiedział bowiem, że przez zawiść Go wydali. A gdy on odbywał przewód sądowy, żona jego przysłała mu ostrzeżenie:

Nie miej nic do czynienia z tym Sprawiedliwym, bo dzisiaj we śnie wiele nacierpiałam się z Jego powodu.

Tymczasem arcykapłani i starsi namówili tłumy, żeby prosiły o Barabasza, a domagały się śmierci Jezusa. Pytał ich namiestnik:

Którego z tych dwóch chcecie, żebym wam uwolnił?

Odpowiedzieli:

Barabasza!

Rzekł do nich Piłat:

Cóż więc mam uczynić z Jezusem, którego nazywają Mesjaszem?

Zawołali wszyscy:

Na krzyż z Nim!

Namiestnik odpowiedział:

Cóż właściwie złego uczynił?

Lecz oni jeszcze głośniej krzyczeli:

Na krzyż z Nim!

Piłat widząc, że nic nie osiąga, a wzburzenie raczej wzrasta, wziął wodę i umył ręce wobec tłumu, mówiąc:

Nie jestem winny krwi tego Sprawiedliwego. To wasza rzecz.

A cały lud zawołał:

Krew Jego na nas i na dzieci nasze.

Wówczas uwolnił im Barabasza, a Jezusa kazał ubiczować i wydał na ukrzyżowanie.

Król wyśmiany

Wtedy żołnierze namiestnika zabrali Jezusa z sobą do pretorium i zgromadzili koło Niego całą kohortę. Rozebrali Go z Jego szat i narzucili na Niego płaszcz szkarłatny. Uplótłszy wieniec z ciernia włożyli Mu na głowę, a do prawej ręki dali Mu trzcinę. Potem przyklękli przed Nim i szydzili z Niego mówiąc:

Witaj, królu żydowski!

Przy tym pluli na Niego, brali trzcinę i bili Go po głowie. A gdy Go wyszydzili, zdjęli z Niego płaszcz, włożyli na Niego własne Jego szaty i odprowadzili Go na ukrzyżowanie.

Droga krzyżowa

Wychodząc spotkali pewnego człowieka z Cyreny, imieniem Szymon. Tego przymusili, żeby niósł krzyż Jezusa. Gdy przyszli na miejsce zwane Golgotą, to znaczy Miejsce Czaszki, dali Mu pić wino zaprawione goryczą. Skosztował, ale nie chciał pić. Gdy Go ukrzyżowali, rozdzielili między siebie Jego szaty, rzucając o nie losy. I siedząc, tam Go pilnowali. A nad głową Jego umieścili napis z podaniem Jego winy: To jest Jezus, król żydowski. Wtedy też ukrzyżowano z Nim dwóch złoczyńców, jednego po prawej, drugiego po lewej stronie.

Wyszydzenie na krzyżu

Ci zaś, którzy przechodzili obok, przeklinali Go i potrząsali głowami, mówiąc:

Ty, który burzysz przybytek i w trzech dniach go odbudowujesz, ocal sam siebie; jeśli jesteś Synem Bożym, zejdź z krzyża.

Podobnie arcykapłani z uczonymi w Piśmie i starszymi, szydząc, powtarzali:

Innych wybawiał, siebie nie może wybawić. Jest królem Izraela: niechże teraz zejdzie z krzyża, a uwierzymy w Niego. Zaufał Bogu: niechże Go teraz wybawi, jeśli Go miłuje. Przecież powiedział: Jestem Synem Bożym.

Tak samo lżyli Go i złoczyńcy, którzy byli z Nim ukrzyżowani.

Śmierć Jezusa

Od godziny szóstej mrok ogarnął całą ziemię aż do godziny dziewiątej. Około godziny dziewiątej Jezus zawołał donośnym głosem:

+. Eli, Eli, lema sabachthani?

To znaczy: Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił? Słysząc to, niektórzy ze stojących tam mówili:

On Eliasza woła.

