IV Niedziela w ciągu roku – B

trzeba umieć głosić Chrystusa z mocą i nie szukać koniunkturalnego pieszczenia uszów słuchaczy

Pwt 18,15-20

Pan, Bóg twój, wzbudzi ci proroka spośród braci twoich, podobnego do mnie. Jego będziesz słuchał. Właśnie o to prosiłeś Pana, Boga swego, na Horebie, w dniu zgromadzenia: Niech więcej nie słucham głosu Pana, Boga mojego, i niech już nie widzę tego wielkiego ognia, abym nie umarł. I odrzekł mi Pan: Dobrze powiedzieli. Wzbudzę im proroka spośród ich braci, takiego jak ty, i włożę w jego usta moje słowa, będzie im mówił wszystko, co rozkażę. Jeśli ktoś nie będzie słuchać moich słów, które on wypowie w moim imieniu, Ja od niego zażądam zdania sprawy. Lecz jeśli który prorok odważy się mówić w moim imieniu to, czego mu nie rozkazałem, albo wystąpi w imieniu bogów obcych – taki prorok musi ponieść śmierć.

1Kor 7,32-35

Chciałbym, żebyście byli wolni od utrapień. Człowiek bezżenny troszczy się o sprawy Pana, o to, jak by się przypodobać Panu. Ten zaś, kto wstąpił w związek małżeński, zabiega o sprawy świata, o to, jak by się przypodobać żonie. I doznaje rozterki. Podobnie i kobieta: niezamężna i dziewica troszczy się o sprawy Pana, o to, by była święta i ciałem i duchem. Ta zaś, która wyszła za mąż, zabiega o sprawy świata, o to, jak by się przypodobać mężowi. Mówię to dla waszego pożytku, nie zaś, by zastawiać na was pułapkę; po to, byście godnie i z upodobaniem trwali przy Panu.

Mk 1,21-28

Jezus przyszli do Kafarnaum. Zaraz w szabat wszedł do synagogi i nauczał. Zdumiewali się Jego nauką: uczył ich, bowiem jak ten, który ma władzę, a nie jak uczeni w Piśmie. Był właśnie w synagodze człowiek opętany przez ducha nieczystego. Zaczął on wołać: „Czego chcesz od nas, Jezusie Nazarejczyku? Przyszedłeś nas zgubić. Wiem, kto jesteś: Święty Boży.” Lecz Jezus rozkazał mu surowo: Milcz i wyjdź z niego. Wtedy duch nieczysty zaczął go targać i z głośnym krzykiem wyszedł z niego. A wszyscy się zdumieli, tak, że jeden drugiego pytał: „Co to jest? Nowa jakaś nauka z mocą. Nawet duchom nieczystym rozkazuje i są Mu posłuszne.” I wnet rozeszła się wieść o Nim wszędzie po całej okolicznej krainie galilejskiej.

Głoszenie Chrystusa z mocą

Dobrze by było mieć takie możliwości i głoszone kazanie poprzeć jakimś spektakularnym cudem, np. uzdrowieniem, czy rozmnożeniem chleba, a jeszcze lepiej pomnożeniem złotówek w portfelach słuchaczy. Wtedy ludzie słuchaliby nas chętnie, tłumy waliłyby do kościołów drzwiami i oknami. I też by mówiono z podziwem: „… nowa jakaś nauka z mocą…” Ale… nic z tego. Nie ma tak łatwo i tak prosto. Głoszenie Słowa Bożego dzisiaj, tak zresztą jak i zawsze to raczej beznadziejna sprawa. Tak było w Starym Testamencie, kiedy proroków kamienowano i tak było za czasów Jezusa. Chrystusa słuchano, kiedy mówił o niezwykłych rzeczach, a jeszcze bardziej, kiedy to, co mówił – popierał niezwykłymi cudami. Ale kiedy stawiał moralne wymagania, kiedy ganił i nawoływał do nawrócenia… aaaa… to już, co innego. Pawła słuchano na Areopagu, kiedy jego słowa „pieściły uszy słuchaczy” przyzwyczajonych do filozoficznych dysput. Ale kiedy zaczął mówić o sprawach wiary, to od razu usłyszał w odpowiedzi ironiczne: „posłuchamy cię innym razem”.

