V Niedziela Wielkiego Postu – A

Ez 37:12-14

Dlatego prorokuj i mów do nich: Tak mówi Pan Bóg: Oto otwieram wasze groby i wydobywam was z grobów, ludu mój, i wiodę was do kraju Izraela, i poznacie, że Ja jestem Pan, gdy wasze groby otworzę i z grobów was wydobędę, ludu mój. Udzielę wam mego ducha po to, byście ożyli, i powiodę was do kraju waszego, i poznacie, że Ja, Pan, to powiedziałem i wykonam – wyrocznia Pana Boga.

 

Rz 8:8-11

A ci, którzy żyją według ciała, Bogu podobać się nie mogą. Wy jednak nie żyjecie według ciała, lecz według Ducha, jeśli tylko Duch Boży w was mieszka. Jeżeli zaś kto nie ma Ducha Chrystusowego, ten do Niego nie należy. Jeżeli natomiast Chrystus w was mieszka, ciało wprawdzie podlega śmierci ze względu na [skutki] grzechu duch jednak posiada życie na skutek usprawiedliwienia. A jeżeli mieszka w was Duch Tego, który Jezusa wskrzesił z martwych, to Ten, co wskrzesił Chrystusa Jezusa z martwych, przywróci do życia wasze śmiertelne ciała mocą mieszkającego w was swego Ducha.

 

J 11:1-45

Był pewien chory, Łazarz z Betanii, z miejscowości Marii i jej siostry Marty. Maria zaś była tą, która namaściła Pana olejkiem i włosami swoimi otarła Jego nogi. Jej to brat Łazarz chorował. Siostry zatem posłały do Niego wiadomość: Panie, oto choruje ten, którego Ty kochasz. Jezus usłyszawszy to rzekł: Choroba ta nie zmierza ku śmierci, ale ku chwale Bożej, aby dzięki niej Syn Boży został otoczony chwałą.

A Jezus miłował Martę i jej siostrę, i Łazarza. Mimo jednak że słyszał o jego chorobie, zatrzymał się przez dwa dni w miejscu pobytu. Dopiero potem powiedział do swoich uczniów: Chodźmy znów do Judei. Rzekli do Niego uczniowie: Rabbi, dopiero co Żydzi usiłowali Cię ukamienować i znów tam idziesz?

Jezus im odpowiedział: Czyż dzień nie liczy dwunastu godzin? Jeżeli ktoś chodzi za dnia, nie potknie się, ponieważ widzi światło tego świata. Jeżeli jednak ktoś chodzi w nocy, potknie się, ponieważ brak mu światła. To powiedział, a następnie rzekł do nich: Łazarz, przyjaciel nasz, zasnął, lecz idę, aby go obudzić. Uczniowie rzekli do Niego: Panie, jeżeli zasnął, to wyzdrowieje. Jezus jednak mówił o jego śmierci, a im się wydawało, że mówi o zwyczajnym śnie. Wtedy Jezus powiedział im otwarcie: Łazarz umarł, ale raduję się, że Mnie tam nie było, ze względu na was, abyście uwierzyli. Lecz chodźmy do niego. Na to Tomasz, zwany Didymos, rzekł do współuczniów: Chodźmy także i my, aby razem z Nim umrzeć.

Kiedy Jezus tam przybył, zastał Łazarza już do czterech dni spoczywającego w grobie. A Betania była oddalona od Jerozolimy około piętnastu stadiów i wielu Żydów przybyło przedtem do Marty i Marii, aby je pocieszyć po bracie. Kiedy zaś Marta dowiedziała się, że Jezus nadchodzi, wyszła Mu na spotkanie. Maria zaś siedziała w domu.

Marta rzekła do Jezusa: Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł. Lecz i teraz wiem, że Bóg da Ci wszystko, o cokolwiek byś prosił Boga.

Rzekł do niej Jezus: Brat twój zmartwychwstanie.

Rzekła Marta do Niego: Wiem, że zmartwychwstanie w czasie zmartwychwstania w dniu ostatecznym.

Rzekł do niej Jezus: Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. Wierzysz w to?

Odpowiedziała Mu: Tak, Panie! Ja wciąż wierzę, żeś Ty jest Mesjasz, Syn Boży, który miał przyjść na świat.

Gdy to powiedziała, odeszła i przywołała po kryjomu swoją siostrę, mówiąc: Nauczyciel jest i woła cię. Skoro zaś tamta to usłyszała, wstała szybko i udała się do Niego. Jezus zaś nie przybył jeszcze do wsi, lecz był wciąż w tym miejscu, gdzie Marta wyszła Mu na spotkanie. Żydzi, którzy byli z nią w domu i pocieszali ją, widząc, że Maria szybko wstała i wyszła, udali się za nią, przekonani, że idzie do grobu, aby tam płakać.

A gdy Maria przyszła do miejsca, gdzie był Jezus, ujrzawszy Go upadła Mu do nóg i rzekła do Niego: Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł.

Gdy więc Jezus ujrzał jak płakała ona i Żydzi, którzy razem z nią przyszli, wzruszył się w duchu, rozrzewnił i zapytał: Gdzieście go położyli?

Odpowiedzieli Mu: Panie, chodź i zobacz. Jezus zapłakał. A Żydzi rzekli: Oto jak go miłował!

Niektórzy z nich powiedzieli: Czy Ten, który otworzył oczy niewidomemu, nie mógł sprawić, by on nie umarł?

A Jezus ponownie, okazując głębokie wzruszenie, przyszedł do grobu. Była to pieczara, a na niej spoczywał kamień. Jezus rzekł: Usuńcie kamień. Siostra zmarłego, Marta, rzekła do Niego: Panie, już cuchnie. Leży bowiem od czterech dni w grobie. Jezus rzekł do niej: Czyż nie powiedziałem ci, że jeśli uwierzysz, ujrzysz chwałę Bożą? Usunięto więc kamień.

Jezus wzniósł oczy do góry i rzekł: Ojcze, dziękuję Ci, żeś mnie wysłuchał. Ja wiedziałem, że mnie zawsze wysłuchujesz. Ale ze względu na otaczający Mnie lud to powiedziałem, aby uwierzyli, żeś Ty Mnie posłał.

To powiedziawszy zawołał donośnym głosem: Łazarzu, wyjdź na zewnątrz!

I wyszedł zmarły, mając nogi i ręce powiązane opaskami, a twarz jego była zawinięta chustą. Rzekł do nich Jezus: Rozwiążcie go i pozwólcie mu chodzić. Wielu więc spośród Żydów przybyłych do Marii ujrzawszy to, czego Jezus dokonał, uwierzyło w Niego.

Łazarzu, wyjdź z grobu

Czasami zastanawiam się czy i ja nie jestem jak Łazarz, od wielu dni, a może miesięcy czy nawet lat będący już w grobie, cuchnący i martwy? Czy nie przywaliłem swego grobu wielkim kamieniem obojętności i ironii, drwiny i cwaniactwa? A może do mnie odnoszą się też słowa Jezusa: „Jeżeli ktoś chodzi za dnia, nie potknie się, bo widzi światło … Jeżeli jednak ktoś chodzi w nocy, potknie się, bo brak mu światła.” A ja, czy chodzę za dnia, czy raczej wolę noc i ciemność? „Łazarzu, wyjdź z grobu!” – człowieku obudź się! Chodź w światłości dnia, a nie potkniesz się! Nie kombinuj i nie oszukuj samego siebie, bo może ci się tylko wydaje,  że jesteś żyjący i że dobrze się masz, a w rzeczywistości jesteś już trupem błąkającym się po bezdrożach i manowcach świata zmarłych. Może samego siebie i innych próbujesz tylko łudzić i mamić pozorami i maskami życia i dobrobytu, a w rzeczywistości jesteś tylko marionetką pociąganą za sznureczki swoich przyzwyczajeń, nałogów, grzechów i drobnych układzików?