Zaraz też jeden z nich pobiegł i wziąwszy gąbkę, napełnił ją octem, włożył na trzcinę i dawał Mu pić. Lecz inni mówili:

Poczekaj! Zobaczymy, czy przyjdzie Eliasz, aby Go wybawić.

A Jezus raz jeszcze zawołał donośnym głosem i wyzionął ducha.

Wszyscy klękają i przez chwilę zachowują milczenie

Po śmierci Jezusa

A oto zasłona przybytku rozdarła się na dwoje z góry na dół; ziemia zadrżała i skały zaczęły pękać. Groby się otworzyły i wiele ciał świętych, którzy umarli, powstało. I wyszedłszy z grobów po Jego zmartwychwstaniu, weszli do Miasta Świętego i ukazali się wielu. Setnik zaś i jego ludzie, którzy odbywali straż przy Jezusie, widząc trzęsienie ziemi i to, co się działo, zlękli się bardzo i mówili:

Prawdziwie, ten był Synem Bożym.

Było tam również wiele niewiast, które przypatrywały się z daleka. Szły one za Jezusem z Galilei i usługiwały Mu. Między nimi były: Maria Magdalena, Maria, matka Jakuba i Józefa, oraz matka synów Zebedeusza.

Złożenie w grobie

Pod wieczór przyszedł zamożny człowiek z Arymatei, imieniem Józef, który też był uczniem Jezusa. On udał się do Piłata i poprosił o ciało Jezusa. Wówczas Piłat kazał je wydać. Józef zabrał ciało, owinął je w czyste płótno i złożył w swoim nowym grobie, który kazał wykuć w skale. Przed wejście do grobu zatoczył duży kamień i odszedł. Lecz Maria Magdalena i druga Maria pozostały tam, siedząc naprzeciw grobu. Nazajutrz, to znaczy po dniu Przygotowania, zebrali się arcykapłani i faryzeusze u Piłata i oznajmili:

Panie, przypomnieliśmy sobie, że ów oszust powiedział jeszcze za życia: Po trzech dniach powstanę. Każ więc zabezpieczyć grób aż do trzeciego dnia, żeby przypadkiem nie przyszli Jego uczniowie, nie wykradli Go i nie powiedzieli ludowi: Powstał z martwych. I będzie ostatnie oszustwo gorsze niż pierwsz.

Rzekł im Piłat:

Macie straż: idźcie, zabezpieczcie grób, jak umiecie. E. Oni poszli i zabezpieczyli grób opieczętowując kamień i stawiając straż.


HOMILIE

Hosanna i ukrzyżuj

Te dwa okrzyki słyszymy niejako obok siebie w dzisiejszej liturgii słowa. W rzeczywistości dzielił je niecały tydzień czasu. W niedzielę Jezus jest uwielbiany przez tłumy, w piątek -prawdopodobnie te same tłumy- domagają się Jego śmierci.

Często tak bywa i w naszym życiu, że po dniach chwały przychodzą nagle dni klęski i poniżenia, dni trudne i straszne. To jest właśnie życie i kto chciałby żyć jedynie w chwale ten żyłby w zakłamaniu, w nierealnym świecie ułudy.

Warto jednak pamiętać, że nie ja pierwszy i na pewno nie ja ostatni przeżywam tego rodzaju wzloty i upadki. Wielu było przede mną i wielu będzie po mnie. Pozostaje tylko pytanie: „Jak przyjmuję te zmienne koleje losu? Czy mam świadomość, że zarówno ludzka chwała i uwielbienie, jak i ludzka pogarda i nienawiść są przemijające?” Liczy się tak naprawdę tylko moja wartość wewnętrzna i to jak mnie widzi i ocenia Bóg. Liczy się nie doczesność a wieczność. A wszystko co przeżywam obecnie jest tylko drogą do wieczności. Jeśli potrafię zrozumieć tę prawdę nie będą mnie tak naprawdę poruszały ani chwile pozornej ludzkiej chwały, ani nie będą mną wstrząsały momenty ludzkiej zawiści, podłości i głupoty.