I dzisiaj też nie jest się raczej słuchanym. A nie daj Boże, żeby zacząć mówić o czymś trudnym, dotknąć jakiejś bolączki… przypomnieć niezmienne moralne wymagania, ooo… to już zakrawa na „wchodzenie z butami do cudzego życia”. I też pewno usłyszałoby się pogardliwe i cyniczne: „gadaj zdrów, posłuchamy cię innym razem”.

A mimo to przecież trzeba umieć głosić Chrystusa z mocą i nie szukać koniunkturalnego pieszczenia uszów słuchaczy. Nie zostaną oni zbawieni przez słowa gładkie i zaokrąglone, ale właśnie przez Słowo Boże, które jest ostre i skuteczne jak miecz obosieczny. Jak w tych ludzkich słowach kaznodziei zawrzeć moc Słowa Bożego? Jak nie utracić Jego skuteczności i nie zamydlić jej przez ugrzecznione i uładzone dyrdymały? Jak jednocześnie nie ranić człowieka moją, ludzką złośliwością i niedelikatnością? Albo nie nudzić moim gadulstwem…? A do tego, jak tu się podobać raczej Bogu niż ludziom w tym, co mówię i jak mówię? Oto dylemat współczesnego sługi Słowa Bożego. I odpowiedź Chrystusa: „Pamiętajcie na słowo, które do was powiedziałem: Sługa nie jest większy od swego pana. Jeżeli Mnie prześladowali, to i was będą prześladować. Jeżeli moje słowo zachowali, to i wasze będą zachowywać.” (J 15,20) Moc jest zawarta w Słowie Bożym i Ono ma być głoszone, a nie moja mądrość.

Co więcej, należy mieć świadomość, że autorytet Kościoła pochodzi nie od Niego samego, ale od Jego Założyciela Jezusa Chrystusa. A kapłan głoszący Słowo Boże ma być posłuszny najpierw i jedynie samemu Słowu – Jezusowi Chrystusowi, a nie koniunkturalnym układom i „salonowym wymaganiom” politycznej poprawności.

III Niedziela w ciągu roku – B

Jon 3,1-5.10

Pan przemówił do Jonasza po raz drugi tymi słowami: Wstań, idź do Niniwy, wielkiego miasta, i głoś jej upomnienie, które Ja ci zlecam. Jonasz wstał i poszedł do Niniwy, jak powiedział Pan. Niniwa była miastem bardzo rozległym – na trzy dni drogi. Począł, więc Jonasz iść przez miasto jeden dzień drogi i wołał, i głosił: Jeszcze czterdzieści dni, a Niniwa zostanie zburzona. I uwierzyli mieszkańcy Niniwy Bogu, ogłosili post i oblekli się w wory od największego do najmniejszego. Zobaczył Bóg czyny ich, że odwrócili się od swojego złego postępowania. I ulitował się Bóg nad niedolą, którą postanowił na nich sprowadzić, i nie zesłał jej.

1Kor 7,29-31

Mówię, bracia, czas jest krótki. Trzeba, więc, aby ci, którzy mają żony, tak żyli, jakby byli nieżonaci, a ci, którzy płaczą, tak jakby nie płakali, ci zaś, co się radują, tak jakby się nie radowali; ci, którzy nabywają, jak gdyby nie posiadali; ci, którzy używają tego świata, tak jakby z niego nie korzystali. Przemija, bowiem postać tego świata.

Mk 1,14-20

Gdy Jan został uwięziony, Jezus przyszedł do Galilei i głosił Ewangelię Bożą. Mówił: Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię. Przechodząc obok Jeziora Galilejskiego, ujrzał Szymona i brata Szymonowego, Andrzeja, jak zarzucali sieć w jezioro; byli, bowiem rybakami. Jezus rzekł do nich: Pójdźcie za Mną, a sprawię, że się staniecie rybakami ludzi. I natychmiast zostawili sieci i poszli za Nim. Idąc dalej, ujrzał Jakuba, syna Zebedeusza, i brata jego Jana, którzy też byli w łodzi i naprawiali sieci. Zaraz ich powołał, a oni zostawili ojca swego, Zebedeusza, razem z najemnikami w łodzi i poszli za Nim.

