trudne warunki, nierealne wymagania …

„Potem mówił do wszystkich: Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje! Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa.

Bo cóż za korzyść ma człowiek, jeśli cały świat zyska, a siebie zatraci lub szkodę poniesie?” (Łk 9:23-25; Mk 8:34-37; Mt 16:24-25)

Bardzo jasne ale i bardzo trudne wymaganie, bardzo trudny warunek bycia uczniem Chrystusa … zaprzeć się samego siebie, zanegować samego siebie, wyrzec się siebie, zapomnieć o sobie …

Jak, jeśli stale jestem zawiedziony, rozczarowany, niezadowolony, bo coś nie idzie po mojej myśli, bo ktoś mnie skrytykował, bo wymagania moralne Kościoła są zbytnio wygórowane, bo Kościół nie rozumie mojej sytuacji życiowej, bo ksiądz w konfesjonale był zbyt wymagający, bo przykazani są wygórowane? Jak zaprzeć się samemu sobie, jak zapomnieć o sobie, jak stracić swoje życie kiedy najważniejszym słowem w moim słowniku jest małe słówko „JA”. JA sądzę, JA uważam, JA chcę, JA nie chcę, JA się zgadzam, JA się nie zgadzam, stale i ustawicznie powtarzane, na różne sposoby odmieniane „JA”, „MNIE”, „MOJE” … Jakże mogę się zaprzeć, jakże mogę zapomnieć o sobie, jeśli cały mój światek jest egocentryczny, egoistyczny, zbudowany i obwarowany wokół „JA”?

Jakże mogę wziąć mój codzienny krzyż na ramiona jeśli moim największym marzeniem, pragnieniem, snem śnionym nieprzytomnie jest maksimum przyjemności przy minimum odpowiedzialności? Jakże mogę wziąć mój krzyż jeśli stale poszukuję tylko samospełnienia, przyjemności, zadowolenia? Jakże mogę iść za Chrystusem jeśli od dzieciństwa uczono mnie że ja jestem najważniejszy i spełniano wszystkie moje zachcianki i fanaberie. Jakże mogę się zaprzeć samemu sobie skoro od najmłodszych lat byłem przyzwyczajony do bycia pępkiem świata?

W ostatnich latach, aby mnie nie dołować i nie doprowadzać do frustracji wprowadzono ideę powszechnej tolerancji, jako wartości naczelnej ludzkiego życia. Robię wszystko żeby nic mnie nie uwierało, nic mi nie przeszkadzało, czy to fizycznie czy psychicznie, wszystko ma być wygodne, skrojone na miarę, dopasowane. Dobre samopoczucie stało się jedną z naczelnych wartości całego systemu kształcenia, stylem życia, wartością samą w sobie. Jakakolwiek krytyka jest niedopuszczalna, zabroniona, w złym tonie, jest obrzydliwa i nieznośna, bo mnie dołuje, doprowadza do frustracji, zniechęcenia, depresji. Wszystko należy więc tolerować, akceptować, w imię wolności, dobrego smaku, równości i równouprawnienia.

Jak w tym wszystkim, w całej tej perwersyjnie permisywistycznej mamałydze samouwielbienia i samospełnienia iść za Chrystusem? Jak się zaprzeć samemu sobie? Jak zgodzić się na krzyż ?

PRZECIEŻ TO NIEMOŻLIWE !!!!

Jakie jest więc wyjście z sytuacji? Nie mogę odrzucić siebie i swoich przyzwyczajeń, swojego egoistycznego życia, egocentrycznego światka, więc ???? odrzucam Chrystusa, bo niemodny, bo nieludzki, o nie rozumie, bo zbyt wymagający, bo nieżyciowy, bo … itd., itp.

I w takiej perspektywie oczywiście nie rozumiem absolutnie słów: „Bo cóż za korzyść ma człowiek, jeśli cały świat zyska, a siebie zatraci ?”.

Uroczystość Bożego Ciała – C

Rdz 14,18-20

Melchizedek zaś, król Szalemu, wyniósł chleb i wino; a [ponieważ] był on kapłanem Boga Najwyższego, błogosławił Abrama, mówiąc: Niech będzie błogosławiony Abram przez Boga Najwyższego, Stwórcę nieba i ziemi! Niech będzie błogosławiony Bóg Najwyższy, który w twe ręce wydał twoich wrogów! Abram dał mu dziesiątą część ze wszystkiego.

1Kor 11,23-26

Ja bowiem otrzymałem od Pana to, co wam przekazałem, że Pan Jezus tej nocy, kiedy został wydany, wziął chleb i dzięki uczyniwszy połamał i rzekł: To jest Ciało moje za was [wydane]. Czyńcie to na moją pamiątkę! Podobnie, skończywszy wieczerzę, wziął kielich, mówiąc: Ten kielich jest Nowym Przymierzem we Krwi mojej. Czyńcie to, ile razy pić będziecie, na moją pamiątkę! Ilekroć bowiem spożywacie ten chleb albo pijecie kielich, śmierć Pańską głosicie, aż przyjdzie.