Nie wolno zapomnieć, że po Niedzieli Palmowej z jej okrzykiem „Hosanna” przychodzi Wielki Piątek z wołaniem „Ukrzyżuj”, ale też po Wielkim Piątku przychodzi Niedziela Zmartwychwstania, z jej prawdą: „Ja jestem Zmartwychwstanie i Życie, kto wierzy we mnie, choćby i umarł żyć będzie”.

Ukrzyżowanie i Śmierć

Kiedy dowleczono w końcu Skazańca na miejsce straceń był u kresu sił, całkowicie wyczerpany i niezdolny do najmniejszego wysiłku, a przecież czekało Go jeszcze najgorsze. Trzymał się na nogach już chyba tylko mocą swej boskiej woli. Scena egzekucji przedstawiona w filmie „Pasja” jest chyba jedną z najbardziej wstrząsających scen nie tylko w tym filmie, ale i w całej historii kina. Człowiek, który ma za sobą noc przesłuchania i biczowania, długą drogę z ważącym ponad 50kg krzyżem, wycieńczony, wykrwawiony, poraniony, obolały, ledwie żywy ma przed sobą jeszcze bezlitosną, straszliwą egzekucję. I ten „oto Człowiek”, Syn Boży, leżący już na krzyżu, rozciągnięty na siłę, aby dopasować przygotowane uprzednio dziury w krzyżu do Jego ramion, ten Człowiek, Który nie jest już nawet do człowieka podobny, modli się resztką sił i wstawia się za swoimi oprawcami: „Ojcze wybacz im, bo nie wiedzą co czynią”. (Łk 23,34) Pamiętam tę scenę i Jego zaschnięte wargi, usta pełne zakrzepłej krwi szepczące tę modlitwę. Kiedy kilka lat temu oglądałem film pamiętam, że właśnie w tym miejscu po raz drugi nie mogłem powstrzymać łez cisnących się do oczu. Pierwszą sceną, gdzie łzy same popłynęły był moment, kiedy w czasie drogi krzyżowej oczy Jezusa -przy którymś z kolejnych upadków- spotkają się z oczami Jego Matki. Klęczą oboje naprzeciwko siebie i On wypowiada z ogromnym wysiłkiem i bólem, ale i z jakąś przejmująca, wewnętrzną radością słowa: „Oto czynię wszystko nowe”. I wtedy zrozumiałem, że tak właśnie wygląda Bóg, Który na nowo stwarza świat zniszczony przez człowieka. I po raz drugi nie mogłem pohamować łez, kiedy widziałem te skrwawione, opuchnięte wargi Syna Bożego modlącego się za swoich oprawców, którzy właśnie rozciągają go na krzyżu wyrywając stawy barkowe i łokciowe Jego rąk. I pomyślałem wtedy, a właściwie modliłem się: „Ojcze wybacz nam, bo doprawdy nie wiemy co czynimy.

Prawie 42 lata temu, zaraz po moich święceniach byłem na parafii w południowej Polsce, gdzie akurat budował się kościół. Na wiosnę -jakoś niedługo po Wielkanocy- podszedł do mnie pewnego, sobotniego ranka człowiek. Miał wtedy tyle lat ile ja teraz, czyli niewiele ponad 50, ale wyglądał na znacznie starszego. Wyglądał co najmniej na siedemdziesięciolatka. Podszedł i poprosił o spowiedź.

– Dobrze, chodźmy do kościoła, do konfesjonału, to pana wyspowiadam – odpowiedziałem.

– Ale ja nie byłem do spowiedzi ponad 40 lat – odrzekł proszący.

– No cóż, to nie mamy już ani chwili do stracenia – odrzekłem. I weszliśmy do kościoła.