Świadkowie Jezusa

Jak Jonasz w Niniwie posłany przez Boga, aby nawoływać do nawrócenia, tak i Apostołowie zostają powołani przez Jezusa, aby być „rybakami ludzi”. W tym obrazie dzisiejsza Liturgia Słowa przynosi nam prawdę o istocie powołania i posłannictwa wybranych przez Boga. Bóg wybiera sobie ludzi, którzy w Jego Imieniu występują i dla Niego „łowią ludzi”. Są oni świadkami rzeczywistości innych, wyższych, wartości nieprzemijających. Są oni tymi, którzy upominają i przypominają, tymi, którzy jak Jan Chrzciciel przygotowują drogi dla Pana i jak sam Chrystus, zapowiadają bliskość Królestwa Bożego. Jak Jonasz i Jezus nawołują do nawrócenia i zmiany obyczajów, do porzucenia starego trybu życia i do odwrócenia się od zła.

Problem jest jednak w tym, że oni sami nie są doskonali, że oni sami borykają się ze swoimi grzechami i słabościami. Ludzie chcieliby, żeby – jak mówi autor Listu do Hebrajczyków o Jezusie – kapłan był: „święty, niewinny, nieskalany, oddzielony od grzeszników, wywyższony ponad niebiosa,… „.

A przecież jest to niemożliwe. Bóg, bowiem „wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców, wybrał to, co niemocne, aby mocnych poniżyć; wybrał to, co słabe, i to, co nie jest szlachetnie urodzone według świata i to, co wzgardzone, i to, co nie jest, wyróżnił Bóg, by to, co jest, unicestwić, tak by się żadne stworzenie nie chełpiło wobec Boga.” (1Kor 1:27-29)

I tak było w przypadku Jonasza, ale i innych proroków Starego Testament; Izajasza, Jeremiasza, Ozeasza, Amosa i tylu innych. Tak też było w przypadku Apostołów… i tylu innych wybranych i powołanych na przestrzeni ponad 2000 lat Kościoła. Bóg nie wybiera i nie powołuje doskonałych i świętych, ale udoskonala i uświęca powołanych.

I dlatego, nie zawsze to przypominanie i nawoływanie jest łatwe, najczęściej jest ono wbrew ludzkim pragnieniom i ludzkim interesom. Najczęściej ludzie nie chcą słuchać tego, co mają oni do powiedzenia w imieniu Boga. Najczęściej jest to „głos wołającego na pustkowiu„.
A przecież pojawiają się i pokusy w życiu powołanych. Jak u Jonasza…

Pokusa 1 – nie głoszenia niepopularnej prawdy, bo sam stanę się niepopularny.
Pokusa 2 – zmęczenia – szkoda się męczyć, szkoda się wysilać, i tak nie słuchają…

A przecież to jest jedyne, co mogą robić i do czego zostali powołani. Chociaż czasami ich styl życia nie odpowiada temu, co głoszą. Chociaż czasami i oni upadają i grzeszą, bo są ludźmi a nie aniołami, to jednak ich zadanie zostało wyraźnie określone w ich powołaniu. To nie oni wybrali, to nie oni zdecydowali, to oni zostali wybrani i posłani, czasami nawet wbrew swej woli czy pragnieniu, jak Jonasz, który przed Bożym powołaniem uciekał i krył się. Przypomnijmy historię powołania Jonasza, jak się wzbraniał i uciekał… Przypomnijmy historię św. Piotra, którego Chrystus uczynił skałą (zmieniając mu imię z Szymona na Kefas- skała), a który tak łatwo się zaparł i uciekł w godzinie próby. Pan nie wybiera herosów i bohaterów, Pan nie opiera swojego Kościoła na „nieomylnych i doskonałych”, bo tylko On jest Nieomylny i Doskonały. Pan wybiera słabych ludzi, „aby się nikt nie chełpił i nie wynosił” (1Kor 1,25) i daje im zadanie nawoływania, napominania, karcenia, aby czynili to nie w swoim, ale w Jego Imieniu. Aby nie siebie za wzór stawiali i nie pysznili się i nie wynosili, ale aby z pokorą świadczyli o Ostatecznej Prawdzie. Aby nawracali nie dla siebie i nie dla siebie łowili, ale dla Pana.

