dlaczego ateista nie wierzy w Boga …

Grandson of Thomas Huxley, who was Charles Darwin’s colleague, said:

I suppose the reason we leaped at the origin of species was because the idea of God interfered with our sexual mores.

Wnuk Tomasza Huxley’a, który był kolegą Karola Darwina, powiedział

Sądzę, że powodem dla którego uparliśmy się na teorię pochodzenia gatunków jest fakt, że idea Boga przeszkadzała nam w naszych seksualnych zachowaniach.

Whistleblower, February 2010, Volume 19, No. 2, p. 40.

Professor of philosophy at New York University, Thomas Nagel, echoes a sentiment common among those who hold unswervingly to evolution without God:

I want atheism to be true and am made uneasy by the fact that some of the most intelligent and well-informed people I know are religious believers. It isn’t just that I don’t believe in God and, naturally, hope that I’m right in my belief. It’s that I hope there is not God! I don’t want there to be a God; I don’t want the universe to be like that. —Ibid.

Profesor filozofii na Uniwersytecie Nowojorskim, Tomasz Nagel wyraża przekonania podzielane przez tych, którzy niezachwianie trzymają się ewolucji bez Boga:

Chcę, żeby ateizm był prawdą i jest dla mnie niewygodny fakt, że niektórzy spośród najbardziej inteligentnych i dobrze poinformowanych ludzi, których znam są wierzący. To nie tylko to, że ja nie wierzę w Boga i –oczywiście- że mam nadzieję, iż mam rację. To jest raczej tak, że spodziewam się, że Boga nie ma! Nie chcę aby Bóg był; nie chcę, aby wszechświat był takim właśnie jakim jest.

At last, some refreshing honesty.

Ostatecznie odrobina odświeżającej uczciwości.

The former chair of evolution at the University of London wrote that evolution is accepted…

…Not because it can be proved logically coherent evidence to be true but because the only alternative, special creation, is clearly incredible. —D.M.S. Watson, Whistleblower, February 2010, Volume 19, No. 2, p. 40.

Poprzedni przewodniczący wydziału ewolucjonizmu na Uniwersytecie Londyńskim napisał, ze ewolucja jest akceptowana …

… nie dlatego, że może być dowiedziona z logicznei koherentnych przesłanek, ale dlatego, ze jedyna alternatywa – mianowicie stworzenie- jest nie do przyjęcia.

Description of the irrational „fear of faith” present in this kind of thinking, world-renowned astrophysicist Robert Jastrow describes the common modern scientific mind:

I think part of the answer is that scientists cannot bear the thought of a natural phenomenon which cannot be explained, even with unlimited time and money. There is a kind of religion in science, it is the religion of a person who believes there is an order and harmony in the universe, and every effect must have its cause; there is no First Cause…

This religious faith of the scientist is violated by the discovery that the world had a beginning under conditions in which the known laws of physics are not valid, and as a product of forces or circumstances we cannot discover. When that happens, the scientist has lost control. If he really examined the implications, he would be traumatized. As usual when faced with trauma, the mind reacts by ignoring the implications—in science this is known as „refusing to speculate” —or trivializing the origin of the world by calling it the Big Bang, as if the Universe were a firecracker… For the scientist who has lived by faith in the power of reason, the story ends like a bad dream. He has scaled the mountain of ignorance; he is about to conquer the highest peak; as he pulls himself over the final rock, he is greeted by a band of theologians who have been sitting there for centuries. —Robert Jastrow, founding director of NASA Goddard Institute for Space Studies, God and Astronomers, Readers Library Inc., 1992

Nieracjonalny “lęk przed wiarą” widoczny w tym rodzaju myślenia -według światowej sławy astrofizyka Roberta Jastrowa- dobrze opisuje powszechny współczesny światopogląd naukowy:

Sądzę że częścią odpowiedzi jest fakt, że naukowcy nie mogą znieść myśli iż jakieś naturalne zjawisko nie może być wyjaśnione nawet w nieograniczonym czasie i przy nieograniczonych funduszach. W naukach obecny jest jakiś rodzaj religii, jest to religia osoby, która wierzy że we wszechświecie panuje porządek i harmonia i każdy efekt musi mieć swoją przyczynę; nie ma miejsca na Pierwszą Przyczynę …