Była to spowiedź człowieka, o której oczywiście nic powiedzieć nie mogę. Ale po spowiedzi zaprosiłem go do siebie i przegadaliśmy cały dzień. A właściwie nie przegadali, bo on tylko bardzo spokojnie i z jakąś niesamowitą melancholią i niezwykłym pokojem w oczach odpowiadał na zadawane mu pytania. Okazało się, że nie był do spowiedzi przez ponad 40 ostatnich lat, bo spędził je w obozie przymusowej pracy na Kamczatce, przy wyrębie drzewa. Kiedy go tam wywieziono miał zaledwie 12 lat i mieszkał w jednym z wielkich miast wschodniej, przedwojennej Polski. Ojciec by oficerem Wojska Polskiego, matka nauczycielką, starsza siostra lekarzem, a brat księdzem. Wiadomo, wszystkie powody ku temu, aby znaleźć się tam, gzie się znalazł. Nie zna losów ojca, przypuszcza że zginął w jednym z obozów jenieckich w Ostaszkowie lub Katyniu, ale o tym dowiedział się dopiero po powrocie ze zsyłki, tj. w 1982 roku. Matkę odwiedził raz w życiu, bo była w obozie pracy na Kamczatce, zaledwie 400 km od jego obozu, gdzie on przez 40 lat codziennie, z jednym dniem przerwy co10 dni wyrąbywał drzewo. O bracie i siostrze nie wie nic. Długo by opowiadać historie, których słuchaliśmy przez cały ten sobotni dzień po Wielkanocy 1982 roku. Przypomnę może jednak tylko to, co opowiadał ten człowiek o swojej najdłuższej podróży do Polski, która trwała ponad dwa lata. Kiedy w 1980 roku skończyła mu się kara 40 lat przymusowych robót, miał wtedy już 52 lata. Takich jak on, którzy przeżyli (chyba cudem) te lata katorgi było około 11 tysięcy. Z kilkudziesięciu obozów pracy na Kamczatce wyruszyła na piechotę do najbliższej stacji kolejowej w Komsomolsku na Amurze długa kawalkada więźniów. Ponad 6 tysięcy kilometrów dzieli te dwa miejsca na dalekiej rosyjskiej północy. Szli na piechotę, dniami i nocami przez tundrę i tajgę, eskortowani przez żołnierzy Armii Czerwonej, którzy też, tak jak oni sami byli skazańcami. Droga ta trwała prawie 10 miesięcy, a z 11 tysięcy więźniów dotarło do celu jedynie około półtora tysiąca. Reszta zmarła po drodze z głodu, z zimna, z wycieńczenia, z chorób, których nie miał kto ani diagnozować, ani leczyć. „Kiedy ktoś padał po drodze, to się nawet cieszyliśmy” –mówi opowiadający. I dodaje „bo jego racja żywnościowa, składająca się z kilku kilogramów suchego chleba i zasuszonego, zmrożonego mięsa zostawała do podziału dla tych, którzy szli dalej”.

Droga krzyżowa Chrystusa trwa nadal. A kiedy w końcu dotarli do celu, do stacji kolejowej …. nikt na nich nie czekał i trzeba jeszcze było czekać kilka tygodni koczując w okolicach stacji, pod gołym niebem zanim w końcu podstawiono pociąg, który przez następne trzy miesiące wiózł ich bardzo wolno do Moskwy. Co było dalej i jak ich przyjęto po 40 latach w bardzo zmienionym świecie, można znaleźć w książce wydanej przez ludzi, którzy słuchali opowiadań tego człowieka. Co jednak pozostało mi na długie lata, to wzrok tego człowieka, kiedy ktoś zapytał go, czy nie chciałby się zemścić szukać sprawiedliwości za to, że zabrano mu i zmarnowano właściwie całe życie. Jego odpowiedź była bardzo spokojna, jego oczy niezwykle przejrzyste i jasne. A odpowiedział słowami Chrystusa: „A po co się mścić? Po co szukać sprawiedliwości? Przecież ci ludzi nie wiedzieli co robią. On byli tak zaślepieni żądzą władzy, żądzą zła, że tak naprawdę to chyba nie wiedzieli co z nami robią. Pilnowali nas, tacy jak i my skazańcy z Armii Czerwonej. A różnili się od nas tylko tym, że nie pracowali przy wyrębie drzew i nosili nie naładowane karabiny.” Po co się mścić. Zemsta nic nie daje, tylko pomnaża zło.”