Warto o tym pamiętać ilekroć przyjdzie pokusa krytyki czy nawet zwątpienia. Warto o tym pamiętać, kiedy z ust tych, których posłał Pan słyszymy słowa trudne i upominające. „Słów ich słuchajcie, bo dobrze mówią, choć uczynków ich nie naśladujcie„. To przykre, że czasami tak się zdarza, ale oni nie są aniołami, nie są doskonali, a mimo to zostali wybrani i posłani. Aby głosić nie swoją naukę i nie swoje prawdy.

Modlitwa parafian z Syberii za kapłana

Panie Jezu Chryste, jedyny i Wieczny Kapłanie, dziękujemy Ci za to, że dałeś nam Twojego kapłana; Twojego sługę, który jest pośród nas. On jest sługą Twoich tajemnic, i pasterzem dla naszej parafii. Prosimy Cię, daj mu wierność i wytrwałość w Twej świętej służbie, a nam, daj żywą wiarę, aby abyśmy dostrzegli, że Tyś go do nas wysłał i ustanowił go naszym pasterzem i przewodnikiem duchowym. Daj mu ducha mądrości i dobrej rady. Daj mu siłę ojcowskiej miłości.

Nam zaś daj dar akceptacji, szacunku i troski, tak, abyśmy mogli uważnie słuchać jego słów i zaufać, że głosi nam Twoją Dobrą Nowinę.

Wybrałeś go spośród nas i dla nas, człowieka, który potyka się czasami i boryka z własnymi słabościami. Daj nam wszystkim cierpliwość i wzajemne zrozumienie.

Udziel mu zdrowia w jego trudnej pracy i obowiązkach. Niech będzie dla nas dobrym Pasterzem, który prowadzi nas do nieba, gdzie Ty nas oczekujesz Panie, w Królestwie Ojca Twego.

Daj nam Panie świętych kapłanów, prawdziwie zapalonych ogniem Twojej miłości, którzy nie szukają niczego oprócz Twojej chwały i zbawienia dusz. A Ty, Maryjo, dobra Matko kapłanów, chroń wszystkich księży przed zagrożeniami ich świętego powołania, i miłującą dłonią matki, prowadź z powrotem do Dobrego Pasterza tych nieszczęsnych kapłanów, którzy, niewierni swojemu wzniosłemu powołaniu, zbłądzili. Amen

II Niedziela w ciągu roku – B

Wprowadzenie do Mszy Świętej:                      W dzisiejszej Ewangelii Apostoł Andrzej oznajmia swemu bratu Szymonowi: „Znaleźliśmy Mesjasza, to znaczy: Chrystusa”. Znaleźć, spotkać żywego i działającego Chrystusa to dla nas, chrześcijan rzecz najistotniejsza. Bez tego osobowego spotkania z Chrystusem nasza wiara jest tylko zabobonem i przesądem. A gdzież możemy Go naprawdę spotkać, jak nie w Eucharystii, gdzie daje się bezpośrednio tym, którzy w Niego wierzą? Warto to sobie uświadomić właśnie na początku tej Ofiary Eucharystycznej, którą sam Chrystus składa swojemu Ojcu. Aby w tej ofierze Chrystusa uczestniczyć w sposób godny uznajmy naszą małość i grzeszność, i prośmy Ojca o wybaczenie naszych grzechów i niewierności.