Łazarzu, do ciebie mówię wyjdź z grobu i ożyj !!!!!” Przejrzyj na oczy i zobacz światło dnia, nie daj się mamić ułudom bogactwa, doczesnych uciech i przemijających sukcesów. To wszystko jest tylko złudzeniem, które prędzej czy później mija i pryska, jak bańka mydlana. Wydaje ci się, że żyjesz, wydaje ci się, że powodzi ci się dobrze i że możesz być z siebie zadowolony. Ale czy na pewno żyjesz? A może jednak jesteś w grobie i trzeba abyś usłyszał głos Chrystusa wołającego z mocą: „Łazarzu ! wyjdź z grobu !

Panie Jezu Chryste , Ty jesteś Panem życia i śmierci.

Nie pozwól mi abym był żywym trupem, ….

Homilia alternatywna

oto otwieram wasze groby …

Proroctwo Ezechiela spełnia się w sposób dosłowny w dzisiejszej Ewangelii, kiedy Jezus każe wyjść z grobu Łazarzowi. Ale jest to nadal tylko zapowiedź tego, co ma się dokonać przy końcu czasów, kiedy wszystkie groby zostaną otwarte i Chrystus „przywróci do życia nasze śmiertelne ciała mocą mieszkającego w nas Ducha” (Rz 8:11). Wizja proroka Ezechiela spełnia się ostatecznie w Apokaliptycznej wizji nowego Jeruzalem (Ap 7:4-10; 14:1-5; 20:12-15), gdzie niezliczone tłumy tych, którzy powstali z martwych i których groby zostały otwarte oddają hołd Bogu w liturgii Nowej Jerozolimy.

Ciało, które prowadzi do śmierci (Rz 7:24) i duch, który ożywia (J 6:63) to dwa bieguny, pomiędzy którymi rozpięty jest sens dzisiejszych czytań. Jest to zarazem przesłanie całego Wielkiego Postu, w czasie którego mamy dostrzec tę właśnie głęboką prawdę, że -jak mówi św. Paweł (Rz 8:5-6)- ci, „którzy żyją według ciała dążą do tego co chce ciało, a ciało prowadzi do śmierci”, dążność zaś Ducha prowadzi do życia i pokoju. A Chrystus, który jest Panem życia i śmierci ma moc przywrócić nam utracone przez grzech życie wieczne o ile tylko pozwolimy działać w nas Duchowi i uwierzymy Chrystusowi, że On jest Zwycięzcą śmierci. I to właśnie zapowiada Jezus w Ewangelii zwracając się do Marty przy grobie jej brata.

To napięcie między ciałem i jego pragnieniami, a duchem pojawia się zresztą dosyć często na kartach Pisma Świętego (Pwt 11:26; Mt 26:41; Gal 5:17), a w sposób bardzo dramatyczny pisze o tym św. Paweł, wołając z bólem: „Nieszczęsny ja człowiek! Któż mnie wyzwoli z ciała, co wiedzie ku śmierci?” i udziela jednocześnie odpowiedzi: „Dzięki niech będą Bogu przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego”(Rz 7:24). Bo to Jezus Chrystus jest zmartwychwstaniem i życiem (J 14:6), wyzwalającym od śmierci.

Warto więc być może zadać sobie pytanie: „A ja żyję według ciała, które prowadzi do śmierci, czy według ducha, który ożywia?

oto otwieram wasze groby – 2 …

Tak mówi Pan Bóg: Oto otwieram wasze groby i wydobywam was z grobów.

Ten, co wskrzesił Chrystusa Jezusa z martwych, przywróci do życia wasze śmiertelne ciała.

„…, jeśli uwierzysz, ujrzysz chwałę Bożą

Proroctwo Ezechiela spełnia się w sposób dosłowny w dzisiejszej Ewangelii, kiedy Jezus każe wyjść z grobu Łazarzowi. Ale jest to nadal tylko zapowiedź tego, co ma się dokonać przy końcu czasów, kiedy wszystkie groby zostaną otwarte i Chrystus „przywróci do życia nasze śmiertelne ciała mocą mieszkającego w nas Ducha” (Rz 8:11). Wizja proroka Ezechiela spełnia się ostatecznie w Apokaliptycznej wizji nowego Jeruzalem, (Ap 7:4-10; 14:1-5; 20:12-15), gdzie niezliczone tłumy tych, którzy powstali z martwych i których groby zostały otwarte oddają hołd Bogu w liturgii Nowej Jerozolimy.

Wszyscy boimy się śmierci. Doświadczamy tego lęku przed śmiercią bardzo bezpośrednio właśnie teraz w czasie epidemii …A przecież jest ona czymś naturalnym i nikt z żyjących nie może się przed nią wykupić. Jak bardzo dramatycznie ujął to Papież Franciszek w piątkowej wieczornej modlitwie w 2020 roku:

Myśleliśmy, że zawsze będziemy zdrowi w chorym świecie. To nie jest czas Twojego sądu, ale naszego wyboru tego, co się liczy„.

A co my wybieramy w naszym życiu codziennym? Bóg chce nam przypomnieć, co naprawdę się liczy i dlatego tak bardzo boleśnie wszystko nam „UPROŚCIŁ”.

On chce nam pokazać, właśnie to co pokazują dzisiejsze czytania:

My ciągle żyjemy pomiędzy dwoma rzeczywistościami ciała i ducha:

–           Ciało, które prowadzi do śmierci (Rz 7:24) i duch, który ożywia (J 6:63) to dwa bieguny, pomiędzy którymi, rozpięty jest sens dzisiejszych czytań. Jest to zarazem przesłanie całego Wielkiego Postu, w czasie którego mamy dostrzec tę właśnie głęboką prawdę, że -jak mówi św. Paweł (Rz 8:5-6)- ci, „którzy żyją według ciała dążą do tego co chce ciało, a ciało prowadzi do śmierci”, dążność zaś Ducha prowadzi do życia i pokoju. A Chrystus, który jest Panem życia i śmierci ma moc przywrócić nam utracone przez grzech życie wieczne o ile tylko pozwolimy działać w nas Duchowi i uwierzymy Chrystusowi, że On jest Zwycięzcą śmierci.

Warto więc być może zadać sobie pytanie: „A ja czy żyję według ciała, które prowadzi do śmierci, czy według ducha, który ożywia?