Kiedy oglądałem film „Pasja” i słyszałem modlitwę krzyżowanego Jezusa, przypomniały mi się słowa tego człowieka, który przed wielu laty wyraził bardzo prosto jedną z najgłębszych prawd : „zemsta nie daje nic, pomnaża tylko zło, trzeba nauczyć się wybaczać”.

I to wszystko działo się w XX wieku, w 1980 i 1981 roku. To nie jest zapadła, odległa, barbarzyńska przeszłość, to nie dzieje się w niecywilizowanym, barbarzyńskim świecie. To działo się w XX wieku, w kraju, który należy, czy też rości sobie pretensje do miana ekonomicznych i technologicznych potęg współczesnego świata. Tak dzieje się i takie przykłady można znaleźć w wielu innych krajach współczesnego, cywilizowanego świata. Warto może jeszcze raz przypomnieć, że codziennie ginie na świecie 383 chrześcijan, rocznie ponad 130 tysięcy. Chrześcijanie giną w Indonezji, Pakistanie, Indiach, bestialsko mordowani są w krajach arabskich, Libanie, Kuwejcie, Arabii Saudyjskiej, Emiratach Arabskich, eksterminowani w afrykańskich krajach takich jak Egipt, Sudan, Uganda, Somalia, zabijani w Wietnamie, Laosie, Korei Północnej, Chinach, na Kubie, prześladowani za swoje poglądy nawet w cywilizowanej Europie. Świat oszalałby w protestach gdyby to chrześcijanie mordowali, ale że to oni są mordowani nikt się nie odzywa, nikt nie protestuje, nikt o tym nawet nie wspomina.

A mimo to Chrystus powtarza ustawicznie przez wieki te niesamowite słowa: „Ojcze wybacz im, bo nie wiedzą co czynią”. (Łk 23,34). A my Go jeszcze oskarżamy, że to On jest przyczyną tych wszystkich nieszczęść i okrucieństw …

Czyżby ta trwająca 2000 lat droga krzyżowa naszego Zbawiciela niczego nas nie nauczyła? Czyżby Jego Męka i Jego nauka miały być bezużyteczne? Nie przebaczę, nie odpuszczę, do grobowej deski będę to pamiętał!!! Jakże często słyszymy takie słowa z ust chrześcijan, z ust wierzących i praktykujących katolików? Czy nie znaczy to, że ci ludzie po prostu nic nie zrozumieli z katolicyzmu, z wiary, z nauczania Chrystusa? Nic nie zrozumiałem z Jego nauczania na Górze, nic z Jego przypowieści, absolutnie nic z Jego przykładów i czynów, jeśli nie umiem wybaczać, jeśli mam za „dobrą pamięć” szczególnie do grzechów cudzych.

Zapiekła złość, zacięta chęć zemsty, odegrania się, odpłacenia złem za zło, pragnienie postawienia na swoim, nieumiejętność wybaczenia, noszenie urazy w sercu … czy to wszystko nie jest najgłębszym zaprzeczeniem, unicestwieniem Męki i Śmierci Jezusa Chrystusa, który z wysokości krzyża, czy raczej z dna upodlenia modli się: „Ojcze wybacz im, bo nie wiedzą co czynią”. (Łk 23,34).

I jeszcze jednej, ostatniej i najbardziej niesamowitej lekcji udziela nam Chrystus na krzyżu, kiedy już u kresu swojego życia widząc, że wykonało się wszystko: ”… zawołał donośnym głosem: Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego.” (Łk 23:46). Jest to lekcja całkowitego zaufania, zawierzenia Bogu, aż do końca, o co tak trudno, coraz trudniej w dzisiejszych czasach pełnych zadufanych, zadufanych, zapatrzonych w siebie ludzi.