Ta religijna wiara naukowca jest gwałcona prze odkrycie że świat miał początek w warunkach w których znane prawa fizyki są nieważne, i że początek ten był produktem sił i okoliczności których nie możemy odkryć. Kiedy to się dzieje naukowiec traci kontrolę. Jeśli bowiem przeanalizuje implikacje tego faktu, to będzie zszokowany. Jak zwykle w spotkaniu z sytuacją traumatyczną rozum reaguje przez odrzucenie implikacji – w naukach jest to znane jako odmowa spekulacji- albo strywializuje początek świata nazywając go Big-Bang’iem, jakby świat był pirotechnikiem … Dla naukowca, który żył wiarą w potęgę rozumu historia kończy się jak zły sen. Pokonywał on bowiem góry ignorancji; jest już niedaleko podboju najwyższego szczytu i kiedy wciąga sie na ostatnią skałę pozdrawia go grupa teologów, którzy siedzieli tam już od wieków. —Robert Jastrow, założyciel i dyrektor Instytutu Goddard’a w NASA, God and Astronomers, Readers Library Inc., 1992

za: http://www.markmallett.com/blog/?p=2804

http://vimeo.com/10997024

nowa filozofia, nowa wizja świata gdzie 0 = 1 …

albo królik z kapelusza

Ex nihilo nihil – z niczego nic – ta podstawowa zasada metafizyczna zostaje zanegowana we współczesnych teoriach kosmologicznych, w których próbuje się udowadniać, że Wszechświat powstał -ot tak sobie – z niczego, jak np. w lansowanej, chociaż niedokończonej teorii Stewena Hawking’a. Kiedy się nad tym zastanowić, to dochodzimy do całkowitego absurdu, który można by przedstawić w bardzo prosty sposób 0 = 1 … czyli, czysty nonsens. Bo to jest właśnie to, chce nam wmówić każda teoria kosmologiczna „bez warunków brzegowych”, jak się to ładnie nazywa. Takie teorie próbują nam wcisnąć, że oto cały Wszechświat z jego bogactwem bytów i procesów powstał, ot tak sobie czyli bez powodu, bez przyczyny i  !!!! (uwaga 0=1) z niczego. Inaczej mówiąc, pustka, niebyt, nieistnienie wygenerowało byt, istnienie, albo krótko z 0 -> 1 lub być może nawet 0 -> 1.000.000.000 albo nawet 0 -> 10E80 bo na tyle szacuje się ilość cząstek elementarnych we Wszechświecie. Zresztą to nie ma znaczenia. Wystarczy, że 0 -> 1 i wtedy -paradoksalnie- wszystko jest już możliwe.

Zwolennicy powstania Wszechświata z niczego, a zarazem przeciwnicy kreacjonizmu próbują rozumować, czy też oponować przeciwko stworzeniu mówiąc, że stworzenie świata przez Boga przesuwa tylko problem „trochę dalej”, bo skoro Wszechświat został stworzony przez Boga, to pozostaje nadal ważne pytanie: „a skąd Bóg ?”. I wtedy problem przesuwa się tylko na powstanie Boga, Taki argument jest jednak wynikiem nieporozumienia, bo religia, czy wiara nie mówi, że „Bóg powstał z niczego”. Wiara mówi nam, że Bóg w ogóle nie powstał, bo On prostu JEST, ISTNIEJE ODWIECZNIE, że On nie może nie istnieć. A wtedy nie ma problemu powstania Boga. Bóg po prostu JEST, bo jest Istnieniem Samoistnym, które nie ma początku, ani końca. Dopiero z tego Istnienia Samoistnego, jako Źródła wszelkiego istnienia powstało każde inne istnienie, każdy inny byt w naszym, czy jakimkolwiek innym wszechświecie. Wszystkie inne byty, nie mogą istnieć, są niewyobrażalne bez tej Pierwszej Przyczyny, Pierwszego Samoistnego Istnienia Boga.

Czyż takie tłumaczenie i takie rozumowanie nie jest bardziej eleganckie, bardziej logicznie i do przyjęcia niż próba nieeleganckiego twierdzenia, że coś –ot tak sobie- powstało z niczego ?

Oczywiście tego typu rozumowanie jest nieosiągalne dla fizyki czy kosmologii, które nie zajmują się istnieniem jako takim, a istnieniem Boga w szczególności. Fizyka, kosmologia, nauki szczegółowe „zakładają istnienie, jako już dane” i nieudowadnialne. I tutaj pokazuje się niespójność nauk szczegółowych. Z jednej strony nie zajmują się -bo nie mogą – istnieniem, a  z drugiej strony próbują się na ten temat wypowiadać, mówiąc o powstaniu Wszechświata z niczego. Niekonsekwencja w obu wypadkach jest rażąca. A jeśli do tego np. uzmysłowić sobie fakt, że „królewska fizyka teoretyczna” (i praktyczna) niemalże kanonizują zasady zachowania (energii, pędu, momentu, spinu, masy, ładunku itp., itd.) i jednocześnie próbują zanegować „zasadę zachowania istnienia”, to rzeczywiście obiektywność i klarowność nauk szczegółowych stają pod znakiem zapytania.

Idąc dalej tym tropem rozważań, można pokazać i to, że postulowane w takich teoriach (fizycznych ???) powstanie Wszechświata z niczego, to postulowanie powstania dobra, bytu, istnienia ze zła, z niebytu, z nieistnienia. Mamy więc wtedy kolejny paradoks; źródłem istnienia jest nieistnienie, źródłem, przyczyną bytu jest niebyt i brak, źródłem dobra jest zło … Włosy na głowie się jeżą, kiedy pomyślimy nie tylko o ontologicznych, ale także o moralnych konsekwencjach takiego rozumowania. Zło praźródłem dobra, niebyt kreuje byt …. Toż to czysty absurd !!!!