 

IV Niedziela Wielkiego Postu – A

 

1 Sm 16:1B.6-7.10-13a

Rzekł Pan do Samuela: Napełnij oliwą twój róg i idź: Posyłam cię do Jessego Betlejemity, gdyż między jego synami upatrzyłem sobie króla. Kiedy przybyli, spostrzegł Eliaba i mówił: Z pewnością przed Panem jest jego pomazaniec. Pan jednak rzekł do Samuela: Nie zważaj ani na jego wygląd, ani na wysoki wzrost, gdyż nie wybrałem go, nie tak bowiem człowiek widzi , bo człowiek patrzy na to, co widoczne dla oczu, Pan natomiast patrzy na serce. I Jesse przedstawił Samuelowi siedmiu swoich synów, lecz Samuel oświadczył Jessemu: Nie ich wybrał Pan. Samuel więc zapytał Jessego: Czy to już wszyscy młodzieńcy? Odrzekł: Pozostał jeszcze najmniejszy, lecz on pasie owce. Samuel powiedział do Jessego: Poślij po niego i sprowadź tutaj, gdyż nie rozpoczniemy uczty, dopóki on nie przyjdzie. Posłał więc i przyprowadzono go: był on rudy, miał piękne oczy i pociągający wygląd. – Pan rzekł: Wstań i namaść go, to ten. Wziął więc Samuel róg z oliwą i namaścił go pośrodku jego braci. Począwszy od tego dnia duch Pański opanował Dawida.

Ef 5:8-14

Niegdyś bowiem byliście ciemnością, lecz teraz jesteście światłością w Panu: postępujcie jak dzieci światłości! Owocem bowiem światłości jest wszelka prawość i sprawiedliwość, i prawda. Badajcie, co jest miłe Panu. I nie miejcie udziału w bezowocnych czynach ciemności, a raczej piętnując, nawracajcie [tamtych]! O tym bowiem, co u nich się dzieje po kryjomu, wstyd nawet mówić. Natomiast wszystkie te rzeczy piętnowane stają się jawne dzięki światłu, bo wszystko, co staje się jawne, jest światłem. Dlatego się mówi: Zbudź się, o śpiący, i powstań z martwych, a zajaśnieje ci Chrystus.

J 9:1-41

Jezus przechodząc obok ujrzał pewnego człowieka, niewidomego od urodzenia.

Uczniowie Jego zadali Mu pytanie: Rabbi, kto zgrzeszył, że się urodził niewidomym – on czy jego rodzice? Jezus odpowiedział: Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego, ale /stało się tak/, aby się na nim objawiły sprawy Boże. Potrzeba nam pełnić dzieła Tego, który Mnie posłał, dopóki jest dzień. Nadchodzi noc, kiedy nikt nie będzie mógł działać. Jak długo jestem na świecie, jestem światłością świata. To powiedziawszy splunął na ziemię, uczynił błoto ze śliny i nałożył je na oczy niewidomego, i rzekł do niego: Idź, obmyj się w sadzawce Siloe – co się tłumaczy: Posłany. On więc odszedł, obmył się i wrócił widząc. A sąsiedzi i ci, którzy przedtem widywali go jako żebraka, mówili: Czyż to nie jest ten, który siedzi i żebrze? Jedni twierdzili: Tak, to jest ten, a inni przeczyli: Nie, jest tylko do tamtego podobny. On zaś mówił: To ja jestem. Mówili więc do niego: Jakżeż oczy ci się otwarły? On odpowiedział: Człowiek zwany Jezusem uczynił błoto, pomazał moje oczy i rzekł do mnie: Idź do sadzawki Siloe i obmyj się. Poszedłem więc, obmyłem się i przejrzałem. Rzekli do niego: Gdzież On jest? On odrzekł: Nie wiem.

Zaprowadzili więc tego człowieka, niedawno jeszcze niewidomego, do faryzeuszów. A tego dnia, w którym Jezus uczynił błoto i otworzył mu oczy, był szabat. I znów faryzeusze pytali go o to, w jaki sposób przejrzał. Powiedział do nich: Położył mi błoto na oczy, obmyłem się i widzę. Niektórzy więc spośród faryzeuszów rzekli: Człowiek ten nie jest od Boga, bo nie zachowuje szabatu. Inni powiedzieli: Ale w jaki sposób człowiek grzeszny może czynić takie znaki? I powstało wśród nich rozdwojenie. Ponownie więc zwrócili się do niewidomego: A ty, co o Nim myślisz w związku z tym, że ci otworzył oczy? Odpowiedział: To prorok. Jednakże Żydzi nie wierzyli, że był niewidomy i że przejrzał, tak że aż przywołali rodziców tego, który przejrzał, i wypytywali się ich w słowach: Czy waszym synem jest ten, o którym twierdzicie, że się niewidomym urodził? W jaki to sposób teraz widzi? Rodzice zaś jego tak odpowiedzieli: Wiemy, że to jest nasz syn i że się urodził niewidomym. Nie wiemy, jak się to stało, że teraz widzi, nie wiemy także, kto mu otworzył oczy. Zapytajcie jego samego, ma swoje lata, niech mówi za siebie. Tak powiedzieli jego rodzice, gdyż bali się Żydów. Żydzi bowiem już postanowili, że gdy ktoś uzna Jezusa za Mesjasza, zostanie wyłączony z synagogi. Oto dlaczego powiedzieli jego rodzice: Ma swoje lata, jego samego zapytajcie!

Znowu więc przywołali tego człowieka, który był niewidomy, i rzekli do niego: Daj chwałę Bogu. My wiemy, że człowiek ten jest grzesznikiem. Na to odpowiedział: Czy On jest grzesznikiem, tego nie wiem. Jedno wiem: byłem niewidomy, a teraz widzę. Rzekli więc do niego: Cóż ci uczynił? W jaki sposób otworzył ci oczy? Odpowiedział im: Już wam powiedziałem, a wyście mnie nie wysłuchali. Po co znowu chcecie słuchać? Czy i wy chcecie zostać Jego uczniami? Wówczas go zelżyli i rzekli: Bądź ty sobie Jego uczniem, my jesteśmy uczniami Mojżesza. My wiemy, że Bóg przemówił do Mojżesza. Co do Niego zaś nie wiemy, skąd pochodzi.

Na to odpowiedział im ów człowiek: W tym wszystkim to jest dziwne, że wy nie wiecie, skąd pochodzi, a mnie oczy otworzył. Wiemy, że Bóg grzeszników nie wysłuchuje, natomiast Bóg wysłuchuje każdego, kto jest czcicielem Boga i pełni Jego wolę. Od wieków nie słyszano, aby ktoś otworzył oczy niewidomemu od urodzenia. Gdyby ten człowiek nie był od Boga, nie mógłby nic czynić. Na to dali mu taką odpowiedź: Cały urodziłeś się w grzechach, a śmiesz nas pouczać? I precz go wyrzucili.

Jezus usłyszał, że wyrzucili go precz, i spotkawszy go rzekł do niego: Czy ty wierzysz w Syna Człowieczego? On odpowiedział: A któż to jest, Panie, abym w Niego uwierzył? Rzekł do niego Jezus: Jest Nim Ten, którego widzisz i który mówi do ciebie. On zaś odpowiedział: Wierzę, Panie! i oddał Mu pokłon. Jezus rzekł: Przyszedłem na ten świat, aby przeprowadzić sąd, aby ci , którzy nie widzą, przejrzeli, a ci, którzy widzą stali się niewidomymi. Usłyszeli to niektórzy faryzeusze, którzy z Nim byli i rzekli do Niego: Czyż i my jesteśmy niewidomi? Jezus powiedział do nich: Gdybyście byli niewidomi, nie mielibyście grzechu, ale ponieważ mówicie: „Widzimy”, grzech wasz trwa nadal.

Czy ty wierzysz w Syna Bożego?