III Niedziela Wielkiego Postu – A

Wj 17:3-7

Ale lud pragnął tam wody i dlatego szemrał przeciw Mojżeszowi i mówił: Czy po to wyprowadziłeś nas z Egiptu, aby nas, nasze dzieci i nasze bydło wydać na śmierć z pragnienia? Mojżesz wołał wtedy do Pana i mówił: Co mam uczynić z tym ludem? Niewiele brakuje, a ukamienują mnie! Pan odpowiedział Mojżeszowi: Wyjdź przed lud i weź kilku ze starszych Izraela ze sobą. Weź w rękę laskę, którą uderzyłeś Nil, i idź. Oto Ja stanę przed tobą na skale, na Horebie. Uderzysz w skałę, a wypłynie z niej woda, i lud zaspokoi swe pragnienie. Mojżesz uczynił tak na oczach starszyzny izraelskiej. I nazwał to miejsce Massa i Meriba, ponieważ tutaj kłócili się Izraelici i wystawiali Pana na próbę, mówiąc: Czy też Pan jest rzeczywiście wśród nas, czy nie?

 

Rz 5:1-2.5-8

Dostąpiwszy więc usprawiedliwienia przez wiarę, zachowajmy pokój z Bogiem przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, dzięki któremu uzyskaliśmy przez wiarę dostęp do tej łaski, w której trwamy i chlubimy się nadzieją chwały Bożej. A nadzieja zawieść nie może, ponieważ miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany. Chrystus bowiem umarł za nas, jako za grzeszników, w oznaczonym czasie, gdyśmy [jeszcze] byli bezsilni. A [nawet] za człowieka sprawiedliwego podejmuje się ktoś umrzeć tylko z największą trudnością. Chociaż może jeszcze za człowieka życzliwego odważyłby się ktoś ponieść śmierć. Bóg zaś okazuje nam swoją miłość [właśnie] przez to, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami.

 

J 4:5-42

Przybył więc do miasteczka samarytańskiego, zwanego Sychar, w pobliżu pola, które /niegdyś/ dał Jakub synowi swemu, Józefowi. Było tam źródło Jakuba. Jezus zmęczony drogą siedział sobie przy studni. Było to około szóstej godziny. Nadeszła /tam/ kobieta z Samarii, aby zaczerpnąć wody. Jezus rzekł do niej: Daj Mi pić! Jego uczniowie bowiem udali się przedtem do miasta dla zakupienia żywności.

Na to rzekła do Niego Samarytanka: Jakżeż Ty będąc Żydem, prosisz mnie, Samarytankę, bym Ci dała się napić? Żydzi bowiem z Samarytanami unikają się nawzajem. Jezus odpowiedział jej na to: O, gdybyś znała dar Boży i /wiedziała/, kim jest Ten, kto ci mówi: Daj Mi się napić – prosiłabyś Go wówczas, a dałby ci wody żywej. Powiedziała do Niego kobieta: Panie, nie masz czerpaka, a studnia jest głęboka. Skądże więc weźmiesz wody żywej? Czy Ty jesteś większy od ojca naszego Jakuba, który dał nam tę studnię, z której pił i on sam, i jego synowie i jego bydło?

W odpowiedzi na to rzekł do niej Jezus: Każdy, kto pije tę wodę, znów będzie pragnął. Kto zaś będzie pił wodę, którą Ja mu dam, nie będzie pragnął na wieki, lecz woda, którą Ja mu dam, stanie się w nim źródłem wody wytryskającej ku życiu wiecznemu. Rzekła do Niego kobieta: Daj mi tej wody, abym już nie pragnęła i nie przychodziła tu czerpać. A On jej odpowiedział: Idź, zawołaj swego męża i wróć tutaj. A kobieta odrzekła Mu na to: Nie mam męża. Rzekł do niej Jezus: Dobrze powiedziałaś: Nie mam męża. Miałaś bowiem pięciu mężów, a ten, którego masz teraz, nie jest twoim mężem. To powiedziałaś zgodnie z prawdą.