Wokół widzimy raczej procesy odwrotne, procesy samorzutnego niszczenia, degeneracji, umierania, przechodzenia bytu w niebyt. I oto nagle ktoś próbuje nam wmówić, że na początku dokonał się proces lub procesy doskonale przeciwne, że oto z niebytu, z nicości wyłonił się byt !!!!???

Wokół widzimy, że zaniedbane, zanegowane dobro staje się przyczyną zła, że zło niszczy, że zło, niebyt, nieistnienie jest siłą destrukcyjną, że aby zło mogło „zaistnieć” (ukazać lub zamanifestować się), musi najpierw być dobro, które może być zniszczone, zanegowane. I oto w takich antykreacjonistycznych teoriach zło staje się źródłem bytu, zło wyłania z siebie dobro, że zło ma moc stwórczą … A wtedy mamy już totalny bałagan nie tylko ontologiczny, ale i moralny.

Co więcej rodzą się nowe pytania, w rodzaju: „jak zło, niebyt może podtrzymywać w istnieniu cokolwiek ?” W teorii kreacjonistycznej Bóg – Esencjalne Samoistnienie nie tylko jest źródłem innych istnień, ale także wszystko co stworzył, w istnieniu podtrzymuje. On – ISTNIENIE ISTOTNOŚCIOWE ma w sobie moc istnienia, dzięki której to mocy, wszystko co istnieje nie znika w niebycie, bo jest podtrzymywane w istnieniu przez owo SAMOISTNIENIE Boga. W teoriach antykreacjonistycznych dzieje się coś paradoksalnego i wewnętrznie sprzecznego: Oto to, co nie istnieje, to czego nie ma, generuje coś co istnieje i -co więcej- nie tylko nieistnienie generuje istnienie, ale paradoksalnie niebyt podtrzymuje w istnieniu byt, to co nie jest utrzymuje w bycie to, co jest …

Niestety, takie teorie próbujące „udowodnić” ( ???) powstanie świata z niczego wikłają się w niesamowite sprzeczności i absurdy, a wszystko to paradoksalnie w imię obiektywności badań i sprawdzalności hipotez. Okazuje się, że ani obiektywizm badań nie jest zachowany, ani sprawdzalność możliwa. Proszę mi bowiem pokazać naocznie powstanie czegokolwiek z niczego. Aha, i proszę nie kombinować z oceanem wirtualnych cząstek Dirac’a 🙂

Bóg Stworzyciel …

Bóg Stworzyciel świata jest także Bogiem Prawodawcą. I dlatego przyjęcie Stworzyciela implikuje w sposób konieczny przyjęcie Prawodawcy, Ostatecznego Prawodawcy, ze wszystkimi tego konsekwencjami. A to jest dla współczesnego zarozumiałego człowieka bardzo niewygodne. Dlatego właśnie tak wiele apostazji, tak wiele buntu, odrzucania Boga Prawodawcy i Boga Stworzyciela. Człowiek sam chce być dla siebie bogiem, prawodawcą a nawet stworzycielem.

wszechświat Hawking ‚a …


Teoria ostateczna samousprawiedliwiającego się wszechświata bez brzegów, zawierającego w sobie swoją własną genezę, jest niemożliwa ze względu na teoremat K. Gödl’a o niezupełności systemu.

znaczenie twierdzeń Gödla dla niemożliwości stworzenia TOE

Pierwsze z nich mówi: „System albo jest zupełny, albo spójny. System zupełny jest sprzeczny wewnętrznie, albo system nie musi być sprzeczny, lecz wówczas istnieją zdania, których prawdziwości nie da się wywieść z aksjomatów i twierdzeń rozważanego systemu formalnego, tzn. system jest niezupełny”. Co oznacza, że albo jesteśmy w stanie zbudować taki system, w którym można dowodzić prawdziwości wszystkich zdań takiego systemu, jednak wówczas istnieje w systemie pewne prawdziwe zdanie P, którego zaprzeczenie ~P również jest prawdziwe i wtedy system jest sprzeczny. Albo system jest niesprzeczny, ale wtedy w systemie istnieją zdania, których prawdziwości nie można udowodnić z „wewnątrz” i dla udowodnienia ich prawdziwości musimy wyjść poza system.

Drugie twierdzenie o niedowodliwości spójności jest konsekwencją poprzedniego. Głosi ono, iż nie da się dowieść, w ramach tego systemu, spójności żadnego systemu formalnego zawierającego arytmetykę liczb naturalnych. Aby taki dowód przeprowadzić, niezbędny jest system wyższego rzędu, którego spójności w ramach niego samego również nie da się dowieść – i tak ad infinitum.