Pytanie Jezusa skierowane do uzdrowionego niewidomego: „Czy wierzysz w Syna Bożego?” jest nieustannie aktualne. To pytanie jest stale kierowane do mnie, do Ciebie, do tych wśród których żyjesz, do każdego z nas. I każdy z nas powinien je sobie ustawicznie zadawać: „Czy ja wierzę naprawdę w Syna Bożego?” Od odpowiedzi na to pytanie zależy przecież całe moje życie, wszystko co robię i czego robić nie powinienem. Co więcej od odpowiedzi na to pytanie zależy nie tylko moja doczesna przyszłość, ale także cała moja wieczność!

Oczywiście odpowiedź nie jest ani prosta, ani łatwa. Uzdrowiony niewidomy -w dzisiejszej Ewangelii- zadał pytanie, „A któż to jest, abym w Niego uwierzył?” Ja wiem, kim On jest, znam Go, bo jestem katolikiem, bo mi o Nim powiedziano. I dlatego powinienem zadać sobie być może inne pytanie: „A co to znaczy wierzyć w Niego? Jakie są tego konsekwencje?” A może: „Co robić, aby wiara moja nie była tylko pustą, słowną deklaracją bez pokrycia? Wielu się do Niego (dla różnych zresztą celów i powodów) przyznaje, wielu deklaruje wiarę w Niego, ale niewielu chce zgodnie z tymi słownymi deklaracjami postępować. Czy aby nie jestem jednym z nich? Czy aby wiara moja nie ogranicza się tylko do słownych deklaracji, które ostatecznie tak niewiele kosztują i które zawsze można -w razie potrzeby- zmienić, boć przecież „tylko krowa nie zmienia swoich poglądów”. I czy to będzie biskup, ksiądz, czy zakonnik, żona, matka, czy ojciec, dyrektor, czy księgowy, student czy palacz centralnego ogrzewania … każdy musi sobie na te właśnie pytania uczciwie i konkretnie odpowiedzieć.

Chrystus nie pyta: „Czy wierzysz w księdza, proboszcza, katechetkę, ale czy wierzysz we Mnie? Czy wierzysz mi, bez względu na to, co inni robią i jak się zachowują? Zdanie i zarzut: „Przestałem wierzyć w Boga, bo taki lub inny ksiądz mnie zraził” jest tylko wymówką, jest tylko szukaniem kozła ofiarnego.

Chrystus stale mnie osobiście indaguje; „Czy wierzysz we mnie?” A przy zmartwychwstaniu zada jeszcze jedno pytanie: „Co z tą wiarą zrobiłeś?” Co Mu wtedy odpowiem?

I jeszcze jedno. Porażająca jest ślepota współczesnego świata, który nie chce widzieć w Chrystusie Boga i Zbawiciela. Jesteśmy jak faryzeusze w naszym powtarzaniu: „A kto śmie nas pouczać, nas oświeconych!!” Porażająca i przerażająca jest ślepota współczesnego człowieka.


Homilia alternatywna

Światłość świata

Dziwna ślepota, która ogarnia ludzi, jest chorobą nie oczu, ale duszy.  Człowiek dostrzega wtedy to, co chce widzieć i tak, jak chce widzieć. Taka  choroba zniekształca rzeczywistość i powoduje, że  zaślepiony człowiek żyje  w świecie ułudy i mirażów, a nie w świecie realnym. Skutki tego typu schorzenie są dwojakie- nie tylko nie zauważamy żyjącego obok nas bliźniego, ale i sam Bóg znika z naszego pola widzenia.. Co więcej, ta fragmentaryczna percepcja jest niejednokrotnie tylko projekcją naszych pragnień i oczekiwań, a nie  kontaktem z realnymi obiektami rzeczywistości. I dlatego Chrystus proponuje nam uzdrowienie, przywrócenie wzroku, abyśmy mogli ujrzeć świat taki, jakim Bóg go stworzył i jakim Bóg go widzi (1Sm 16:7). Nasz bowiem ogląd nie jest ani prawdziwy, ani dogłębny, a pozory przecież mylą. To, co my sami bierzemy za trwałe i ważne, okazuje się ulotne i drugorzędne. Bóg bowiem inaczej patrzy i widzi inaczej. Wybiera to, co słabe i to, co wzgardzone przez człowieka, aby nikt wobec Boga się nie chełpił (1 Kor 1:25-29). Ta boża optyka, to postrzeganie świata rozjaśnionego  bożym blaskiem wydają się nam czasami nie do przyjęcia, a przecież światłość, którą Chrystus przynosi na świat, jest światłością prawdziwą, która oświeca każdego człowieka (J 1:9), jeśli tylko człowiek nie chce uparcie trwać w ciemności (J 8:12; 12:35)

Może dzisiaj, w czasach współczesnych, rozświetlonych tak wieloma pozornymi światłami i świecidełkami, trzeba nam przejrzeć i nie dać się uwieść i oślepić światłom rampy, które po przedstawieniu zgasną? Może nie powinniśmy zaopatrywać się w coraz bardziej finezyjne okulary i soczewki, ale wypatrywać światła nadprzyrodzonego, aby rozpoznać to, co w naszym życiu naprawdę ważne? (Ez 12:2)

Nie mów, że widzisz, skoro być może już dawno straciłeś z oczu to, co najważniejsze, skoro widzisz już tylko to co chcesz, a najczęściej jedynie koniec własnego nosa.

II Niedziela Wielkiego Postu – A

Rdz 12:1-4

Pan rzekł do Abrama: Wyjdź z twojej ziemi rodzinnej i z domu twego ojca do kraju, który ci ukażę. Uczynię bowiem z ciebie wielki naród, będę ci błogosławił i twoje imię rozsławię: staniesz się błogosławieństwem. Będę błogosławił tym, którzy ciebie błogosławić będą, a tym, którzy tobie będą złorzeczyli, i ja będę złorzeczył. Przez ciebie będą otrzymywały błogosławieństwo ludy całej ziemi. Abram udał się w drogę, jak mu Pan rozkazał, a z nim poszedł i Lot. Abram miał siedemdziesiąt pięć lat, gdy wyszedł z Charanu.

2 Tm 1:8b-10

Nie wstydź się zatem świadectwa Pana naszego ani mnie, Jego więźnia, lecz weź udział w trudach i przeciwnościach znoszonych dla Ewangelii według mocy Boga! On nas wybawił i wezwał świętym powołaniem nie na podstawie naszych czynów, lecz stosownie do własnego postanowienia i łaski, która nam dana została w Chrystusie Jezusie przed wiecznymi czasami. Ukazana zaś została ona teraz przez pojawienie się naszego Zbawiciela, Chrystusa Jezusa, który przezwyciężył śmierć, a na życie i nieśmiertelność rzucił światło przez Ewangelię.

Mt 17:1-9

Po sześciu dniach Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i brata jego Jana i zaprowadził ich na górę wysoką, osobno. Tam przemienił się wobec nich: twarz Jego zajaśniała jak słońce, odzienie zaś stało się białe jak światło. A oto im się ukazali Mojżesz i Eliasz, którzy rozmawiali z Nim. Wtedy Piotr rzekł do Jezusa: Panie, dobrze, że tu jesteśmy; jeśli chcesz, postawię tu trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza. Gdy on jeszcze mówił, oto obłok świetlany osłonił ich, a z obłoku odezwał się głos: To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie! Uczniowie, słysząc to, upadli na twarz i bardzo się zlękli. A Jezus zbliżył się do nich, dotknął ich i rzekł: Wstańcie, nie lękajcie się! Gdy podnieśli oczy, nikogo nie widzieli, tylko samego Jezusa. A gdy schodzili z góry, Jezus przykazał im mówiąc: Nie opowiadajcie nikomu o tym widzeniu, aż Syn Człowieczy zmartwychwstanie.