Rzekła do Niego kobieta: Panie, widzę, że jesteś prorokiem. Ojcowie nasi oddawali cześć Bogu na tej górze, a wy mówicie, że w Jerozolimie jest miejsce, gdzie należy czcić Boga. Odpowiedział jej Jezus: Wierz Mi, kobieto, że nadchodzi godzina, kiedy ani na tej górze, ani w Jerozolimie nie będziecie czcili Ojca. Wy czcicie to, czego nie znacie, my czcimy to, co znamy, ponieważ zbawienie bierze początek od Żydów. Nadchodzi jednak godzina, owszem już jest, kiedy to prawdziwi czciciele będą oddawać cześć Ojcu w Duchu i prawdzie, a takich to czcicieli chce mieć Ojciec. Bóg jest duchem; potrzeba więc, by czciciele Jego oddawali Mu cześć w Duchu i prawdzie.

Rzekła do Niego kobieta: Wiem, że przyjdzie Mesjasz, zwany Chrystusem. A kiedy On przyjdzie, objawi nam wszystko. Powiedział do niej Jezus: Jestem Nim Ja, który z tobą mówię. Na to przyszli Jego uczniowie i dziwili się, że rozmawiał z kobietą. Jednakże żaden nie powiedział: Czego od niej chcesz? – lub: – Czemu z nią rozmawiasz? Kobieta zaś zostawiła swój dzban i odeszła do miasta. I mówiła tam ludziom: Pójdźcie, zobaczcie człowieka, który mi powiedział wszystko, co uczyniłam: Czyż On nie jest Mesjaszem?

Wyszli z miasta i szli do Niego. Tymczasem prosili Go uczniowie, mówiąc: Rabbi, jedz! On im rzekł: Ja mam do jedzenia pokarm, o którym wy nie wiecie. Mówili więc uczniowie jeden do drugiego: Czyż Mu kto przyniósł coś do zjedzenia? Powiedział im Jezus: Moim pokarmem jest wypełnić wolę Tego, który Mnie posłał, i wykonać Jego dzieło. Czyż nie mówicie: Jeszcze cztery miesiące, a nadejdą żniwa? Oto powiadam wam: Podnieście oczy i popatrzcie na pola, jak bieleją na żniwo. Żniwiarz otrzymuje już zapłatę i zbiera plon na życie wieczne, tak iż siewca cieszy się razem ze żniwiarzem. Tu bowiem okazuje się prawdziwym powiedzenie: Jeden sieje, a drugi zbiera. Ja was wysłałem żąć to, nad czym wyście się nie natrudzili. Inni się natrudzili, a w ich trud wyście weszli.

Wielu Samarytan z owego miasta zaczęło w Niego wierzyć dzięki słowu kobiety świadczącej: Powiedział mi wszystko, co uczyniłam. Kiedy więc Samarytanie przybyli do Niego, prosili Go, aby u nich pozostał. Pozostał tam zatem dwa dni. I o wiele więcej ich uwierzyło na Jego słowo, a do tej kobiety mówili: Wierzymy już nie dzięki twemu opowiadaniu, na własne bowiem uszy usłyszeliśmy i jesteśmy przekonani, że On prawdziwie jest Zbawicielem świata.

Pragnienie i głód

Czy zastanawiałem się kiedyś nad tym „czym różnię się od zwierzęcia?” Zwierzę, kiedy jest głodne szuka pożywienia – ja też, kiedy jest spragnione, szuka wody – ja też. Kiedy jest zmęczone szuka odpoczynku – ja też, kiedy jest mu gorąco szuka cienia – ja też. Zwierzę, kiedy jest przestraszone ucieka – ja też. Kiedy jest chore szuka lekarstwa, to jest „wpisane” w jego instynkt – ja też. Czym więc różnię się od zwierząt? Czy wszystkie moje potrzeby to głód, pragnienie, potrzeba odpoczynku, konieczność przedłużenia gatunku? Czy całe moje życie ma się sprowadzać tylko do zaspokajania tych fundamentalnych potrzeb organicznych? Czy też jest we mnie głód większy, pragnienie głębsze, potrzeby bardziej ludzkie, czy tylko zwierzęce?