Łk 9,11-17

Jezus mówił im o królestwie Bożym, a tych, którzy leczenia potrzebowali, uzdrawiał. Dzień począł się chylić ku wieczorowi. Wtedy przystąpiło do Niego Dwunastu mówiąc: Odpraw tłum; niech idą do okolicznych wsi i zagród, gdzie znajdą schronienie i żywność, bo jesteśmy tu na pustkowiu. Lecz On rzekł do nich: Wy dajcie im jeść! Oni odpowiedzieli: Mamy tylko pięć chlebów i dwie ryby; chyba że pójdziemy i nakupimy żywności dla wszystkich tych ludzi. Było bowiem około pięciu tysięcy mężczyzn. Wtedy rzekł do swych uczniów: Każcie im rozsiąść się gromadami mniej więcej po pięćdziesięciu! Uczynili tak i rozmieścili wszystkich. A On wziął te pięć chlebów i dwie ryby, spojrzał w niebo i odmówiwszy błogosławieństwo, połamał i dawał uczniom, by podawali ludowi. Jedli i nasycili się wszyscy, i zebrano jeszcze dwanaście koszów ułomków, które im zostały.

Chrystus zaprasza na ucztę

Cudowne rozmnożenie chleba w dzisiejszej Ewangelii jest symbolem Eucharystii, w której Chrystus daje nam swoje Ciało Krew.

Okrągłe, piękne zdanie … Co jednak znaczy ono dla nas, chrześcijan? Uczestniczymy w dniu dzisiejszym w uroczystych procesjach, czcimy Najświętszy Sakrament, śpiewamy piękne Eucharystyczne pieśni … i co? Chrystus nie chce być „obnoszony po ulicach”, Chrystus nie chce mieszkać w złoconych tabernakulach, przebywać samotnie w najpiękniejszych kościołach. On chce mieszkać w naszych sercach, On chce być naszym codziennym pokarmem, On chce być w nas i dla nas, chce abyśmy Go przyjmowali, abyśmy według Niego kształtowali nasze życie, abyśmy Go czcili w naszych sercach i naszymi uczynkami, abyśmy Go miłowali miłując bliźniego. Zewnętrzne procesje i nabożeństwa mogą i powinny być tylko wyrazem naszej wewnętrznej wiary i naszej zażyłej bliskości z Bogiem, Który daje się na pokarm. Inaczej są pustym tradycjonalizmem, rutyną, nic nie znaczącą ceremonią. Jezus Chrystus, Syn Boży chce być naszym pokarmem i towarzyszem życia, naszym Nauczycielem i Mistrzem, wzorcem i punktem odniesienia, chce być Bogiem Żywym i obecnym w naszym codziennym życiu, a nie bożkiem i idolem. Na nic nasze uczestnictwo w procesjach jeśli na co dzień jesteśmy poganami. Wielu będzie w nich uczestniczyć tylko po to, aby się pokazać, aby zyskać lepszy „image”, aby zamanifestować swoją rzekomą „katolickość”. Po co? Na nic nasze pobożne miny i ułożone zachowanie, jeśli na co dzień nie żyjemy Jego nauką i Jego przykazaniami, jeśli nasze życie społeczne i codzienne, pełne jest niesprawiedliwości i wyzysku! Na nic uroczyste procesje i manifestacje, jeśli Chrystus nie jest dla nas normą naszego życia.

Może więc warto zadać sobie pytanie: „Po co idę na procesję? Czy jest to zewnętrzny wyraz mojej głębokiej wiary? Czy może tylko chęć pokazania się? Czy żyję tym, w co wierzę i co zewnętrznie wydaję się pokazywać?”

Jezu – Chlebie Życia, odmień nasze życie codzienne,

abyśmy byli Twoimi świadkami

nie tylko przez procesje i uroczyste ceremonie,

ale abyśmy świadczyli o Tobie

przede wszystkim naszym dobrym, uczciwym życiem.

cywilizacja …


Dokąd nas prowadzisz cywilizacjo?

–         Mimo wspaniałych sukcesów medycyny nie tylko nadal umieramy, ale wydaje się jakby było coraz więcej chorób.

–         Mimo wspaniałych sukcesów nauki i technologii, które mają czynić nasze życie wygodnym i szczęśliwym, wydaje się, że człowiek jest coraz bardziej nieszczęśliwy, zagubiony, sfrustrowany.

–         Mimo głoszonej z coraz większą arogancją wolności wydaje się jakby człowiek był  coraz bardziej zniewolony.

Co więcej, z moich obserwacji … więcej ludzi nieszczęśliwych, sfrustrowanych, zagubionych i niepewnych jutra znalazłem w bogatej i cywilizowanej Ameryce niż w zacofanej, ubogiej i „niecywilizowanej” Afryce.

Dokąd nas prowadzisz cywilizacjo?

Według danych socjologicznych i prognoz demograficznych bogate i cywilizowane kraje Europy Zachodniej i Ameryki Północnej weszły w fazę demograficznej, kulturowej i moralnej samozagłady. Dokąd nas prowadzisz cywilizacjo?