Jego słuchajcie

W każdej perykopie ewangelicznej jest jedno słowo, czasem jedno zdanie, które jest kluczem do tego właśnie fragmentu Ewangelii. Sądzę, że w dzisiejszej Ewangelii tym słowem kluczem jest to, co mówi na Górze Przemienienia głos z obłoku: „Jego słuchajcie„.

Przed kilku laty w jednej parafii, gdzie miałem głosić rekolekcje wielkopostne, przed rozpoczęciem rekolekcji proboszcz tej parafii szczerze powiedział: „Musisz pamiętać, że w tej parafii ludzie wyznają taką podstawową zasadę …

„If you don’t tell us what we want to hear, we will not listen to what you have to say”.

Co znaczy:               „JEŚLI NIE BĘDZIESZ NAM MÓWIŁ TEGO CZEGO CHCEMY SŁUCHAĆ, TO NIE BĘDZIEMY CIĘ W OGÓLE SŁUCHAĆ”.

Niestety taka jest mentalność współczesnego człowieka. Chce słuchać tylko i jedynie tego co mu się podoba, co odpowiada jego zapotrzebowaniom, co jest miłe, przyjemne i niewymagające, co nie sprawia „zgrzytu” w uszach i nie zmusza do jakiejkolwiek korekcji życia.

Być posłusznym w naszych czasach, to bardzo trudna i niepopularna sprawa. Kiedy słyszymy, jak to Bóg zażądał od Abrahama rzeczy niezwykłej, najpierw porzucenia ojczyzny i wyjścia z domu swego ojca, a później złożenia jedynego syna w ofierze całopalnej jesteśmy niemal oburzeni i słuchamy tej opowieści z niedowierzaniem. Trzeba się przecież kierować raczej zdrowym rozsądkiem, interesem, zyskiem, realizmem. Nie należy być zbyt uległym i pokornym, bo to nie przynosi żadnych wymiernych korzyści. Abraham jest według naszych standardów myślenia – nieodpowiedzialnym szaleńcem

Niby modlimy się w codziennym „Ojcze nasz …… bądź wola Twoja, przyjdź Królestwo Twoje ..” ale kto traktuje to poważnie, to taka tylko modlitwa …

Posłuszeństwo zakonne -ślubowane przez zakonników i zakonnice- uważamy również za jakąś dewiację, a nawet abulię woli lub inną chorobę psychiczną. W ogóle takie słowa jak:

– posłuszeństwo,
– pokora,
– uległość,
-poddanie się woli Bożej

wyrzuciliśmy z naszych codziennych słowników i zaliczamy je do kategorii dobrych być może w średniowieczu, albo co najwyżej przeznaczonych dla dewotek i bigotów.

Jak to więc jest z tym poleceniem Boga Ojca: „To jest Syn mój Umiłowany, Jego słuchajcie„?

 

„Wierzę w Syna Bożego”.  Ale co to znaczy w praktyce? Wierzę w Syna Bożego znaczy także wierzę Synowi Bożemu, słucham Go i ufam Mu.

Do czego zaprasza nas to wezwanie Boga Ojca: „To jest Syn mój Umiłowany, Jego słuchajcie„?

  • Co takiego Chrystus ma nam do powiedzenia, skoro sam Bóg poleca Go słuchać?
  • Co znaczy w moim życiu słuchać Syna Bożego?

Najpierw na pewno trzeba otworzyć uszy z pokorą. Nie mogę usłyszeć Syna Bożego, jeśli moje uszy są zamknięte i ogłuszone jazgotem medialnym. Trzeba najpierw wyłączyć ten jazgot, wyciszyć się i otworzyć uszy na głos Syna Bożego.

A Chrystus ma nam na pewno coś do powiedzenia:

– o nas samych,
– o naszej ludzkiej kondycji, bo sam był CZŁOWIEKIEM,
– o naszym życiu,
– o jego ostatecznym przeznaczeniu i sensie.

On ma nam do powiedzenia coś, o czym nie powiedzą nam żadne inne media i nie podpowiedzą żadne reklamy. Posłuszeństwo Chrystusowi, słuchanie Chrystusa to nie choroba, czy abulia woli, to nie pozbycie się odpowiedzialności, ani alienacja, jak chce ateizm, czy też wyraz słabości, jak zapewnia sartrowski egzystencjalizm.

Słuchać Syna Bożego to iść za Tym, Który jest Zbawicielem i Odkupicielem człowieka. To zaufać Temu, Który na pewno wie jaka jest moja bieda i na pewno wie jak mnie z tej biedy wyprowadzić.

A przecież słuchać Chrystusa, to odkryć prawdziwe znaczenie człowieczeństwa i moje ostateczne przeznaczenie, jakim jest stanie się dzieckiem Bożym. Tylko, że takie perspektywy i takie horyzonty to pewno już za dużo dla człowieka, który nie chce słuchać nikogo poza samym sobą, a już na pewno nie kogoś, kto jest dla niego zbyt wymagający … A Chrystus jest wymagający, bo nie jest połowiczny, ani eufemistycznie naiwny i nawołując do nawrócenia i zawierzenia Ewangelii, jest bardzo rzeczowy i konkretny. On nie pieści ludzkich uszu tanimi sloganami i nie szuka poklasku ani aplauzu, tylko dobra człowieka … czasami dobra trudnego …

Chrystus nie mówi nam tego czego chcemy słuchać, co jest dla nas przyjemnie i miłe, ale to co jest dla nas do zbawienia konieczne.

Podstawowym jednak warunkiem do tego jest SŁUCHANIE, otwarcie uszu i serca. Chrystus nie powie mi NIC, jeśli zamknę uszy na Jego słowa, jeśli zamknę serce na Jego naukę. Chrystus nie powie mi nic jeśli ja sam trwam uparcie w swoich przekonaniach i odrzucam Jego naukę. Taka właśnie postawa -zatwardziałość serca– charakteryzowała Izraelitów na pustyni. Nie chcieli słuchać Boga, przemawiającego przez Mojżesza i Aarona, bo zatwardziałe było ich serce. Oni po prostu wiedzieli lepiej, oni nie chcieli słuchać bo bali się, że musieliby coś zmienić s swoim życiu.

Słuchanie Chrystusa, to wzięcie odpowiedzialności w swoje ręce, to rozpoznanie swojego prawdziwego miejsca i roli w świecie, to wyraz siły i uznania wielkości człowieka, ale zarazem prawda o jego słabości i ułomności. Tak łatwo dajemy się kierować reklamom, tak łatwo słuchamy fałszywych współczesnych proroków i idoli, a tak trudno jest nam zawierzyć, zaufać Bogu.