1Sm 3,3b-10.19

Samuel spał w przybytku Pańskim, gdzie znajdowała się Arka Przymierza. Wtedy Pan zawołał Samuela, a ten odpowiedział: Oto jestem. Potem pobiegł do Helego mówiąc mu: Oto jestem: przecież mnie wołałeś. Heli odrzekł: Nie wołałem cię, wróć i połóż się spać. Położył się zatem spać. Lecz Pan powtórzył wołanie: Samuelu! Wstał Samuel i poszedł do Helego mówiąc: Oto jestem: przecież mię wołałeś. Odrzekł mu: Nie wołałem cię, synu. Wróć i połóż się spać. Samuel bowiem jeszcze nie znał Pana, a słowo Pańskie nie było mu jeszcze objawione. I znów Pan powtórzył po raz trzeci swe wołanie: Samuelu! Wstał więc i poszedł do Helego, mówiąc: Oto jestem: przecież mię wołałeś. Heli spostrzegł się, że to Pan woła chłopca. Rzekł więc Heli do Samuela: Idź spać! Gdyby jednak kto cię wołał, odpowiedz: Mów, Panie, bo sługa Twój słucha. Odszedł Samuel, położył się spać na swoim miejscu. Przybył Pan i stanąwszy zawołał jak poprzednim razem: Samuelu, Samuelu! Samuel odpowiedział: Mów, bo sługa Twój słucha. Samuel dorastał, a Pan był z nim. Nie pozwolił upaść żadnemu jego słowu na ziemię.

1Kor 6,13c-15a

Pokarm dla żołądka, a żołądek dla pokarmu. Bóg zaś unicestwi jedno i drugie. Ale ciało nie jest dla rozpusty, lecz dla Pana, a Pan dla ciała. Bóg zaś i Pana wskrzesił i nas również swą mocą wskrzesi z martwych. Czyż nie wiecie, że ciała wasze są członkami Chrystusa? Czyż wziąwszy członki Chrystusa będę je czynił członkami nierządnicy? Przenigdy!

J 1,35-42

Nazajutrz Jan znowu stał w tym miejscu wraz z dwoma swoimi uczniami i gdy zobaczył przechodzącego Jezusa, rzekł: Oto Baranek Boży. Dwaj uczniowie usłyszeli, jak mówił, i poszli za Jezusem. Jezus zaś odwróciwszy się i ujrzawszy, że oni idą za Nim, rzekł do nich: Czego szukacie? Oni powiedzieli do Niego: Rabbi! – to znaczy: Nauczycielu – gdzie mieszkasz? Odpowiedział im: Chodźcie, a zobaczycie. Poszli więc i zobaczyli, gdzie mieszka, i tego dnia pozostali u Niego. Było to około godziny dziesiątej. Jednym z dwóch, którzy to usłyszeli od Jana i poszli za Nim, był Andrzej, brat Szymona Piotra. Ten spotkał najpierw swego brata i rzekł do niego: Znaleźliśmy Mesjasza – to znaczy: Chrystusa. I przyprowadził go do Jezusa. A Jezus wejrzawszy na niego rzekł: Ty jesteś Szymon, syn Jana, ty będziesz nazywał się Kefas – to znaczy: Piotr.

Homilia

Nie jest rzeczą ani łatwą, ani oczywistą znaleźć i naśladować Chrystusa, iść za Nim we współczesnym świecie. Świat kusi nas i mami łatwym i szybkim sukcesem, spełnieniem, dostatkiem, karierą i luksusem. Chrystus zaś nie oszukuje i mówi wprost, że to jest tylko ułuda i zwodzenie. W Liście do Galatów św. Paweł pisze: „Ciało (zanurzone w świecie), do czego innego dąży niż duch, a duch, do czego innego niż ciało, i stąd nie ma między nimi zgody…” (Gal 5,17). Dlatego tak ważną jest ustawiczna troska o rozpoznanie Chrystusa tam, gdzie jest On naprawdę obecny i gdzie pozwala się rozpoznać i spotkać bezpośrednio, czyli na Eucharystii. Nie jest Msza święta tylko najlepszą formą modlitwy, nie jest jedynie uwielbieniem Boga, nie jest towarzyskim spotkaniem, nie jest jedynie uroczystą celebracją, nie jest sposobem na zapełnienie niedzielnego przedpołudnia, czy wypełnienie nakazu. Jest natomiast –na pewno- okazją do osobistego spotkania Jezusa Chrystusa!!! Kiedy w końcu Samuel -pouczony przez Helego- staje przed Panem mówi zdecydowanie: „Oto jestem: przecież mnie wołałeś.” Jest to moment, w którym odkrywa swoje powołanie. Podobnie i Andrzej brat Szymona Piotra w dzisiejszej Ewangelii spotyka Chrystusa i dzieli się tym odkryciem z bratem: „Znaleźliśmy Mesjasza», to znaczy: Chrystusa.” Przyprowadza też Szymona do Jezusa. To jest i nasze zadanie; pozwolić się prowadzić Duchowi Świętemu do Chrystusa i ukazywać Go innym.