Jezus, rozmawiający z samarytanką u studni uświadamia jej właśnie to głębsze, ludzkie pragnienie, a po powrocie Apostołów również im, uświadamia istnienie bardziej podstawowego głodu. Nie może się człowiek ograniczyć tylko do zaspokajania jedynie zwierzęcych potrzeb i pragnień, jeśli chce być czymś więcej niż jednym z naczelnych ssaków. Jest rzeczą dla człowieka nieodzowną uświadomienie sobie: „JAKI JEST JEGO PRAWDZIWY GŁÓD I PRAWDZIWE PRAGNIENIE? Co -tak naprawdę- może zaspokoić moje pragnienia? W przeciwnym wypadku, pozostanie na poziomie zaspokajania rudymentarnych potrzeb i instynktów. Co więcej, musi człowiek również odkryć, gdzie i w jaki sposób może zaspokoić swoje ludzkie, metafizyczne potrzeby. Kiedy Jezus mówi: „Ja jestem Źródłem Wody Żywej„, „Ja jestem Chlebem Życia Wiecznego„, chce nam w ten sposób otworzyć oczy na nasze prawdziwe potrzeby, na nasz prawdziwy głód i pragnienie. Nie można uciekać przed tego rodzaju pytaniami i dylematami. Nie można zasłaniać się brakiem czasu i zmęczeniem. Nie można udawać, że problem nie istnieje, że go nie ma, że jeszcze mam czas, bo na starość będę się nad tym zastanawiał, a teraz muszę „robić pieniądze i ciężko zarabiać na życie„. Na jakie życie? Konia, czy osła? Jeśli bowiem zaspokajam tylko swoje organiczne potrzeby, to niczym nie różnię się od tych dwóch poczciwych zwierzątek, których aspiracje nie sięgają poza pełny i obfity żłób.

Panie, daj mi Wody Żywej …
Panie, nakarm mnie Chlebem życia …
Panie, nie daj mi być tylko ciężko pracującym koniem, lub osiołkiem.


Homilia alternatywna

Woda żywa

Pracując od prawie 15 lat w Afryce, niejednokrotnie miałem okazję doświadczyć, czym naprawdę jest dobra woda, jak wiele znaczy ona dla ludzi, którzy nie mają jej w kranach na bieżąco i pod dostatkiem, którzy po wodę muszą chodzić nieraz kilometrami lub czerpać ją z brudnej i błotnistej kałuży, albo używać (jak na Komorach) do mycia, a nawet do gotowania, słonej wody morskiej.

My również, żyjąc w coraz bardziej zanieczyszczonym środowisku, kupując wodę w butelkach, doceniamy wartość i znaczenie tego symbolu. Woda – symbol życia, to także symbol dobrobytu i błogosławieństwa, to symbol czystości i zaspokojenia podstawowych potrzeb człowieka.

Dlatego Mojżesz uderzający na pustyni w skałę, z której wypływa dobra woda i Chrystus- Źródło wody żywej to nie tylko symbole, to archetypy potęgi istnienia. To sam Bóg objawiający się swojemu ludowi, to Bóg -Źródło życia.

Nie bez przyczyny Jan Paweł II w swoim Tryptyku Rzymskim pisał:

„Zatoka lasu zstępuje
w rytmie górskich potoków…
Jeśli chcesz znaleźć źródło,
musisz iść do góry, pod prąd.
Przedzieraj się, szukaj, nie ustępuj,
wiesz, że ono musi tu gdzieś być —
Gdzie jesteś, źródło?… Gdzie jesteś, źródło?!

Cisza…

Strumieniu, leśny strumieniu,
odsłoń mi tajemnicę
swego początku!
(Cisza — dlaczego milczysz?
Jakże starannie ukryłeś tajemnicę twego początku.)

Pozwól mi wargi umoczyć
w źródlanej wodzie
odczuć świeżość,
ożywczą świeżość.”

A my wiemy, że Chrystus jest właśnie owym Źródłem Życia, w którym mogę „umoczyć wargi, jak w źródlanej wodzie i odczuć ożywczą świeżość”.

Panie daj mi wody żywej!