Przemienienie na Górze Tabor

Można patrzeć i nie widzieć, można słuchać i nie słyszeć, można słyszeć i widzieć, a mimo to być ślepym i głuchym wewnętrznie na to, co się widzi i słyszy. I tak jest chyba w wypadku wielu współczesnych zobojętniałych chrześcijan. Tak chyba zresztą było i w wypadku Apostołów; Piotra, Jana i Jakuba, którzy byli przecież świadkami niezwykłego wydarzenia, widzieli i słyszeli, a przecież nie zrozumieli i nie rozumieli jeszcze bardzo długo. „Dobrze, że tu jesteśmy …” – mówi Piotr w zachwycie. „Zostańmy tutaj, bo tak nam tu dobrze„. Jakże wielu chrześcijan dzisiejszych szuka w religii tylko takich właśnie zachwytów i uniesień? Ale kiedy przychodzą chwile próby ich wiary, kiedy trzeba zdać egzamin moralny z głębi tego, w co wierzą, to tak szybko zapominają o zachwytach i są zdziwieni, uciekają, odchodzą, jak Piotr w czasie męki i ukrzyżowania.

Można patrzeć i nie widzieć, można słuchać i nie słyszeć, można być ślepym i głuchym wewnętrznie … I dlatego może trzeba abyśmy zrozumieli, co chce nam powiedzieć Bóg Ojciec w słowach: „To jest Syn mój wybrany, Jego słuchajcie„. Chrystus ma nam na pewno coś do powiedzenia i to na pewno coś głębszego i bardziej substancjalnego, niż tylko powierzchowne zachwyty i uniesienia. Chce nam mówić o miłości, ale o miłości wymagającej i nie sentymentalnej, chce mówić o przebaczeniu i o zbawieniu, ale nie na siłę i wbrew woli człowieka, chce być przyjacielem i bratem, ale nie narzucającym się i raczej szanującym wolność ludzkiego wyboru. Chce nam powiedzieć o niebie i tam nas doprowadzić, ale nie w sposób naiwny i czułostkowy. Chce nas zaprowadzić z Góry Tabor – góry przemienienia na Górę Kalwarię. Bo tylko tamtędy wiedzie droga do Góry Wniebowstąpienia, do zbawienia i szczęścia wiecznego. Czy jestem na to gotowy? Piotr był zachwycony na Górze Przemienienia, ale nieobecny na Kalwarii … Musiał jednak i on przejść swoją Kalwarię, aby zostać już na zawsze ze swoim Mistrzem … Góra przemienienia to tylko etap, tak jak i Kalwaria, i warto o tym pamiętać w chwilach uniesień, ale i w chwilach prób i doświadczeń.

Przemiana

Aby dostrzec Boga i Jego wielkość trzeba nam najpierw „wejść na górę”, wspiąć się ponad przyziemne i doczesne sprawy, wyjść z codzienności, udać się „na osobność”, wsłuchać się w głos Boga, przyjąć Jego zaproszenie. Bóg zaprasza nas, jak Abrahama; ‚wyjdź z twojej ziemi” i z twojego domu, z twoich spraw i małostek. Jak Jezus wziął ze sobą Apostołów, tak i nas pragnie wziąć ze sobą i zaprowadzić „na górę wysoką, osobno„. Kto nie chce przyjąć tego zaproszenia i nie chce pójść za Jezusem „na osobność” nigdy nie doświadczy i nie dozna zachwytu wielkością Boga, nigdy nie doświadczy przemienienia, nigdy nie zobaczy ostatecznego sensu i celu swojego życia, zawsze będzie orał nosem po ziemi i szukał tylko doczesnego spełnienia.

Okres Wielkiego Postu jest okazją do takiego wyjścia z siebie i z przyziemności, jest okazją do owej wspinaczki „na górę”, aby nie zostać przytłoczonym doczesnością, jest doskonałą okazją do przeżycia i doświadczenia przemiany. Trzeba tylko podjąć wysiłek opuszczenia swojego „małego domku doczesności i interesików”.

Czy stać mnie jeszcze na inne spojrzenie na moje życie?
Czy już stale będę tylko zanurzony w codzienności i przyziemnych sprawach?

oto jestem …

Bóg tak głęboko wchodzi w historię człowieka, że staje się jednym z nas (1Tm 2:5). A robi to nie dla siebie, nie po to, że Jemu jest to potrzebne, ale dla człowieka. On nie tylko stał się jednym z nas, On stał się, On nadal jest dla nas. Ta bliskość i obecność Boga wyraża się szczególnie w drugim dzisiejszym czytaniu, ale -na dobrą sprawę- całe Pismo Św. jest historią Boga, który jest z człowiekiem i dla człowieka. Kiedy Chrystus na górze Tabor objawia swoją boskość, to czyni to także dla człowieka, chcąc przygotować swoich uczniów na chwilę ostatecznej próby, ale zarazem pokazać, że oto Bóg jest z człowiekiem.

Pozostaje jednak pytanie: „Czy ja jestem z i dla Boga? Czy jak Abraham potrafię w ekstremalnych warunkach zaufać Bogu do końca i odpowiedzieć –jak on, ojciec wierzących- oto jestem? To bycie Boga z i dla człowieka wyraziło się najpełniej w męce i śmierci Chrystusa na Krzyżu. Tutaj Bóg poszedł niejako „na całość”. Tutaj pokazał, jak bardzo jest z nami i dla nas.

 

I Niedziela Wielkiego Postu – A

Rdz 2:7-9, 3:1-7

Wtedy to Pan Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia, wskutek czego stał się człowiek istotą żywą. A zasadziwszy ogród w Eden na wschodzie, Pan Bóg umieścił tam człowieka, którego ulepił. Na rozkaz Pana Boga wyrosły z gleby wszelkie drzewa miłe z wyglądu i smaczny owoc rodzące oraz drzewo życia w środku tego ogrodu i drzewo poznania dobra i zła. A wąż był bardziej przebiegły niż wszystkie zwierzęta lądowe, które Pan Bóg stworzył. On to rzekł do niewiasty: Czy rzeczywiście Bóg powiedział: Nie jedzcie owoców ze wszystkich drzew tego ogrodu? Niewiasta odpowiedziała wężowi: Owoce z drzew tego ogrodu jeść możemy, tylko o owocach z drzewa, które jest w środku ogrodu, Bóg powiedział: Nie wolno wam jeść z niego, a nawet go dotykać, abyście nie pomarli. Wtedy rzekł wąż do niewiasty: Na pewno nie umrzecie! Ale wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło. Wtedy niewiasta spostrzegła, że drzewo to ma owoce dobre do jedzenia, że jest ono rozkoszą dla oczu i że owoce tego drzewa nadają się do zdobycia wiedzy. Zerwała zatem z niego owoc, skosztowała i dała swemu mężowi, który był z nią: a on zjadł. A wtedy otworzyły się im obojgu oczy i poznali, że są nadzy; spletli więc gałązki figowe i zrobili sobie przepaski.