(…) Więcej TUTAJ

Uroczystość Objawienia Pańskiego i święto Chrztu Pańskiego, które właśnie obchodziliśmy uświadamiają nam to w sposób szczególny. Bóg objawia się swojemu ludowi w Osobie Jezusa Chrystusa i oczekuje, że to Jego objawienie zostanie przez nas przyjęte, dla naszego zbawienia. Niestety świat współczesny wszelkimi sposobami i środkami stara się to Boże objawienie zagłuszyć, przesłonić i nie dopuścić do spotkania, między innymi właśnie przez rozpustę, o której pisze w dzisiejszym drugim czytaniu św. Paweł. Wystarczy przyglądnąć się naszym współczesnym środkom przekazu i zobaczyć, co tam jest dominujące; nachalna reklama i niemniej nachalna pornografia. Kto z nas myśli dzisiaj, że „nasze ciało jest przybytkiem Ducha Świętego”? Żyjemy w świecie, gdzie dominuje rzeczywiście kult ciała, ale nie, jako świątyni Ducha Świętego. Żyjemy w świecie, gdzie pseudo-wartości są coraz bardziej natrętne i natarczywe. Cały świat jest nastawiony na zupełnie inne wartość i jakości, niż osobiste spotkanie z Chrystusem i dlatego koniecznym jest pomoc Ducha Świętego, Który ma nas otwierać na spotkanie z Panem i do Niego prowadzić. Oczywiście nie dokonuje się to ani automatycznie, ani wbrew naszej woli. Nawet Duch Święty nie skłoni mnie do niczego, jeśli ja będę głuchy na Jego głos, zagłuszając ten głos hałasem świata.  To ostatecznie ode mnie zależy, komu dam posłuch, za jakim głosem pójdę, co wybiorę. Warto o tym wiedzieć i być świadomym, kto i co mi proponuje. Warto krytycznie podchodzić do wszelkiej reklamy i wszelkiej propagandy. Dzisiaj –niestety- słuchani są nie ci, którzy mają do zaoferowania coś naprawdę wartościowego, ale ci, którzy najgłośniej i najbardziej natarczywie krzyczą. Nie trzeba tu podawać przykładów. Doskonale je znamy, bo natrętna i bezczelna propaganda krzykaczy jest wszechobecna.

Rzeczywiście trudno we współczesnym świecie znaleźć i naśladować Chrystusa, trudno iść za Nim, bo jest to mało popularne i wymaga przede wszystkim krytycznej postawy wobec świata i samego siebie. Nie powinienem zapomnieć, że najlepszym miejscem, gdzie Mogę Go znaleźć, gdzie On sam czeka na mnie ustawicznie jest Eucharystia. Nie lekceważmy tej okazji, bo Eucharystia jest rzeczywiście celem, centrum i szczytem naszego życia.

MODLITWA WIERNYCH

Wstęp                      Z pokorą i ufnością wołamy do Ducha Świętego, aby pomagała nam spotkać Pana, Który jest obecny w swoim Słowie i w swoim Ciele w Sakramencie Ołtarza.

1 – Za Kościół, aby przez sprawowanie Eucharystii dawał nam możliwość spotkania się z żyjącym Synem Bożym … Ciebie prosimy,

2 – Za sprawujących Eucharystię, aby swoją osobą nigdy nie przesłaniali Tego, Który jest Jedynym i Najwyższym Kapłanem… Ciebie prosimy,

3 – Za wspólnoty parafialne, aby zjednoczone na Eucharystii umiały odkryć Jej największą wartość, jaką jest sam Jezus Chrystus, źródło i ostateczny cel naszego życia… Ciebie prosimy

4 – Za tych, którzy lekceważą niedzielną Mszę Świętą, aby odkryli na nowo Jej piękno, wartość i konieczność uczestnictwa w Ofierze Chrystusa… Ciebie prosimy

5 – Za nas samych abyśmy nigdy nie zaprzestali głosić, że właśnie tutaj znaleźliśmy Mesjasza, to znaczy: Chrystusa… Ciebie prosimy

Zakończenie                      Ojcze nieskończenie dobry, pozwól abyśmy przez działanie Ducha Świętego doświadczali Chrystusa obecnego w Eucharystii, Którego Ty nam posłałeś i w ten sposób doszli do radości życia wiecznego. Amen.

PRZED ROZESŁANIEM   Szukajmy Chrystusa, a kiedy Go znajdziemy dzielmy się tym odkryciem z innymi. Czy mogę powiedzieć, że znalazłem Go dzisiaj, że rzeczywiście Go spotkałem na tej Eucharystii?  Czy jestem gotowy do podzielenia się tym z innymi, bo każdorazowo jest to najcenniejsze spotkanie mojego życia?


Homilia alternatywna

Powołanie

To Bóg powołuje człowieka. To Bóg wybiera sobie ludzi według swoich prawideł. Człowiek ma być tylko otwarty na Boże wołanie i gotowy na przyjęcie Jego propozycji. Bóg decyduje, gdzie i po co mnie wysłać … co mam zrobić, jak i dlaczego? Człowiek może tylko -jak Samuel- być czujnym i gotowym do działania: „Oto jestem przecież mnie wołałeś„. A kiedy zdecyduję się odpowiedzieć na wołanie Pana, wtedy nie pozostaje mi nic innego, jak z pokorą wyznać: „Mów, bo sługa Twój słucha.” Nie jest to wcale bierne poddanie się losowi ani ubezwłasnowolnienie. Człowiek, który zrozumiał Miłość Boga, nie może nie zrozumieć, że Bóg, Który najlepiej nas zna, najlepiej też wie, co dla nas jest dobre i tego właśnie dobra dla nas chce. To nam się wydaje, że chcemy dla siebie dobra. To nam się wydaje, że wiemy co jest dla nas dobre. A przecież rozpoznanie woli Bożej, Jego świętej i doskonałej woli, to jedyne i najlepsze co możemy zrobić. On nas powołuje to takiego lub innego życia. Nieraz o tym zapominamy starając sobie po swojemu ułożyć życie. Jest to nieraz jak walka z wiatrakami, bo nam się czasami tylko wydaje, że lepiej wiemy co dla nas jest dobre i co nam będzie służyć … a w rzeczywistości działając według tylko mojego planu, sprzeciwiam się woli Bożej, która mnie gdzie indziej i do czego innego powołuje. Bo my jesteśmy przekonani, że sami sobie ułożymy życie i dlatego nie chcemy nikogo słuchać, a już na pewno nie Boga.

I tak jest nie tylko z powołaniem do kapłaństwa, czy życia zakonnego, tak jest z każdym życiowym powołaniem. Bóg woła, Bóg daje nam zadanie do wypełnienia, Bóg daje nam odpowiednie środki i siły, On nawet zmienia nam imię (naszą istotę) kiedy trzeba, aby nas do wypełnienia powołania uzdolnić. Trzeba Go tylko słuchać i być Mu poddanym.

Oto jestem, przecież mnie wołałeś.

Mów Panie, bo sługa Twój słucha.


Homilia alternatywna II

Głoszenie Chrystusa …

Podstawowym i nieodzownym warunkiem skutecznego głoszenia Chrystusa jest słuchanie tego, co On ma do powiedzenia i posłuszeństwo Ewangelii przekazywanej przez Kościół. Chrystus dał Dobrą Nowinę nie pojedynczym kapłanom czy wiernym, ale Kościołowi.

Kapłan, który kontestuje i neguje nauczanie Kościoła nie może oczekiwać, że jego głoszenie Słowa Bożego będzie skuteczne, a wprost przeciwnie taka postawa niszczy Kościół założony przez Chrystusa na fundamencie (skale) Piotra i jego wiary.