Rz 5:12-17

Dlatego też jak przez jednego człowieka grzech wszedł na świat, a przez grzech śmierć i w ten sposób śmierć przeszła na wszystkich ludzi, ponieważ wszyscy zgrzeszyli… Bo i przed Prawem grzech był na świecie, grzechu się jednak nie poczytuje, gdy nie ma Prawa. A przecież śmierć rozpanoszyła się od Adama do Mojżesza nawet nad tymi, którzy nie zgrzeszyli przestępstwem na wzór Adama. On to jest typem Tego, który miał przyjść. Ale nie tak samo ma się rzecz z przestępstwem jak z darem łaski. Jeżeli bowiem przestępstwo jednego sprowadziło na wszystkich śmierć, to o ileż obficiej spłynęła na nich wszystkich łaska i dar Boży, łaskawie udzielony przez jednego Człowieka, Jezusa Chrystusa. I nie tak samo ma się rzecz z tym darem jak i ze [skutkiem grzechu, spowodowanym przez] jednego grzeszącego. Gdy bowiem jeden tylko grzech przynosi wyrok potępiający, to łaska przynosi usprawiedliwienie ze wszystkich grzechów. Jeżeli bowiem przez przestępstwo jednego śmierć zakrólowała z powodu jego jednego, o ileż bardziej ci, którzy otrzymują obfitość łaski i daru sprawiedliwości, królować będą w życiu z powodu Jednego – Jezusa Chrystusa.

Mt 4:1-11

Wtedy Duch wyprowadził Jezusa na pustynię, aby był kuszony przez diabła. A gdy przepościł czterdzieści dni i czterdzieści nocy, odczuł w końcu głód. Wtedy przystąpił kusiciel i rzekł do Niego: Jeśli jesteś Synem Bożym, powiedz, żeby te kamienie stały się chlebem. Lecz on mu odparł: Napisane jest: Nie samym chlebem żyje człowiek, lecz każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych. Wtedy wziął Go diabeł do Miasta Świętego, postawił na narożniku świątyni i rzekł Mu: Jeśli jesteś Synem Bożym, rzuć się w dół, jest przecież napisane: Aniołom swoim rozkaże o tobie, a na rękach nosić cię będą byś przypadkiem nie uraził swej nogi o kamień. Odrzekł mu Jezus: Ale jest napisane także: Nie będziesz wystawiał na próbę Pana, Boga swego. Jeszcze raz wziął Go diabeł na bardzo wysoką górę, pokazał Mu wszystkie królestwa świata oraz ich przepych i rzekł do Niego: Dam Ci to wszystko, jeśli upadniesz i oddasz mi pokłon. Na to odrzekł mu Jezus: Idź precz, szatanie! Jest bowiem napisane: Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz. Wtedy opuścił Go diabeł, a oto aniołowie przystąpili i usługiwali Mu.

Potrójny głód

Wielki Post nie jest okresem bezmyślnego wyrzeczenia, „sportowego zadawania sobie umartwień”, czasem skwaszonej miny i okresem wymyślonym przez Kościół dla „pognębienia ludzkiej radości życia”. Wielki Post jest raczej czasem refleksji nad naszym codziennym życiem, nad obecnością zła w naszej codzienności, nad jego źródłami, przyczynami i sposobami zwalczania go. Dlatego już pierwsze dzisiejsze czytanie z Księgi Rodzaju próbuje na te pytania odpowiedzieć. Zło jest nieposłuszeństwem wobec Boga, wyrazem ludzkiej pychy i chciwości. Człowiek, który otrzymał od Boga wszystko, chciał jeszcze więcej, chciał sam stać się Bogiem, chciał stanowić o tym, co jest dobre, a co złe. I tak jest do dzisiaj. To samo jest obecne w każdym naszym grzechu; pycha, pożądliwość, chciwość.

Podobnie i Ewangelia próbuje nam pokazać na czym polega zło i grzech. W każdym naszym grzechu obecny jest ów potrójny głód: głód chleba, głód ciała, czyli chciwość i nieczystość, głód chwały, czyli pycha i głód władzy – stanowienia, ustanawiania co dobre, a co złe. A odpowiedź Chrystusa – to trzy rady ewangeliczne: ubóstwa, czystości i posłuszeństwa.

Nie mamy w czasie Wielkiego Postu bezmyślnie się umartwiać. Nie mamy obłudnie posypywać głów popiołem … mamy znaleźć odpowiedź na pytanie: „A jak jest w moim życiu? Czy nie uganiam się zbytnio za bogactwem? Czy nie szukam tylko swojej chwały? Czy nie pragnę jedynie władzy i dominowania nad innymi? Czy nie chciałbym wszystkiego ustawiać i ustalać po swojemu?

I nade wszystko jest to okres, w czasie którego mamy sobie uświadomić, że tylko z pomocą Chrystusa możemy pokonać zło obecne w naszym życiu. Umartwienia zaś -jeśli takowe podejmujemy- i posypanie głowy popiołem są jedynie środkiem do tego, aby taką refleksję prowadzącą do nawrócenia podjąć. W przeciwnym wypadku są one tylko nic nieznaczącymi gestami.

Czy podejmuję wysiłek rozpoznania swoich błędów? Czy za tym rozpoznaniem idzie moje działanie i zmiana?


Homilia alternatywna

Jak co roku, na początku Wielkiego Postu stajemy ponownie przed odwiecznym i bardzo bolesnym problemem pokusy i grzechu. Czytanie pierwsze przypomina nam obrazowo o tym najbardziej nieszczęśliwym momencie w dziejach ludzkości, kiedy człowiek –kuszony przez Szatana- popełnił pierwszy grzech, który na całą ludzkość sprowadził śmierć. Konsekwencje tego faktu ponosimy do dzisiaj. A są nimi nie tylko cierpienie i śmierć fizyczna, ale także nasza podatność na pokusę i grzech, ludzka słabość wobec pokusy i czasami wprost bezradność wobec działania złego ducha. Lista konsekwencji grzechu pierworodnego wymieniona w wierszach 16-24 trzeciego rozdziału Księgi Rodzaju jest wstrząsająca. Przez swój grzech Adam i Ewa skrzywdzili samych siebie, pozbawili się najcenniejszych darów, jakie otrzymali od Stwórcy. Przede wszystkim zniszczyli swoją jedność i przyjaźń z Bogiem. Tracąc świętość i sprawiedliwość pierwotną, nie tylko oddalili się od Boga i zerwali z Nim przyjaźń, lecz ponadto pozbawili siebie wszystkich darów poza-przyrodzonych. Utracili dar nieśmiertelności i wolności od cierpień, stracili dar harmonii i wiedzy. Skrzywdzili jednak nie tylko siebie, lecz i swoje potomstwo, czyli całą ludzkość, utracili dary, które mieli przekazać innym. Świat przestał być rajem, a ziemia została „przeklęta” z powodu grzechu Adama.

Św. Paweł w drugim czytaniu – w sposób teologiczny – analizuje rzeczywistość grzechu i jego skutków, ale i rzeczywistość – wysłużonej nam przez Chrystusa – łaski. Mówi bardzo dobitnie, że mimo iż „jeden tylko grzech (Adama) przynosi wyrok potępiający”, a zarazem „sprowadza na wszystkich śmierć”, czego wszyscy boleśnie doświadczamy w naszym codziennym życiu, to jednak o wiele mocniejszy jest porządek łaski, która „przynosi usprawiedliwienie ze wszystkich grzechów” i daje udział w królowaniu Chrystusa, który nas od śmierci i wszystkich innych konsekwencji grzechu wyzwala. A dokonuje tego Chrystus w sposób ostateczny na krzyżu, gdzie definitywnie zadaje śmierć grzechowi.

To jednak wcale nie zwalnia nas od osobistej walki z grzechem i pokusą. Nie jest śmierć Chrystusa czarodziejskim remedium na nasze grzechowe dolegliwości, które mogłoby być zaaplikowane bez naszego udziału. I dlatego w Ewangelii św. Mateusz pokazuje nam bardzo przekonywająco, jak Syn Boży który był wystawiony (jako również syn Człowieczy) na pokusę odrzuca szatańskie próby i pokusy, i tym samym wskazuje nam drogę do walki z pokusą i złem, które nadal nad nami mają władzę, bo –jak mówi św. Paweł- „całe stworzenie aż dotąd jęczy i wzdycha w bólach rodzenia w nadziei, że również i ono zostanie wyzwolone z niewoli zepsucia, by uczestniczyć w wolności i chwale dzieci Bożych.” (Rz 8:21-22) Dopóki to się nie stanie, nadal jesteśmy poddani słabości i pokusom złego.

Stąd musimy mieć pełną świadomość, że i my nie jesteśmy wolni od szatańskich pokus i podstępów, ale też nie jesteśmy wobec nich całkowicie bezbronni. Kolejne odpowiedzi Chrystusa udzielane szatanowi pokazują nam, jaka powinna być nasza wobec niego postawa:

– „Nie samym chlebem żyje człowiek, lecz każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych.” – czyż nie znaczy to, że w natłoku spraw doczesnych nie powinniśmy zapomnieć o czymś daleko ważniejszym i daleko bardziej istotnym dla naszego życia, o Słowie Bożym, o Jezusie Chrystusie w Którym Bóg „przemówił do nas w tym ostatecznym czasie” (Hbr 1:2), Jeśli będę się żywił Słowem Bożym, ale także Eucharystią, a nie tylko dbał o chleb doczesny, szatan nie będzie miał władzy nade mną. Mówiąc prościej i bardziej bezpośrednio, nie dajmy się zwariować robieniu kariery, zabieganiu o dostatek, o dobra materialne, nie chciejmy „zamieniać wszystkich kamieni w chleb czy złote sztabki”. Są rzeczy daleko ważniejsze na tym świecie niż sukces i dobrobyt.

– „Nie będziesz wystawiał na próbę Pana, Boga swego.” Nie oczekujmy spektakularnych cudów, nadzwyczajnych interwencji i nie wystawiajmy Boga na próbę tam, gdzie On oczekuje od nas po prostu uczciwości i wierności. Nie szukajmy w całym naszym religijnym życiu ani nadzwyczajności, ani ekscytacji, ani siebie, a jedynie chwały Bożej i dobra innych. Jakże często „używamy” a nawet nadużywamy Boga do swoich potrzeb i interesów, a kiedy On się tym naszym manipulacjom poddać nie chce, to jesteśmy gotowi zwątpić i odrzucić takiego „nieużytego Boga”.

– „Idź precz, szatanie! … Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz.” – ta najbardziej zdecydowana odpowiedź udzielona przez Chrystusa jest odpowiedzią na szatańską pokusę, z którą i my bardzo często się spotykamy: „Dam Ci to wszystko, jeśli upadniesz i oddasz mi pokłon …”. Czyż nie zdarzyło mi się niejednokrotnie doświadczyć tej pokusy? Czyż nie marzyło mi się łatwe i wygodne życie za – niewiele w końcu kosztujący – ukłon, za konformistyczną zgodę, czy nawet jedynie za wygodne przymknięcie oka? Ileż to razy jesteśmy w życiu kuszeni w ten właśnie sposób? I zdecydowana odpowiedź Chrystusa: „Kłaniaj się samemu Bogu i Jemu jedynie służ!!” Ale dla nas – jakże często – jest to równoznaczne z fanatyzmem, fundamentalizmem, sekciarstwem, nietolerancją ….? Nie stać nas na służenie jedynie Bogu … i dlatego stale pojawia się szatan ze swoimi sprytnymi propozycjami.

Skutki grzechu pierworodnego nadal są obecne w naszym życiu i każdy musi sobie w nimi poradzić indywidualnie, … indywidualnie, ale nie samotnie. Gdybyśmy tylko chcieli iść na co dzień z Chrystusem, gdybyśmy Jemu samemu zaufali i uwierzyli, że On pokonał już zło i Szatana, i że ma i dla nas sposób na poradzenie sobie z pokusą … O ileż łatwiej i lepiej wyglądałoby nasze życie, o ileż szybciej podążalibyśmy drogą powrotną do utraconego raju?

II Homilia alternatywna


Potrójna pokusa

Kuszenie Jezusa na pustyni -w dzisiejszej Ewangelii tak skrótowo przedstawione przez św. Marka- u Mateusza i Łukasza jest o wiele dokładniej zrelacjonowane (Mt 4:1-11; Łk 4:1-13). Czytając te relacje nachodzą mnie myśli i refleksje, które przekładają tę Ewangelię na język współczesny.

Iluż z nas uległo tak łatwo pokusie zgłodniałego ciała? Głód chleba, napoju, używek, seksu, rozrywki, lenistwa… Ciało ma swoje prawa, ale jeśli mu ulec, szybko i łatwo potrafi zdominować i sterroryzować ducha.  I tak niewiele trzeba, aby stało się tyranem. Jeśli nawet sam Bóg-Człowiek był kuszony … Czy zdaję sobie sprawę, jak  łatwo jest ulec pokusom ciała? A jednocześnie, jak trudno się od nich uwolnić?

Iluż z nas uległo pokusom pychy i zarozumiałości? Pokaż co potrafisz, bądź efektowny, przecież jesteś wielki i wspaniały, a reszta, to nie warte uwagi pionki. Pycha, zarozumiałość, chęć pokazania się, dominacji, bycia kimś. Największa pokusa, która stoi u podstaw każdego grzechu, od początku stworzenia, od raju („otworzą się wam oczy i będziecie jako bogowie”) –obiecuje Szatan Ewie i Adamowi (Rdz 3:5). I efekt pychy… zawsze ten sam; zawód i rozczarowanie. Iluż z nas doświadczyło tego na własnej skórze?

A iluż z nas uległo pokusie bogactwa, chciwości, chęci posiadania, bezsensownego gromadzenia, zachłannego zbierania? „Oddaj mi pokłon, a dam ci wszystko, bo mnie jest poddane i mogę je odstąpić komu zechcę…” –kusi szatan (Mt 4:9, Łk 4:7) Obiecuje i nie daje, a iluż mu się kłania, iluż z nas bije czołem, oddaje hołd demonowi bogactwa, mamony, posiadania?

Jakże dziwnie te trzy pokusy łączą się ze sobą? Trzy pokusy współczesnego świata. Pokusa tyrańskiego i zgłodniałego ciała, pokusa aroganckiej pychy i pokusa zachłannej i ślepej chciwości. Cały świat współczesny im hołduje, cały świat je gloryfikuje i próbuje uzasadnić. A my? A my mamy Chrystusa, który mówi stanowczo: „NIE!!!” Żyj Słowem Bożym, Bogu cześć oddawaj, nie wystawiaj Pana, Boga twego na próbę. Tylko kto chce dzisiaj słuchać Chrystusa? On taki niemodny i tak bardzo ogranicza moją wolność. Lepiej iść za podszeptami Złego, to takie przyjemne… i tak wiele obiecuje.

I niestety, tak jak w raju, tylko obiecuje… i zostawia na lodzie.

Kazanie Pasyjne w niedzielę o godz. 17 tutaj:
https://www.youtube.com/watch?v=YVBdS0Yh8JI