Niestety wielu księży uważa, że Chrystus „pokpił sprawę przy zakładaniu Kościoła” i oni muszą to poprawić i założyć Kościół na nowo, ale przedtem trzeba go zdemontować. A są i tacy, którzy uparli się, że przepiszą Słowo Boże na nowo i poprawią Dobra Nowinę, bo jest albo niekompletna, albo przynajmniej w niektórych miejscach błędna, lub zbyt wymagająca.

Naprawdę nie jest łatwo być świadkiem Jezusa. Jedynym rozwiązaniem jest absolutna wierność Słowu Wcielonemu, a nie chęć przypodobania się wiernym.

apostazja …


Ten temat chodzi za mną ostatnio z coraz większą siłą. Kilka refleksji jakie mi się nieodparcie nasuwają …

Apostata, to człowiek (pozornie uczeń Chrystusa), który bardziej uwierzył demagogicznym podszeptom szatana niż obietnicy samego Chrystusa, że nawet „bramy piekielne nie zniszczą Kościoła”. I to jest bardzo smutne! Gdyby, bowiem naprawdę wierzył Chrystusowi, to nie występowałby z Kościoła tylko, dlatego, że niektórzy jego członkowie są grzeszni – tak jak zresztą i on sam jest grzeszny.

Nie neguję i nie pomniejszam winy gorszycieli, którzy swoim postępowaniem dali powód do zgorszenia. Do nich na pewno należy zastosować słowa Chrystusa: „Lecz kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą we Mnie, temu byłoby lepiej kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w głębi morza.” (Mt 18,6; Mk 9,42; Łk 17,1-2).

Warto być może zwrócić uwagę na te właśnie słowa Chrystusa: „kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą we Mnie”. Są to słowa, które – podejrzewam – nie odnoszą się do apostaty. Gdyby, bowiem rzeczywiście wierzył w Chrystusa, nie zdradziłby Go. Mógłby się nawet zgorszyć grzechami innych, grzechami gorszycieli, ale nie zdradziłby Chrystusa i jego Kościoła. Ale on raczej, nie wierzy w Chrystusa i dlatego zgorszenie prowadzi go do odrzucenia Chrystusa i założonego przez Niego Kościoła.

Rozumowanie bowiem:
– Mam poglądy wykrystalizowane:
Pan Bóg – tak,
Jezus – być może,
Kościół – nie.
jest absolutnie nielogiczne i niekonsekwentne. Jeśli bowiem Pan Bóg – tak to, dlaczego mam wątpliwości (być może), co do Jego Syna, Którego ON sam objawia? Co więcej, dlaczego nie ufam posłanemu przez Boga Zbawicielowi, Który właśnie założył Kościół i oddał za Kościół swoje życie?

Jest niewątpliwie faktem, że zgorszenie wywołane grzechami gorszycieli wewnątrz Kościoła, nie pomaga w zaufaniu Kościołowi, ale też Kościół ani nie jest ich dziełem, ani nie oni oddali życie za tenże Kościół.

Ale ci, którzy z powodu zgorszenia odchodzą z Kościoła założonego przez Chrystusa powinni przypomnieć sobie słowa Założyciela: „Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jony. […] Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr, czyli Skała, i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą.” (Mt 16,17-18). A warto przypomnieć i to, że sam Chrystus daje taką obietnicę Piotrowi, który przecież zaprze się Go w czasie Męki! Powie trzykrotnie: „nie znam tego człowieka!” Dlaczego? Czyżby Chrystus o tym nie wiedział? Wiedział, a mimo to nie odwołał swojej obietnicy nawet po trzykrotnym zaprzaństwie Piotra. DLACZEGO?

No i przede wszystkim, jeśli bramy piekielne nie są w stanie pokonać Kościoła Chrystusowego, to tym bardziej gorszyciele, nawet, jeśli są to księża, czy biskupi. Dlaczego więc występować z Kościoła z powodu grzechów innych ludzi?

Apostata więc nie dokonuje aktu apostazji w momencie podpisania dokumentu o apostazji. On w Chrystusa nigdy nie wierzył i faktycznie do Kościoła nie przynależał. Jest więc akt apostazji tylko formalnym stwierdzeniem faktu, który miał miejsce dużo wcześniej.

A Ty, co o tym sądzisz?